#15

9.8K 523 31
                                    

Natasha:

Było ciemno. Natasha leżała na kanapie starając się nie wykonywać zbyt wiele ruchów, aby ograniczyć ból po postrzale jak najbardziej. W półmroku widziała jedynie ciemne kształty nielicznych mebli znajdujących się w pokoju. Nie mogła spać. Koszmary, które tak często nachodziły ją podczas snu przybrały ostatnio na sile. Wizje zniszczenia i śmierci towarzyszyły jej co noc, jakby były nierozerwalnie z nią związane. Lecz teraz do ich mrocznych scenariuszy dochodziła jeszcze jedna osoba. Widziała śmierć swoich przyjaciół tak często w nocnych koszmarach, ale ta ostatnia wzbudzała w niej nowe emocje. Smierć Jules, z którą nie mogła się pogodzić. Mimo, że znała dziewczynę ledwo kilka godzin to czuła się z nią związana. Natasha nie potrafiła dokładnie nazwać tego uczucia. Dlatego leżała w ciemności, gdzieś w piwnicy w Nowym Jorku i myślała. Czy Avengersi martwią się o nią? Szukają jej? A może już położyli na niej krzyżyk?

Oczy kobiety powoli zaczęły przyzwyczajać się do ciemności panującej w pokoju. Natasha spojrzała w bok tam, gdzie powinna leżeć Jules. Poprzedniego wieczora dziewczyna uparła się, że Czarna Wdowa powinna spać na kanapie i nie dała sobie przetłumaczyć, że rudowłosa kobieta znajdowała się już w gorszych sytuacjach. Jules rozłączyła sobie koc na podłodze i zwinęła się w kłębek. Mówiła, że tak jest jej najwygodniej, ale Natasha wiedziała, że dziewczyna po prostu próbuje zachować jak najwiecej ciepła. W pokoju było naprawdę zimo, a Jules miała tylko dwa liche koce: ten, na którym sama spała i ten, którym przykryta była Natasha.

Kobieta widziała w półmroku zarys zwiniętej na ziemi dziewczyny. Co chwila zmieniała pozycje i wierciła się niespokojnie mamrocząc coś pod nosem. Ale Natasha wiedziała, że jej ruchy nie były spowodowane leżeniem na twardej podłodze. Jules miała koszmary. Natasha wytężyła słuch starając się dosłyszeć, co blondynka mówi. Przepraszam. W kółko powtarzała jedno to samo słowo. Czarna Wdowa spojrzała znów w sufit i zamknęła oczy odpływając w krainę własnych koszmarów, wizji śmierci i zniszczenia. Zasypiała wsłuchując się w bolesną mantrę swojej młodej towarzyszki.

***

Kiedy Natasha znów otworzyła oczy w pokoju nie było już ciemno. Przez małe okienko pod sufitem wlewało się blade, poranne światło. Jules nigdzie nie było. Kobieta podniosła się z jękiem. Mimo to czuła się dużo lepiej niż poprzedniego dnia. Ból zelżał, a głowa przestała jej tak dokuczać. Natasha rozejrzała się po pomieszczeniu i dostrzegła mała karteczkę leżąca na obdartej szafce. Na niej pochyłym, kaligraficznym pismem ktoś, zapewne Jules, napisał Za niedługo wracam. Przyniosę obiad. Natasha uniosła lekko brwi. Nawet nie wiedziała która godzina. Ale szczerze mówiąc, nie za bardzo ją to interesowało. Kobieta uniosła rękę i zawahała się na moment, za nim otworzyła pierwszą szufladę. Dobrze wiedziała, że nie powinna naruszać przestrzeni Jules, ale szpiegowskie nawyki były silniejsze. W szufladach nie było nic interesującego. Trochę ubrań, kilka rysunków. Zwłaszcza jedne przykuł jej uwagę. Wykonany ołówkiem na postrzępionej kartce papieru. Przestawiał ich, Avengers. Iron Man, Kapitan Ameryka, Vision, Bruce, Thor, a nawet Wanda. I ona. Natasha. Stała z pistoletami w rękach i dobrze znaną Natashy zaciętą miną. Tą samą, która widziała w lustrze. Kobieta uśmiechnęła się patrząc na ten rysunek. Jules miała naprawę talent. Dokładnie odwzorowała wszystkie detale przedstawionych postaci. Kobieta złożyła kartkę na pół i wsadziła sobie za pasek spodni. Potem jej uwagę przykuło cos innego. Pod kawałkiem czerwonej tkaniny coś czarnego mieniło się delikatnie w porannym słońcu. Natasha wzięła z dna szuflady pistolet. Jej pistolet. Ten sam, który zabrał złodziej podczas włamania do siedziby Avengers. Doskonale leżał jej w dłoni, przecież wykonany był specjalnie dla niej. Dlaczego Jules go wzięła?
Natasha nie usłyszała odgłosu otwieranych drzwi.
- Odłóż to!
Staniwczy głos Jules przywołał ją do rzeczywistości. Dziewczyna stała w pewnej odległości. Miała na sobie starą kurtkę i wytarte jeansy. W ręku niepewnie trzymała pistolet, który zabrała ze Stark Tower.
Natasha uśmiechnęła się i odłożyła pistolet z powrotem do szuflady. Podeszła wolnym krokiem do Jules, która zrobiła ledwo dostrzegalny krok w tył.

- Źle.
- Co?
- Źle to robisz- Natasha wyciągnęła ręce i delikatnie złapała za dłonie dziewczyny.
- Uchwyt musi być pewny, stabilny. Inaczej upuścisz go. Poza tym, po oddanym strzale mógłby ci wypaść z rąk.

Natasha przesunęła dłonie Jules tak, jak powinny leżeć na broni. Dziewczyna uważnie obserwowała jej ruchy zapamiętując je.

- Jeśli tak będziesz trzymać broń, szanse że ktoś ci ją odbierze spadają.
- Czemu mi to pokazujesz?
Natasha uśmiechnęła się, ale jej oczy pozostały smutne.
- Może w ten sposób mi zaufasz.

New AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz