Rozdział #22

558 70 12
                                        


Po prysznicu wracam do sypialni. Mam nadzieję, że Harry już wyszedł z łazienki. Chciałbym patrzeć na niego, ale nie mam odwagi. Wchodzę do pokoju. Na szczęście leży na łóżku.

-Co tak długo? - uśmiecha się.

-Co tak krótko? - boze dlaczego to powiedziałem?

-Chciałeś na mnie popatrzeć, hm..?

-Możliwe. - odkładam ciuchy i kładę się.

-Trzeba było zostać.

-Obejrzymy coś? - mówię po chwili, nie dam rady zasnąć

HARRY POV

-Na przykład? - jest taki seksowny.

-Ty wybierz. - szczerzy się.

Biorę bilot. Ze ściany wysuwa się plazma. Wiedziałem że zrobi to na nim wrażenie.

-Harry kim ty jesteś?

-Harry Edward Styles. - biorę jego rękę i żartobliwie całuję.

-Serio? - unosi brew. - Edward - widzę jak próbuję ukryć śmiech.

-A ty, masz drugie imię?

-William. - śmieje się.

-Williamie książę mój, czy zechcesz zrobić mi loda? - Nagle ląduje na podłodze.

-Harry ty debilu. - śmiejemy się razem. Wstaje i próbuje wejść na łóżko, ale on odpycha mnie nogami. - Nie wejdziesz tu, nie ma mowy.

-Przpypominam że to moje łóżko. - uśmiecham się.

-Co z tego. - łapie go za nogę i przyciągam do siebie. Chciałbym go pieprzyć całą noc.

-Co robisz Haroldzie?

-Nie chcesz wiedzieć co z tobą zrobię, Tomlinson. - uśmiecham się głupio.

Kładę się na niego. Biorę nasze ręce na wysokość głowy i trzymam.

-Teraz trochę się pobawię Lou.. - szepcze.

Jest w tym chłopaku coś co przyciąga każdego. Może dlatego, że jest taki seksowny, nie do końca o tym wiedząc.
Zostawiam namiętne pocałunki na jego ustach, pogłębiając je. Louis odrywa się ode mnie i zaczyna całować mój tors. Jego usta zostawiają małe czerwone ślady. Przesuwam się na dół przegryzając jego sutki.

-Lou, dzisiaj to ja sprawie ci przyjemność. - oblizuje usta.

Szybkim ruchem wyciągam z komody kajdanki.

-A to po co? - patrzy przerażonym wzrokiem.

-Jak myślisz? - mimowolnie unoszę koncik ust

Biorę jego ręce i przypinam do łóżka, żeby nie mógł wykonać żadnych ruchów.

-Tej nocy jesteś tylko mój. - szepcze mu do ucha.

Zniżam się do jego pasa i ściągam mu spodnie. Jego męskość podnosi się z podniecenia. Naciskam na niego.

-Hazz..

Biorę jego penisa i zostawiam mokre pocałunki. Torturuje go ugniataniem i pieszczenie jego erekcji. Na co dostaję najpiękniejszą melodie dla moich uszu.

Biorę go w usta i poruszam. Jego ciało wygina się w łuk, a po pokoju rozchodzą się jęki. Przyśpieszam i spowalniam ruchy. Masuje jego krocze po czym nogi rozchylają mu się jeszcze bardziej.

-Harry zaraz dojdę! - uwielbiam doprowadzać go do takiego stanu.

Przyśpieszam ruchy, po chwili czuję ciecz w ustach. Mięśnie Louisa się rozluźniają. Jego dyszenie jest tak podniecające, że chętnie zrobiłbym jeszcze inne rzeczy, ale nie chce go wystraszyć. Podnoszę się do jego poziomu.

-Hazz to było niesamowite, odzwdziecze się.

-Ah tak..? - opieram się na łokciach i uśmiecham.

-Tak. Możesz mnie już odpiąć. - porusza rękoma.

Leniwie wstaje i rozglądam się za  kluczykiem. Z tego wszystkiego nie mam pojęcia gdzie go położyłem.

-Harry..?

-Spokojnie, zaraz znajdę. - a jak nie to mnie zabijesz.

Idę w strone garderoby. Ostatnim razem widziałem je obok wanny i pewnie tym razem tam są.

-Znalazłem.

Odpinam Louisa i rzucam się na łóżko. Jest nadal nagi, mógłbym patrzeć na jego idealne ciało godzinami.

-Pożyczysz mi coś do spania? - zakrywa się kołdrą.

-Możesz spać nago, mi to nie przeszkadza. - mówie całkiem serio, a ona patrzy na mnie jak na debila.

Przewracam oczami, nie rozumiem dlaczego chce się zakrywać skoro już go widziałem. Wyciągam tęczowe dresy z komody.

-Nosisz takie ciuchy? - patrzy ze zdziwieniem.

-Tylko kiedy jestem sam. - wiem nie pasują do mnie, ale są mega wygodne.

-To słodkie. - szczerzy się.

-Ubieraj bo zaraz znowu ci obciągne. - obserwuje go.

Ubiera ciuchy i kładzie się obok. Wygląda przesłodko. Okej nigdy nie używam takiego określenia ale teraz jest ono na miejscu. Szczególnie dlatego, że ma na sobie ciuchy trzy rozmiary większe.

-Chodź do mnie. - uchylam ramiona, z prędkością światła znajduje się obok mnie

-Nie chce wracać.

-Ja też nie chce, dobranoc Lou. Niech ci się przyśni jak cię pieprzę. - próbuję stłumić śmiech.

-Harry...! - uderza mnie łokciem, a ja przyciskam go mocniej do siebie.

Dziękuję za przeczytanie.
Będzie mi bardzo miło jeśli zostaw po sobie znak.






Big Change | LARRY STYLINSONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz