Natasha
W pokoju było ciemno, nie licząc małej lampki stojącej na biurku. Tony niepotrzebnych papierów piętrzyły się na drewnianym blacie mebla. Dokumenty i teczki porozrzucane były po całej podłodze. Na krześle obitym czarną skórą siedziała skulona kobieta. Powolnymi ruchami wodziła palcem po rysunku wykonanym ołówkiem na kawałku papieru. Zielone oczy utkwiła w oknie, lecz myślami była gdzieś daleko. Czuła piach pod powiekami, ale była zbyt zdeterminowana, żeby przejmować się takimi rzeczami, jak spanie.
Rozległo się ciche pukanie do drzwi. Pośród ciszy panującej w pokoju ten dźwięk zabrzmiał jak wystrzał armatni.
- Proszę.
Natasha popatrzyła na cienki strumień światła dochodzący do pokoju przez uchylone drzwi. Smukła postać przemknęła się i weszła do pomieszczenia. Rosjanka poczuła jak pustka, którą czuła od kilku dni momentalnie się wypełnia. Kobieta uśmiechnęła się, czego nie robiła tak często. Światło lampki oświetliło twarz o ostrych rysach. Szare oczy wyglądały bardzo nienaturalnie, ale wypełniały Natashę bezgranicznym spokojem i radością.
- Co tu robisz?
Jules przysiadła się obok kobiety. Usta miała zaciśnięte w wąską kreskę. Natasha widziała napięcie malujące się na twarzy przybyszki.
- Coś się stało? - Romanoff zmarszczył brwi i przyjrzała się dziewczynie uważniej. - Jules? Słyszysz mnie?
Blondynka zwróciła na nią wzrok i utkwiła szare oczy w oczach Natashy. Kobietę przeszły zimne dreszcze. Wstała pospiesznie z krzesła, odsuwając się od dziewczyny. Jules zamrugała dwa razy, po czym bez słowa osunęła się na ziemię. Natasha przypadła do dziewczyny, klęcząc koło niej na kolanach. Na przodzie białej koszulki, w którą ubrana była Jules rozlewała się szkarłatna plama i mimo nikłego światła Natasha wiedziała, że to krew.
- Jules! Jules nie zasypiaj! - Natasha ujęła twarz dziewczyny w dłonie. - Jules, patrz na mnie!
Nie mogła jej stracić. Nie mogła jej zawieść. Nie Jules.
Dziewczyna podniosła rękę i dotknęła dłoni Natashy. Oczy miała rozbiegane, z trudem przełykała ślinę.
- To twoja wina. - wycharczała między dwoma kaszlnięciami. - To wszystko twoja wina.
Jej ręka opadła. Jules spojrzała prosto w oczy Natashy. Jej szare oczy były martwe. Rosjanka odsunęła się od ciała dziewczyny, nie mogąc oderwać od niego oczu. Coś zimnego ciążyło jej w ręce. Spojrzała w dół na pistolet, który trzymała w prawej dłoni. Poznała go od razu. To był jej pistolet, ten sam, który Jules ukradła ze Stark Tower. Natasha wyrzuciła broń w kąt. Próbowała wytrzeć brudne od krwi ręce w spodnie, ale wiąż miała ją na rękach.
To ona to zrobiła. To Natasha zabiła Jules.
****
Rozległo się pukanie do drzwi. Natasha poniosła gwałtownie głowę z biurka. Kilka papierów spadło na podłogę. Romanoff popatrzyła po pokoju. Ani śladu Jules, ani śladu krwi.
- To tylko sen. - wyszeptała do siebie samej Wdowa. - Nie ma jej tutaj.
Przytłumione słowa dobiegały zza drzwi.
- Natasha? Mogę wejść.
- Uhm.. tak. Tak, wchodź.
Drzwi uchyliły się lekko i weszła Wanda, niosąc kolejne teczki.
- Mam dokumenty, o które prosiłaś. Maria przyniosła je niedawno.
Natasha zmarszczył brwi. Wstała, zabierając Wandzie dokumenty, po czym rzuciła je na łóżko. Maximoff popatrzyła spod uniesionych brwi na Czarną Wdowę.
- Bałagan raczej nie jest w twoim stylu. Coś się dzieje?
- Nie, nic. - Natasha odwróciła się plecami do Scarlet Witch. Wiedziała, że Wanda i tak wyczuje jej kłamstwo.
- Odkąd wróciłaś, dwa tygodnie temu prawie nie wychodzisz z pokoju. Z nikim nie rozmawiasz, nawet z Clintem. Steve się martwi. Ja też.
Ostatnie słowa wypowiedziała niemal szeptem. Natasha spojrzała przez ramię na dziewczynę. Nie zasługiwała na takie traktowanie. Może nawet potrafiłaby jej pomóc.
- Spotkałam kogoś. Kogoś niezwykłego.
Natasha podeszła do łóżka i zrzuciła z niego teczki, po czym usiadła, a Wanda koło niej.
- Co to znaczy niezwykłego? - w jej głosie było słychać wyraźne zainteresowanie.
- Dziewczynę. Zwykłą smarkulę. Nie miała więcej niż szesnaście lat. I strasznie działała mi na nerwy.
Romanoff zaśmiała się pod nosem. Utkwiła wzrok w oknie, starając się ująć w słowach to, co miała do powiedzenia. Była wdzięczna Wandzie, że jej nie pospieszała.
- Miała pewne... umiejętności. Niezwykłe umiejętności.
- Co potrafiła?
- Trudno to jednoznacznie ująć. Potrafiła wniknąć do umysłu drugiej osoby, zobaczyć wspomnienia, poznać myśli.
Zamilkła na moment. Widziała przed oczami sceny. Starała się przypomnieć sobie wszystko o Jules.
- Czemu mi to mówisz? - zapytała Wanda.
- Bo czuję, że ona ma kłopoty. A ty możesz mi pomóc ją znaleźć.
CZYTASZ
New Avengers
FanfictionJules Moore nigdy nie miała łatwo w życiu, a zabójstwo jej rodziców wcale nie pomogło w poprawieniu sytuacji. Kradnie, aby przeżyć... Wystarczyło jedno spotkanie z NIMI, aby jej życie jeszcze bardziej się skomplikowało. Czy dziewczynie uda się jesz...