HARRY POV
Budzik Louisa rozbrzmiewa w moich uszach. Wyłączam go szybko i zerkam na niego. Na szczęście się nie obudził. Dzisiaj są zajęcia, wiem że ich nie opuści kolejny raz. Jest godzina 6:00 zastanawia mnie, po co tak wcześnie wstaje.
Zwlekam z łóżka i ubieram się cicho. Chce pojechać po swoje rzeczy i tu wrócić, żeby popatrzeć, jak się szykuje. Może to trochę chore, ale nie widzę w tym nic złego.
Ubieram buty i wychodzę z mieszkania. Mam nadzieję, że zdążę nim się obudzi.
***
Otwieram cicho drzwi. Idę do sypialni, śpi. Kładę się na brzuchu, tak że nasze twarze są centymetry od siebie. Kocham to jak reaguje na moje flirciarskie zachowanie. Dmucham w niego, ale tylko przekręca głowę. Nie działa. Miziam go w nos, zawsze po tym kichałem. Nadal bez efektów, postanawiam ściągnąć z niego kołdrę. Robię to tak gwałtownie, że spada na podłogę.
-Harry?! - krzyczy zaspany.
-Louis! - nie mogę przestać się śmiać, jego mina była bezcenna.
-Co ty... dlaczego to zrobiłeś? - spogląda na mnie zaspany, siedząc na podłodze.
-Chciałem cię obudzić, chyba nie chcesz spuźnić się na uczelnię... - unoszę brew nadal się śmiejąc.
-Nie, ale wolałbym jakbyś mnie budził w inny sposób. - wstaje i pociera tyłek.
-Na przykład w jaki? Chcę wiedzieć na przyszłość. - podchodzę do niego i przyciągam do siebie.
-Nie będziesz miał okazji mnie już budzić. - mówi pewny siebie, będę go budził tyle razy, ile będę tylko chciał.
-Jeszcze wczoraj nie chciałeś mnie wypuścić, a dzisiaj... - przerywają mi jego usta. Momentalnie zapominam o czym chciałem powiedzieć i zagłębiam się w rozkoszy. Za każdym razem, gdy go całuje czuję coś nowego. Jeszcze nigdy żadna osoba nie wzbudziła we mnie takiego pożądania.
-Idę się szykować. - odpycha się ode mnie, jest cały zarumieniony. Widocznie nie kontrolował tego.
-Zrobie coś do jedzenia. - idę w stronę kuchni, przez cały czas go obserwując. Wygląda na przejętego, nie mam pojęcia dlaczego, mi się podobało.
-Co robisz? - siada przy stole.
-Tosty, księżniczko.
-Nie nazywaj mnie tak, Haroldzie.
-Grabisz sobie Lewis. - stawiam tosty na stole i siadam. - Co masz zamiar dzisiaj robić?
-Nie wiem, może omówię sprawę z mieszkaniem, z nowym współlokatorem. - jakim kurwa współlokatorem?!
-Z kim?
-Ze starą znajomą, a co cię to interesuje? - spogląda na mnie jak na debila.
-Nie ma mowy. - mówię stanowczo.
-Że co proszę?
-Nie chce żeby tu ktoś mieszkał.
-To moje mieszkanie i ja decyduje o tym czy będzie tu ktoś mieszkał czy nie. - wstaje i odnosi talerz.
Mam białe kostki od ściskania rąk w pięść, nie ma mowy, żeby ktoś mieszkał z Louisem. Nie mogę teraz się denerwować bo cały dzień szlak trafi. Może uda mi się coś wymyślić.
-Jedziemy? - próbuję opanować głos.
-Tak.
Wychodzimy z mieszkania i idziemy w stronę auta. Louis idzie przede mną i nie mogę skupić się na wymyślaniu czegoś przez jego jędrny tyłek. Wchodzimy do środka.
-Wiesz co mnie zastanawia? - nagle pyta.
-Co?
-Dlaczego ostatnio tak często się widujemy.
-Nie prawda. - wiem że ma rację, już nie pamiętam kiedy ostatnio widziałem się z Dannem, ciągle jestem w pobliżu Louisa.
-Czy my jesteśmy... no wiesz, przyjaciółmi? - patrzy przez okno jakby bał się odpowiedzi, nie mam pojęcia kim jesteśmy. Na pewno nie tym, co on myśli.
-Szczerze nie mam pojęcia, ale wiem, że zadajesz za dużo pytań. - kładę rękę na jego kolanie, patrzy na mnie odpychając ją i cały rumieniejąc
Parkuje auto, idziemy w stronę szkoły.
-Musze iść coś załatwić. - mówię mu na co kiwa głową i oddala się.
Widze Danna i Zayna jak rozmawiają przy fontannie. Na razie nie mam nic do Zayna, widocznie odpuścił sobie Louisa. Postanawiam do nich podejść.
-Gdzie ty się podziewałeś od ostatniej imprezy?
-Byłem zajęty. - czuje się dziwnie, ostatnio jak widziałem Zayna pokłóciłyśmy się, a on wyszedł rzucając szklanką. Był wkurwiony.
-Idziemsz dzisiaj na domówkę? - pyta mnie Zayn.
-U kogo.
-U mnie, wiem że ostatnio chujowo jest między nami, ale nie miej już żalu - podaje mi rękę, nie wiem czy mam mu wierzyć. Miałem okazję przekonać się jaki jest na prawdę. Odwzajemniam uścisk, na co się uśmiecha.
-No i brawo dziewczynki, idziecie zapalić?
-Ja idę. - podnosi rękę.
-Też.
***
Po zapaleniu i nabijaniu się z jednego z kujonów w pinglach. Wchodzę do szkoły. Widzę jak Louis rozmawia z jakąś dziewczyną i blondaskiem. Mam nadzieję, że to nie z nią będzie mieszkał bo jest niezła. Idę nie zauważony do klasy i siadam na miejscu. Zostało 15 minut do dzwonka. Nie wiem co będę robić, opieram twarz o ręce i zasypiam.
Dzięki za przeczytanie.
Zostaw po sobie ślad, to BARDZO motywuje! :*
CZYTASZ
Big Change | LARRY STYLINSON
FanfictionLouis Tomlinson 19 letni student i piłkarz o błękitnych oczach, któremu grzech się nie oprzeć. Prowadzi normalne, proste życie. Ma dużo planów na przyszłość, których nie zamierza zmieniać. Jednak gdy na jego drodze pojawia się samolubny, arogancki H...