Rozdział # 25

540 69 10
                                    

Moja jazda dobiega końca. Cała podróż kosztowała mnie 6 godzin. Wjeżdżam na wjazd przed domem. Obok stoi bus, a wokoło dużo kartonów. Co tu się stało? Czy oni gdzieś się wybierają?

Wchodzę szybko do środka. Słyszę krzyki Doris, już zapomniałem jak to jest. Idę w stronę salonu. Nawet nie zdążam się obejrzeć, Lottie wpada w moje ramiona.

-Louis! - krzyczy i ściska mnie mocno.

-Cześć Lottie. - odwzajemniam uścisk bardzo się stęskniłem.

-Co ty tutaj robisz? Mama ci wygadała? - puszcza mnie i staje.

-Co wygadała? -unoszę brew.

Patrzę na Lottie pytająco,  mam nadzieje, że wytłumaczy mi co się dzieje.

-Czy ja słyszałam Louisa. - mówi Daisy schodząc po schodach.

Hej Daisy! - krzycze, ona podskakuje  i wpada w moje ramiona. Nagle wszyscy zbiegają po schodach, słyszeli mój krzyk.

-Louis synu co ty tutaj robisz, Johannah ci wygadała? - krzyżuje ręce i patrzy piorunującym wzrokiem na mamę.

-Troy to nie ja, przysięgam! - krzyczy mama.

-Boże o co wam chodzi?!

Wszyscy patrzą na mnie jak na debila. Oprócz Doris i Ernesta, są mali i nic nie rozumieją.

-Chodzi o to, że się przeprowadzamy. - mówi Phoebe.

-Jak to, gdzie? Dlaczego ja o niczym nie wiem. - zawsze byli przeciwnikami wyprowadzenia się z tego miejsca, a teraz nagle ni stąd ni zowąd przeprowadzka.

-Do twojego miasta. - mówi mama klaszcząc.

-A co z tym domem? - mam nadzieje, że go nie sprzedają.

-Będziemy tu przyjeżdżali na wakacje i święta. chyba nie myślałeś, że sprzedam swój dorobek życia! - śmieje się tata.

-I mój. - dodaje mama.

-Ulżyło mi. Bałem się że sprzedasz te wszystkie wspomnienia. - uśmiecham się.

-Czyli teraz będziemy widywali się przy każdej okazji. - Lottie podskakuje ze szczęścia. Mnie też to cieszy, brakuje mi czasami krzyków Doris i Ernesta, kłótni z siostrami i rodzinnej atmosfery. Tym bardziej, może uda mi się zapomnieć o Harrym.

-Myjcie ręce, zaraz zjemy kolacje! - krzyczy mama i idzie do kuchni.

-Mam nadzieje, że nie będziemy jedli znowu przypalonego jedzenia. - mówi tata, zawsze muszą robić sobie na złość... czasami myślę, że to dlatego bo się kochają.

-Dla ciebie wszystko.. - uśmiecha się sztucznie.

-Idziemy na dwór? - mówię do rodzeństwa.

-Chodźmy. - krzyczy Lottie i bierze za rączki Doris i Ernesta.

Wychodzimy na zewnątrz, jak zawsze wszystko wygląda idealnie. Podwórko jest czyste i zadbane. Tata bardzo kocha ten dom. Wiążą się z nim wspaniałe wspomnienia. Całe moje dzieciństwo leży w tym miejscu.

Siadam z Lottie na huśtawce. Daisy i Phoebe zajmują sie małymi.

-Louis coś się dzieje, jesteś strasznie przygnębiony. - zawsze się orientuje.

-Miałem ostatnio trochę problemów, ale jest okej. - próbuję się uśmiechnąć, ale mi nie wychodzi.

-Mimo, że jestem twoją siostrą i  zawsze się kłóciliśmy, możesz mi powiedzieć. W końcu przyjaźń na zawsze. - śmieje się i przykłada mały paluszek do mojego.

Big Change | LARRY STYLINSONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz