Rozdział #17

522 70 12
                                    

Podczas jedzenia, zamieniłem z Harrym, może dwa zdania. Gniewa się na mnie bo jestem ciekaw, kim dla siebie jesteśmy. To chyba nie jest normalne.

-Harry, muszę wiedzieć na czym stoję.

-O co ci chodzi?

-Odkąd się pierwszy raz spotkaliśmy, cały czas byłem z tobą, nawet dwa razy spaliśmy w jednym łóżku. Dlatego chcę wiedzieć jakie masz zamiary. - ta rozmowa jest trudniejsza niż by się wydawało.

-To ty się do mnie przylepiłeś, więc powinieneś sam sobie odpowiedzieć na to pytanie. - wzrusza ramionami.

-Że co proszę?

-To co słyszałeś. - wstaje.

-O nie Harry, czyli uważasz, że to ja pocałowałem cię na boisku, że to ja za każdym razem pytałem czy chcesz jechać ze mną autem i że to ja skradlem się do twojego domu podczas gdy 'ty' odrabiałeś lekcję? Bo mi się wydaje że to było na odwrót. - krzyżuje ręce.

-Wszystko psujesz. - wychodzi z pomieszczenia.

-A ty uciekasz od rzeczy które cię przerastają

Jeszcze wczoraj spaliśmy w jednym łóżku, tuląc się do siebie, a dzisiaj słyszę od niego takie rzeczy. Mam go w dupie, jeżeli tak będzie ze mną rozmawiał już nigdy się z nim nie spotkam. Nie wiem czy dam radę, on działa na mnie jak magnez... Widocznie ma dar rozkochiwania w sobie, a potem porzucania, czułem, że tak będzie. Z drugiej strony nie mogę mieć do niego pretensji bo sam mnie ostrzegał.

Ubieram buty i wychodzę. Mam na sobie jego dresy, nie zamierzam mu teraz ich oddawać, to będzie zbyt krępujące.

~*~

Wchodzę do windy i jadę do góry. Moje mieszkanie nie dorównuje, ani trochę mieszkaniu Harry'ego. Nie mam pojęcia skąd bierze tyle pieniądzy. Możliwe, że ma bogatych rodziców. Kto wie... Otwieram drzwi, moim oczom ukazują się różowe walizki.

-Louis, przepraszam za bałagan, już sprzątam! - wybiega z pokoju.

-Spokojnie, nie musisz się spieszyć. - nawet nie stać mnie na uśmiech.

-Jeżeli jesteś głodny przygotowałam kurczaka. - mówi dumna, głupio odmawiać ale nie mam teraz ochoty na bycie uprzejmym.

-Fajnie, ale już jadłem. - idę do swojej sypialni.

Chciałbym, żeby Harry tu był ze swoim dobrym humorem.  Moje uczucia do niego się zmieniły. Jeżeli on, nie będzie w stanie wyrazić mi swoich. Nie mamy o czym rozmawiać. Będzie mi ciężko, ale będę musiał to przeżyć.
Słyszę pukanie do drzwi.

-Mogę? - wystawia głowę.

-Tak wejdź..

-Coś się stało? - siada obok mnie.

-Nie, dlaczego? - nie będę zwieżać się ze swoich problemów obcej osobie.

-Może to nie moja sprawa, ale zachowujesz się inaczej, widzę że coś cię gnębi. - kładzie rękę na moim udzie.

-Wydaje ci się. Po prostu nie wyspałem się, jest dopiero 9.

-Powiedzmy, że ci wierzę, ale wiesz jak będziesz potrzebował pogadać to powiedz.

-Okej.

-No to nie przeszkadzam. - puszcza do mnie oczko i wychodzi.

Nie mam co tak na prawdę robić, może pójdę do sklepu. Spacer dobrze mi zrobi. Ostatnio bardzo dużo myślę. Biorę telefon i wychodzę.

-Gdzie ty się znowu wybierasz?

-Ide do sklepu, chcesz coś?

-Nie, dzięki. - uśmiecha się i znika w pokoju.

Big Change | LARRY STYLINSONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz