Dojeżdżamy na miejsce, nie ma wielu osób. To dobrze, bałem się, że wszyscy będą patrzeć jak zaliczam gleby. Nigdy nie miałem łyżew na sobie, więc będzie gorzej niż fatalnie.
-Boisz się? - śmieje się.
-Przyznam, że trochę tak. - uśmiecham się nerwowo.
-Nie masz się czego bać, jeżeli upadniesz złapie cię. - puszcza do mnie oczko.
Siadam na krześle i czekam na Zayna.
Podaje mi łyżwy i numerek.-Dzięki. - próbuję je założyć, jednak mi to nie wychodzi, podnoszę sie żeby poprawić włosy.
-Czekaj pomogę ci. - schyla się w tym momencie co ja i zderzamy się głowami.
Obaj śmiejemy się z naszej głupoty. Nie wiedziałem, że przy nim mogę czuć się tak swobodnie.
-Zaczekaj, teraz się nie schylaj dobra? - chichocze.
-Okej.
Zapina mi łyżwy. Chciałbym wstać, ale wolę nie ryzykować, poczekam na Zayna.
-Dobra, możemy iść. - podaje mi swoją dłoń. Od razu mam przed oczami ten moment gdy Harry podczas snu trzymał mnie za rękę.
Podaje mu dłoń i wstaje. Idziemy w strone lodowiska. Zayn wchodzi pierwszy i pomaga mi. Jest tak ślisko, że nie mogę złapać równowagi. Na szczęście mnie łapie.
-Rób to co ja. - uśmiecha się i pokazuje mi jak mam się poruszać.
-To nie jest takie łatwe, gdy masz pierwszy raz łyżwy na sobie.
-Dam z siebie wszystko, żeby cię nauczyć. - śmiejemy się razem.
***
Po godzinnym jeżdżeniu, postanowiliśmy z Zaynem, że pojedziemy do jakiejś knajpy.
-Następnym razem wybiorę kino. - jazda nie idzie mi najlepiej.
-Następnym razem? - uśmiecha się od ucha do ucha.
-No wiesz, gdy się kiedyś spotkamy, czy coś... - no i zrobiło sie krępująco.
-Rozumiem, chodźmy. - podaje mi rękę. Idziemy w stronę auta. Od ciągłego przewracania się mam obolały tyłek. - Już wiem gdzie pojedziemy.
-Gdzie? - cieszę się że nie wypytywał mnie o miejsce, mieszkam tu krótko i nie znam dobrych knajp.
-Do mojego ulubionego miejsca, gdzie mogę się porządnie schlać.
-Ciekawe.. - śmieje się
-Od razu ostrzegam, przed taką barmanką, lubi wygadywać głupoty. - spogląda na mnie przez lusterko.
Dojeżdżamy. Zayn parkuje auto, miejsce knajpy jest zaciszne i spokojne, może dlatego, że znajduje się w małym lasku. Podoba mi się tutaj. Nie dziwię się dlaczego Zayn przyjeżdża się tu odprężyć. Wchodzimy, w środku jest mnóstwo ludzi. W naszą stronę macha jakaś kobieta z dużym biustem, w średnim wieku. Podchodzimy do lady i zajmujemy miejsca.
-Louis to jest Margaret, Margaret to jest Lousi. - przedstawia nas Zayn.
-To ten skarbek, o którym mówiłeś. Witaj Louis! - szczerzy się.
-Cześć. - uśmiecham się do niej
-Czego się napijesz? - mówi Zayn.
-Koli.
-Może coś mocniejszego? - proponuje kobieta.
-Dzisiaj nie mogę.
Margaret podaje nam obu kole, a sama łyka sobie kieliszek wódki. Pewnie robi to po kryjony, inaczej wywalił by ją z roboty. Nie mam pojęcia, o czym mam rozmawiać z Zaynem. Myślałem, że cały czas będzie luźno, a od jakiegoś momentu czuję się niezręcznie.
-Louis jesteś głodny? - kładzie rękę na moim udzie.
-Nie. - odsuwam nogę.
-Przepraszam. - spuszcza wzrok w dół.
-Spoko, też czasem nie kontroluje tego co robię. - próbuję załagodzić sytuację.
Siedzieliśmy jakieś dobre półtorej godziny, na początku było sztywno, ale potem się polepszyło. Margaret rozluźniała sytuację. Dobrze, że jest taką plotkarą, ciągle z nami rozmawiała.
-To my się chyba zbieramy nie Tommo? - pierwszy raz ktoś tak do mnie powiedział.
-Dobrze by było. - żegnam się z Margaret.
-Mowiłem, że lubi pleść głupoty. - mówi gdy oddalamy się od lady.
-Jest sympatyczna. - uśmiecham się.
Wsiadamy do samochodu. Leci moja ulubiona piosenka. Bez zastanowienia sięgam żeby podglośnić radio. W tym samym momencie moja ręka styka się z ręką Zayna. Wpatrujemy się w siebie, nie wiem co robić. Odezwać się czy milczeć. Na szczęście on robi krok.
-Dziękuje Louis. - zabieram powoli rękę.
-Za co? - nie rozumiem.
-Za dzisiejszy dzień. - odpala stacyjkę.
-Ja też dziękuję. Gdyby nie ty, siedział bym w mieszkaniu i nic nie robił.
Louis? - brzwi jakby się stresował.
-Tak? - spoglądam na niego.
-Czy ty i Harry pokłóciliście się? - skąd on wie, nie pamiętam, żebym mu o tym wspominał, a może..
-Tak, ale to nie ważne.. - chciałbym tak uważać, ale tak się składa, że nie myślę o niczym, ani o nikim innym niż Harrym.
-Z jakiego powodu? Jeżeli oczywiście mogę wiedzieć.
-Nie chce o tym rozmawiać. - przejeżdżamy obok domu Harry'ego, chciałbym tam teraz być.
-Rozumiem, ale nie gniewasz się, że zapytałem? - dlaczego Harry nie może być taki uprzejmy?
-Nie, no co ty. - uśmiecham się.
-Już jesteśmy. Dziękuję Louis za dzisiejszy spędzony razem czas. Mam nadzieję, że będzie więcej takich okazji. - podaje mi rękę.
-Też mam taką nadzieję. - odwzajemniam uścisk i wychodzę z auta.
Wjeżdżam windą do góry. Otwieram drzwi. Nie widzę już różowych walizek, co mnie cieszy. Nie lubię gdy jest bałagan. Zdejmuje buty z lekkim problemem bo po tych wszystkich zaliczonych glebach mam obolały tyłek.
Jedyne o czym teraz marzę to gorąca kąpiel i ciepłe łóżko. Kiedy wchodzę do salonu z myślą że Taylor ogląda telewizję ukazuje mi się postać Harry'ego.Dzięki za przeczytanie!
Jak oceniacie zachowanie Zayna? :D
Koniecznie zostaw po sobie znak! :*
CZYTASZ
Big Change | LARRY STYLINSON
FanfictionLouis Tomlinson 19 letni student i piłkarz o błękitnych oczach, któremu grzech się nie oprzeć. Prowadzi normalne, proste życie. Ma dużo planów na przyszłość, których nie zamierza zmieniać. Jednak gdy na jego drodze pojawia się samolubny, arogancki H...