#18

8.4K 528 42
                                    

Natasha

Natasha przeszła przez drzwi i oparła się o framugę. Przeszył ją nagły ból. Syknęła cicho co zazwyczaj jej się nie zdarzało. Poczuła się tak, jakby w jednej chwili opuściły ją wszystkie siły. Poczuła się tak w momencie, kiedy dostrzegła jak Jules znika w tłumie. Przycisnęła rękę do boku i zrobiła krok w przód.

- Natasha?

Uśmiechnęła się na dźwięk znajomego głosu. Clint podszedł do Natashy i podparł ją z drugiej strony. Rosjanka oparła cały swój ciężar na łuczniku i razem wolnym krokiem ruszyli przez korytarz. Natasha była wdzięczna Clintowi, że o nic nie pytał. Weszli do salonu.

- Romanoff? Gdzie się do cholery podziewałaś? - napotkała wzrok Tony'ego.

- Uważaj na słowa. - wymamrotała Czarna Wdowa - Steve nie lubi brzydkich słów.

- Zaprowadzę ją do pokoju.

Barton przyspieszył kroku, na co Natasha zacisnęła zęby. Opuścili pokój pod uważnym spojrzeniem reszty drużyny Avengers. Hawkeye otworzył drzwi do pokoju wdowy. Ułożył ją delikatnie na łóżku.

- Gdzie cię boli?

- Bok.

Clint podsunął delikatnie bluzkę przyjaciółki. Bandaż założony przez Jules przesiąkł świeżą krwią.

- Co się stało.

- Długo by opowiadać. Po prostu mi pomóż.

W tym momencie drzwi otworzyły się i stanęła w nich Wanda z tacką w rękach. Podeszła do Natashy i postawiła na stoliku nocnym.

- Zostawisz nas na chwilę? - zwróciła się do Clinta, który uśmiechnął się do niej smutno. Zawahał się przez chwilę, ale w końcu wstał i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Wanda przysiadła przy Natashy i zaczęła powoli odwijać różowawy bandaż.

- Powiesz mi co się stało?

- Jak ty powiesz dlaczego przyszłaś.

Natasha skrzywiła się lekko, ale nie z bólu, tylko z powodu oschłego głosu jakim odpowiedziała młodej Avengerce.

- Nie rozumiem...

- Zawsze omijasz mnie szerokiej łukiem. A teraz nagle zainteresowałaś się moją skromną osobą.

Wanda zacisnęła usta i spojrzała w bok. W jej oczach pojawił się smutek. Wzięła do ręki jeden z wacików i zaczęła okładanie oczyszczać bok Natashy z krwi.

- Przepraszam. - powiedziała Rosjanka cicho. Zdziwiło to nawet ją. Nigdy nie przepraszała.

- Nic się nie stało. Ja po prostu.. ja tylko...

Scarlet Witch westchnęła głośno i zrezygnowała z prób wytłumaczenia się. Nalała wody do szklanki i podała ją Natashy razem z tabletką przeciwbólową.

- Coś się stało, prawda? - głos Wandy nagle przybrał stanowczy ton.

Natasha czuła, że Wanda dobrze wiedziała o Jules. Lub przynajmniej zdawała sobie sprawę z jej istnienia. Mogła wiedzieć o zdolnościach dziewczyny?

- Nic takiego. Byłam po prostu nieostrożna. Tyle...

Wanda kiwnęła głową. Zebrała bandaże po czym wyszła z pokoju pozostawiając Natashę z jej myślami. Kobieta podniosła się i zdjęła bluzę, która zresztą należała do Jules. Coś wypadło na podłogę. Rosjanka z trudem przekręciła się na drugi bok i wyciągnęła rękę w kierunku pakuneczku leżącego na drewnianej podłodze. Była to małych rozmiarów koperta. Natasha otworzyła ją i wysypała jej zawartość na łóżko. Pierwszy do ręki podniosła skrawek papieru na którym zgrabnym charakterem pisma napisano Oddaję co twoje. Natasha rozpoznała w tym piśmie pismo Jules. Druga rzecz przykuła jej wzrok i mimo że widziała ją już wiele razy, ta była wyjątkowa. Wzięła między palce połyskujący metalem przedmiot. Przypatrzyła się dokładnie kuli. Była umyta, bez plam krwi, ale Natasha zdawała sobie sprawę, że to pocisk z pistoletu tamtego mężczyzny. Kobieta jeszcze chwilę patrzyła na przedmioty ze zdumieniem, po czym wybuchnęła głośnym śmiechem. Nie zawrzała na ból. Leżała i śmiała się na głos. Najbardziej zaskakujące było to, że taki prezent był zupełnie w stylu Romanoff i ona sama mogłaby zrobić coś tak absurdalnego. W tej samej chwili obiecała sobie jedną rzecz.

Odszuka Jules za wszelką cenę i będzie ją chronić przed całym światem. Przed Avengers. I przed nią samą...

New AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz