#30

6.3K 364 37
                                    

Jules

Jules leżała na podłodze sali treningowej z kolanem Nat przygważdżającym ją do drewnianej podłogi. Czuła każdą część ciała, bo wszystkie pulsowały tępym bólem. Treningi z Natashą były potworne. Kobieta rzucała nią po całej sali, jakby chciała połamać jej wszystkie kości. Co za chwilę mogło jej się udać. Jules próbowała zrzucić z siebie Wdowę, ale wysiłki dziewczyny jak na razie na nic się nie zdawały.

- Złaź ze mnie. - warknęła. 

Złapała Natashę za rękę próbując ją z siebie zrzucić. Kobieta najwyraźniej świetnie się bawiła, bo tylko się uśmiechnęła i sama przeturlała się na bok. Jules zerwała się na równe nogi i uniosła pięści. Zadała pierwszy cios, ale nie trafiła. Natasha zwinnie zrobiła unik i podcięła nogi dziewczyny. Jules runęła na ziemię jak długa. Jęknęła głośno, na co Natasha tylko wybuchnęła śmiechem. Moore jednak nie było ostatnio do śmiechu. 

- Dobra, teraz naprawdę mi coś złamałaś. - wycharczała Jules wiąż leżąc na podłodze.

- Mówisz to czwarty raz. - odparła Natasha pochylając się i podnosząc poobijaną dziewczynę z ziemi.

- To nie jest śmieszne. -Jules rzuciła Romanoff piorunujące spojrzenie.

W tym samym momencie do sali weszła Wanda. Uniosła brwi na widok skrzywionej i złej Jules oraz uśmiechniętej od ucha do ucha Natashy. Nic nie powiedziała tylko podeszła do obu kobiet.

- Natasho, czy mogę ci na chwilę porwać Jules? - zapytała.

- Nie widzisz, że trenujemy?

- Ty to nazywasz treningiem? - Jules stała zgięta w pół, trzymając się za poobijane żebra i próbując złapać oddech.

- To ważne. - Wanda była naprawdę poważna. 

- Pięć minut. - odpowiedziała Rosjanka. 

Natasha skinęła w końcu głową, a Maximoff wyszła z pomieszczenia z wlokącą się za nią Jules. Przeszły trochę przez korytarz, aż w końcu Scarlet Witch zatrzymała się za zakrętem.

- O czym chciałaś ze mną porozmawiać?- zapytała dziewczyna. Blond włosy spięte w długi warkocz spoczywały na lewym ramieniu, a ręce miała wsparte na biodrach. 

- Chodzi o park. Nie zdążyłam jeszcze porozmawiać z tobą o tamtym zdarzeniu, a Natasha pilnuje cię jak oczka w głowie, więc nie mam kiedy omówić tego z tobą na osobności.

Jules dokładnie wiedziała o co chodzi Wandzie. Nikomu się do tego nie przyznała, ale ona sama też często o tym myślała. Komu miała powiedzieć? Tony'emu, który ciągle traktował ją jak intruza? Steve'owi, który przez większość czasu nawet się nie odzywał? Clint'owi, do którego miała żal o kajdanki czy Natashy, której reakcji nigdy nie można było przewidzieć. Poza tym Romanoff dziwnie się zachowywała. Raz chodziła cała w skowronka, ucinając z Jules co chwilę urocze pogawędki. Następnego dnia była milcząca i ponura, a kiedy ktoś ją zagadnął od razu naskakiwała na niego i zachowywała się tak, jakby miała ich wszystkich pozabijać.

Z Wandą Jules rozmawiała jeszcze rzadziej. Maximoff potrafiła znikać gdzieś na całe dnie lub po prostu spędzała czas w swoim pokoju, nie rozmawiając z nikim poza Clint'em i Kapitanem. Jules też zazwyczaj siedziała sama. Uciekając przed złowrogim spojrzeniem Starka, chowała się w swoim tymczasowym pokoju lub włóczyła się samotnie labiryntem korytarzy, próbując bezskutecznie zapamiętać ich układ. 

- Chodzi ci o to... - dziewczyna nie wiedziała, jak ubrać to w słowa.

- O to jak, przejęłaś moją moc. - dopowiedziała za nią Wanda. 

Jules westchnęła przeciągle. 

- Ale ja naprawdę nie wiem, jak to zrobiłam. Nie chciałam niczego takiego. Nie wiedziałam nawet, że mogę potrafić takie rzeczy. 

- Ja też nie wiem, jak to zrobiłaś, ale nie mogę przestać o tym myśleć. Jules, potrafiłaś przekierować moją własną moc przeciwko mnie. Potrafiłaś nad nią zapanować. - Wanda spojrzała w bok zmieszana i zła. - A nawet ja tego nie potrafię.

- Zapewniam cię, że nad nią nie panowałam. Nawet nie myślałam o tym co robię. To był odruch. 

Wanda jakby przez chwilę się nad czymś zastanawiała, po czym zagadnęła:

- Potrafiłabyś zrobić to jeszcze raz?

- Nie wiem. Przecież mówię ci, nie wiem jak to zrobiłam. Więc jak mam to powtórzyć?

- Chodź.

Wanda pociągnęła Jules za rękę w kierunku sali treningowej. Natasha dalej stała rozciągając się, a kiedy obie dziewczyny weszły, wyprostowała się.

- Już? Pogawędka skończona? - popatrzyła na Jules, która z przyzwyczajenia odwróciła wzrok. - Możemy wracać do treningu?

- Chwila. - powiedziała Wanda, a Natasha skrzyżowała ręce na piersi. 

Wanda wskazała na szklankę z wodą, stojącą na stoliku w rogu pokoju. 

- Podnieś ją. - powiedziała.

Jules doskonale wiedziała, co wanda zamierzała. Testowała ją. Ale Jules nie lubiła testów. Zacisnęła usta w wąską kreskę. Czuła jak zalewa ją gniew. Czemu Wanda tak bardzo się upierała?

- No dobrze. Co mam zrobić?

- Rób to co ja. - kobieta wyciągnęła przed siebie dłoń, wokół której zatańczyła czerwona poświata. Magia. Szklana uniosła się nad stołkiem, po czym znów na nie opadła. Natasha stała z boku uważnie obserwując obie kobiety.

- Tylko tyle? - zapytała od niechcenia Jules.

Dziewczyna odetchnęła głęboko i wyciągnęła przed siebie dłoń. I nic.

- Nie wiem, jak to robisz. Wanda, to nie zadziała. - jęknęła zmęczona. 

- Spróbuj jeszcze raz. - poprosiła Maximoff.

Jules ponownie wyciągnęła przed siebie rękę i wyprostowała palce. Wlepiła wzrok szarych oczu w tej cholernej szklance i skoncentrowała się. Nie wiedziała co ma dokładnie zrobić. Wypowiedzieć zaklęcie, ładnie poprosić? '' Abra kadabra". Nic 

- To nie zadziała. - powiedziała dosadnie, dalej trzymając rękę przed sobą. 

- Jules. - Wanda delikatnie złapała ją za dłoń.

Wtedy dziewczyna poczuła się tak, jakby przez jej ciało popłynął prąd. Jakby jakaś siła wniknęła w nią, przeniknęła żyły. Opanowała ją. Z jej dłoni wydobyło się czerwone światło, a szklanka uniosła się na kilka centymetrów. Jules stała oniemiała wpatrując się w naczynie dryfujące w powietrzu. Poczuła, jak Wanda puszcza jej dłoń. Dziewczyna myślała, że w tym momencie owy prąd przestanie w niej płynąć i szklanka spadnie na ziemię. Ale nic takiego się nie stało. Magia Wandy przeniknęła przez nią i już została. Jules wykonała delikatny ruch dłonią, a szklanka roztrzaskała się o ścianę, pozostawiając na niej mokrą plamę. Jules popatrzyła na Natashę i Wandę, które stały osłupiałe ze wzrokiem wlepionym w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą znajdowała się dłoń Jules. 

- Jak ty to... - zaczęła Natasha, ale nie dokończyła.

- Nie mam pojęcia. - wychrypiała cicho Jules. 

Napotkała wzrok Wandy. Nie potrafiła odszyfrować, co zobaczyła w jej oczach. Strach? Zdumienie? Niepokój? Chyba wszystkie te rzeczy. 

New AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz