Rozdział #18

546 69 10
                                    

Dojeżdżamy na miejsce, nie ma wielu osób. To dobrze, bałem się, że wszyscy będą patrzeć jak zaliczam gleby. Nigdy nie miałem łyżew na sobie, więc będzie gorzej niż fatalnie.

-Boisz się? - śmieje się.

-Przyznam, że trochę tak. - uśmiecham się nerwowo.

-Nie masz się czego bać, jeżeli upadniesz złapie cię. - puszcza do mnie oczko.

Siadam na krześle i czekam na Zayna.
Podaje mi łyżwy i numerek.

-Dzięki. - próbuję je założyć, jednak mi to nie wychodzi, podnoszę sie żeby poprawić włosy.

-Czekaj pomogę ci. - schyla się w tym momencie co ja i zderzamy się głowami.

Obaj śmiejemy się z naszej głupoty. Nie wiedziałem, że przy nim mogę czuć się tak swobodnie.

-Zaczekaj, teraz się nie schylaj dobra? - chichocze.

-Okej.

Zapina mi łyżwy. Chciałbym wstać, ale wolę nie ryzykować, poczekam na Zayna.

-Dobra, możemy iść. - podaje mi swoją dłoń. Od razu mam przed oczami ten moment gdy Harry podczas snu trzymał mnie za rękę.

Podaje mu dłoń i wstaje. Idziemy w strone lodowiska. Zayn wchodzi pierwszy i pomaga mi. Jest tak ślisko, że nie mogę złapać równowagi. Na szczęście mnie łapie.

-Rób to co ja. - uśmiecha się i pokazuje mi jak mam się poruszać.

-To nie jest takie łatwe, gdy masz pierwszy raz łyżwy na sobie.

-Dam z siebie wszystko, żeby cię nauczyć. - śmiejemy się razem.

                                 ***

Po godzinnym jeżdżeniu, postanowiliśmy z Zaynem, że pojedziemy do jakiejś knajpy.

-Następnym razem wybiorę kino. - jazda nie idzie mi najlepiej.

-Następnym razem? - uśmiecha się od ucha do ucha.

-No wiesz, gdy się kiedyś spotkamy, czy coś... - no i zrobiło sie krępująco.

-Rozumiem, chodźmy. - podaje mi rękę. Idziemy w stronę auta. Od ciągłego przewracania się mam obolały tyłek. - Już wiem gdzie pojedziemy.

-Gdzie? - cieszę się że nie wypytywał mnie o miejsce, mieszkam tu krótko i nie znam dobrych knajp.

-Do mojego ulubionego miejsca, gdzie mogę się porządnie schlać.

-Ciekawe.. - śmieje się

-Od razu ostrzegam, przed taką barmanką, lubi wygadywać głupoty. - spogląda na mnie przez lusterko.

Dojeżdżamy. Zayn parkuje auto, miejsce knajpy jest zaciszne i spokojne, może dlatego, że znajduje się w małym lasku. Podoba mi się tutaj. Nie dziwię się dlaczego Zayn przyjeżdża się tu odprężyć. Wchodzimy, w środku jest mnóstwo ludzi. W naszą stronę macha jakaś kobieta z dużym biustem, w średnim wieku. Podchodzimy do lady i zajmujemy miejsca.

-Louis to jest Margaret, Margaret to jest Lousi. - przedstawia nas Zayn.

-To ten skarbek, o którym mówiłeś. Witaj Louis! - szczerzy się.

-Cześć. - uśmiecham się do niej

-Czego się napijesz? - mówi Zayn.

-Koli.

-Może coś mocniejszego? - proponuje kobieta.

-Dzisiaj nie mogę.

Margaret podaje nam obu kole, a sama łyka sobie kieliszek wódki. Pewnie robi to po kryjony, inaczej wywalił by ją z roboty. Nie mam pojęcia, o czym mam rozmawiać z Zaynem. Myślałem, że cały czas będzie luźno, a od jakiegoś momentu czuję się niezręcznie.

-Louis jesteś głodny? - kładzie rękę na moim udzie.

-Nie. - odsuwam nogę.

-Przepraszam. - spuszcza wzrok w dół.

-Spoko, też czasem nie kontroluje tego co robię. - próbuję załagodzić sytuację.

Siedzieliśmy jakieś dobre półtorej godziny, na początku było sztywno, ale potem się polepszyło. Margaret rozluźniała sytuację. Dobrze, że jest taką plotkarą, ciągle z nami rozmawiała.

-To my się chyba zbieramy nie Tommo? - pierwszy raz ktoś tak do mnie powiedział.

-Dobrze by było. - żegnam się z Margaret.

-Mowiłem, że lubi pleść głupoty. - mówi gdy oddalamy się od lady.

-Jest sympatyczna. - uśmiecham się.

Wsiadamy do samochodu. Leci moja ulubiona piosenka. Bez zastanowienia sięgam żeby podglośnić radio. W tym samym momencie moja ręka styka się z ręką Zayna. Wpatrujemy się w siebie, nie wiem co robić. Odezwać się czy milczeć. Na szczęście on robi krok.

-Dziękuje Louis. - zabieram powoli rękę.

-Za co? - nie rozumiem.

-Za dzisiejszy dzień. - odpala stacyjkę.

-Ja też dziękuję. Gdyby nie ty, siedział bym w mieszkaniu i nic nie robił.

Louis? - brzwi jakby się stresował.

-Tak? - spoglądam na niego.

-Czy ty i Harry pokłóciliście się? - skąd on wie, nie pamiętam, żebym mu o tym wspominał, a może..

-Tak, ale to nie ważne.. - chciałbym tak uważać, ale tak się składa, że nie myślę o niczym, ani o nikim innym niż Harrym.

-Z jakiego powodu? Jeżeli oczywiście mogę wiedzieć.

-Nie chce o tym rozmawiać. - przejeżdżamy obok domu Harry'ego, chciałbym tam teraz być.

-Rozumiem, ale nie gniewasz się, że zapytałem? - dlaczego Harry nie może być taki uprzejmy?

-Nie, no co ty. - uśmiecham się.

-Już jesteśmy. Dziękuję Louis za dzisiejszy spędzony razem czas. Mam nadzieję, że będzie więcej takich okazji. - podaje mi rękę.

-Też mam taką nadzieję. - odwzajemniam uścisk i wychodzę z auta.

Wjeżdżam windą do góry. Otwieram drzwi. Nie widzę już różowych walizek, co mnie cieszy. Nie lubię gdy jest bałagan. Zdejmuje buty z lekkim problemem bo po tych wszystkich zaliczonych glebach mam obolały tyłek.
Jedyne o czym teraz marzę to gorąca kąpiel i ciepłe łóżko. Kiedy wchodzę do salonu z myślą że Taylor ogląda telewizję ukazuje mi się postać Harry'ego.

Dzięki za przeczytanie!
Jak oceniacie zachowanie Zayna? :D
Koniecznie zostaw po sobie znak! :*






Big Change | LARRY STYLINSONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz