Rozdział #8

670 76 7
                                    

HARRY POV

Z drzwi wyłania się Louis.

-Co chcesz? - Jest chyba na mnie zły za tą całą sytuację z Gemmom.

-Zostawiłeś to - podnoszę jego bluzę.

-Dzięki, coś jeszcze? - unosi brew i zabiera ubranie w taki sposób żeby tylko mnie nie dotknąć

-A chciałbyś 'coś jeszcze'? - uwielbiam gdy na moje słowa robi się bezradny. Mam ochotę rzucić się na niego i zrobić to co powinienem na boisku. Myślę, że nie stawiał by oporu.

-Nie, nie chciałbym Harry - krzyżuje ręce.

-Nie podobało ci się całowanie ze mną? - uśmiecham się.

-Podo...., znaczy idź już sobie! - zrobił się cały czerwony, a ja nie mogę powstrzymać śmiechu, pewnie teraz karci się w myślach.

-Jeżeli chcesz możemy to powtórzyć, wystarczy tylko powiedzieć... - nadal się śmieje, ale mówię całkiem poważnie.

-Jesteś chory - robi zła minę i zatrzaskuje mi drzwi przed nosem.

Musze utrzeć mu trochę nosa, dlatego postanowiam, że w miarę możliwości będę codziennie zawozić go do szkoły.

-Będę jutro po ciebie o 7:30! - krzyczę

Przez resztę wieczoru nie mam zamiaru siedzieć w domu. Zwariuje od natłoku myśli o Louisie. Wybieram numer do Danna, nadal stojąc przed drzwiami.

-Halo - krzyczy.

-Co robisz? - przez ten hałas który słyszę mogę poznać że jest na imprezie.

-Harry ledwo cię słyszę, trwa niezła  impra, wpadaj! - wykrzykuje, na co się rozłącza.

Wychodzę z budynku i kieruje się do auta. Spoglądam na okno Louisa jest zapalone światło, ale go nie widać.

                                   ***

Wchodzę do bractwa. Postanawiam znaleźć Danna. Po drodze witają się ze mną znajomi. Z oddala widzę Zayna, nie będę rozmawiał z tym kutasem, ale wiem że tam musi być Dann i reszta. Nie mam wyboru i idę w ich stronę.

-Harry! co za miła niespodzianka! - krzyczy Rebeka.

-Witaj Haroldzie. - mówi Zayn. Uderzył się w głowę czy co.

-Spadaj - odburkam.

-Dasz mi numer do tego chłopaka, musimy mieć równe szanse. - on chyba sobie jaja robi.

-Popierdoliło cię? - siadam na kanapie obok Rebeki, niestety tylko tam było miejsce.

-Oj Harry, boisz się konkurencji? - śmieje się.

-Daj sobie spokój Zayn, oboje wiemy kto ma lepsze branie. - uśmiecham się wścibsko, to zawsze ja byłem lepszy w te klocki.

-Jak uważasz, ale pamiętaj zakład nadal trwa.

-Jaki zakład? - pyta Rebeka.

-Nie ważne. - przewracam oczami, w sumie to ja nawet nie potwierdzałem tego zakładu, ale jak tak mu zależy na porażce. Nie mam zamiaru wykorzystywać Louisa, ale nawet bez tego zakładu byłby mój.

-Chodzi o to, kto szybciej rozkocha w sobie i przeleci takiego chłopaka - szybko odpowiada Zayn.

-To oczywiste, że wygra Harry - śmieje się Rebeka. - Nie masz szans Zayn, z nim chce się pieprzyć  co druga osoba w tym pomieszczeniu.

-Temu chujowi nic nie przemówi do rozsądku. Nawet i dobrze, poczuje smak porażki jaki zawsze czuł kiedy ze mną przegrywał. - uśmiecham się wścibsko,  gdy Zayn zakładał się ze mną zawsze przegrywał i tym razem będzie tak samo.

-Przekonamy się kurwa - rzuca kubek na podłogę i odchodzi, chyba to co powiedziałem poskutkowało.

-To nie jest dobry pomysł, zniszczycie tego chłopaka, jeszcze nigdy ani ty, ani Zayn nie zaangażowaliście się w prawdziwy związek. - Rebeka ma rację, ale ja przecież nie mam zamiaru się z nikim wiązać.

-To tylko zabawa...- przewracam oczami.

                                 ***

Całą imprezę bawiłem się z jakimiś trzema blondynkami. Po zabawie poszedłem do pokoju z jedną z nich, musiałem się jakoś rozładować. Przez Louisa zachowuje się jakbym był niewyrzyty. Jednak to było strasznie dziwne, bo przez cały czas jak z nią byłem wyobrażałem sobie, że pieprzę Louisa. Dlaczego ciągle o nim myślę, czy moje ciało pragnie go aż tak bardzo?
Wróciłem wcześniej do domu, muszę przypomnieć Louisowi, że jutro ja go zaworze do szkoły.

Do:  Louis
Pamiętaj, jutro 7:30

Od:  Louis
Kto pisze?

No tak przecież nie wie, że mam jego numer.

Do:  Louis
Harry

Od:  Louis
Skąd do cholery masz mój numer?!

Do:  Louis
Nie ważne, podjadę o 7:30

Od:  Louis
I tak nie wsiąde do twojego auta

Do:  Louis
W takim razie, wezmę cię siłą

Od:  Louis
Nie ma mowy

Postanawiam nie odpisać, wiem że będzie się sprzeczać. Ja i tak się nie poddam.

Hejaa :D
Krótki rozdział, ale wynagrodze to.
Dzięki za przeczytanie.
Bedzie mi miło jak zostawisz po sobie znak!

Big Change | LARRY STYLINSONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz