Rozdział #12

622 77 12
                                    

HARRY POV

Budzik Louisa rozbrzmiewa w moich uszach. Wyłączam go szybko i zerkam na niego. Na szczęście się nie obudził. Dzisiaj są zajęcia, wiem że ich nie opuści kolejny raz. Jest godzina 6:00 zastanawia mnie, po co tak wcześnie wstaje.

Zwlekam z łóżka i ubieram się cicho. Chce pojechać po swoje rzeczy i tu wrócić, żeby popatrzeć, jak się szykuje. Może to trochę chore, ale nie widzę w tym nic złego.

Ubieram buty i wychodzę z mieszkania. Mam nadzieję, że zdążę nim się obudzi.

                                     ***

Otwieram cicho drzwi. Idę do sypialni, śpi. Kładę się na brzuchu, tak że nasze twarze są centymetry od siebie. Kocham to jak reaguje na moje flirciarskie zachowanie. Dmucham w niego, ale tylko przekręca głowę. Nie działa. Miziam go w nos, zawsze po tym kichałem. Nadal bez efektów, postanawiam ściągnąć z niego kołdrę. Robię to tak gwałtownie, że spada na podłogę.

-Harry?! - krzyczy zaspany.

-Louis! - nie mogę przestać się śmiać, jego mina była bezcenna.

-Co ty... dlaczego to zrobiłeś? - spogląda na mnie zaspany, siedząc na podłodze.

-Chciałem cię obudzić, chyba nie chcesz spuźnić się na uczelnię... - unoszę brew nadal się śmiejąc.

-Nie, ale wolałbym jakbyś mnie budził w inny sposób. - wstaje i pociera tyłek.

-Na przykład w jaki? Chcę wiedzieć na przyszłość. - podchodzę do niego i przyciągam do siebie.

-Nie będziesz miał okazji mnie już budzić. - mówi pewny siebie, będę go budził tyle razy, ile będę tylko chciał.

-Jeszcze wczoraj nie chciałeś mnie wypuścić, a dzisiaj... - przerywają mi jego usta. Momentalnie zapominam o czym chciałem powiedzieć i zagłębiam się w rozkoszy. Za każdym razem, gdy go całuje czuję coś nowego. Jeszcze nigdy żadna osoba nie wzbudziła we mnie takiego pożądania.

-Idę się szykować. - odpycha się ode mnie, jest cały zarumieniony. Widocznie nie kontrolował tego.

-Zrobie coś do jedzenia. - idę w stronę kuchni, przez cały czas go obserwując. Wygląda na przejętego, nie mam pojęcia dlaczego, mi się podobało.

-Co robisz? - siada przy stole.

-Tosty, księżniczko.

-Nie nazywaj mnie tak, Haroldzie.

-Grabisz sobie Lewis. - stawiam tosty na stole i siadam. - Co masz zamiar dzisiaj robić?

-Nie wiem, może omówię sprawę z mieszkaniem, z nowym współlokatorem. - jakim kurwa współlokatorem?!

-Z kim?

-Ze starą znajomą, a co cię to interesuje? - spogląda na mnie jak na debila.

-Nie ma mowy. - mówię stanowczo.

-Że co proszę?

-Nie chce żeby tu ktoś mieszkał.

-To moje mieszkanie i ja decyduje o tym czy będzie tu ktoś mieszkał czy nie. - wstaje i odnosi talerz.

Mam białe kostki od ściskania rąk w pięść, nie ma mowy, żeby ktoś mieszkał z Louisem. Nie mogę teraz się denerwować bo cały dzień szlak trafi. Może uda mi się coś wymyślić.

-Jedziemy? - próbuję opanować głos.

-Tak.

Wychodzimy z mieszkania i idziemy w stronę auta. Louis idzie przede mną i nie mogę skupić się na wymyślaniu czegoś przez jego jędrny tyłek. Wchodzimy do środka.

-Wiesz co mnie zastanawia? - nagle pyta.

-Co?

-Dlaczego ostatnio tak często się widujemy.

-Nie prawda. - wiem że ma rację, już nie pamiętam kiedy ostatnio widziałem się z Dannem, ciągle jestem w pobliżu Louisa.

-Czy my jesteśmy... no wiesz, przyjaciółmi? - patrzy przez okno jakby bał się odpowiedzi, nie mam pojęcia kim jesteśmy. Na pewno nie tym, co on myśli.

-Szczerze nie mam pojęcia, ale wiem, że zadajesz za dużo pytań. - kładę rękę na jego kolanie, patrzy na mnie odpychając ją i cały rumieniejąc

Parkuje auto, idziemy w stronę szkoły.

-Musze iść coś załatwić. - mówię mu na co kiwa głową i oddala się.

Widze Danna i Zayna jak rozmawiają przy fontannie. Na razie nie mam nic do Zayna, widocznie odpuścił sobie Louisa. Postanawiam do nich podejść.

-Gdzie ty się podziewałeś od ostatniej imprezy?

-Byłem zajęty. - czuje się dziwnie, ostatnio jak widziałem Zayna pokłóciłyśmy się, a on wyszedł rzucając szklanką. Był wkurwiony.

-Idziemsz dzisiaj na domówkę? - pyta mnie Zayn.

-U kogo.

-U mnie, wiem że ostatnio chujowo jest między nami, ale nie miej już żalu - podaje mi rękę, nie wiem czy mam mu wierzyć. Miałem okazję przekonać się jaki jest na prawdę. Odwzajemniam uścisk, na co się uśmiecha.

-No i brawo dziewczynki, idziecie zapalić?

-Ja idę. - podnosi rękę.

-Też.

                                    ***

Po zapaleniu i nabijaniu się z jednego z kujonów w pinglach. Wchodzę do szkoły. Widzę jak Louis rozmawia z jakąś dziewczyną i blondaskiem. Mam nadzieję, że to nie z nią będzie mieszkał bo jest niezła. Idę nie zauważony do klasy i siadam na miejscu. Zostało 15 minut do dzwonka. Nie wiem co będę robić, opieram twarz o ręce i zasypiam.

Dzięki za przeczytanie.
Zostaw po sobie ślad, to BARDZO motywuje! :*

Big Change | LARRY STYLINSONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz