#43

4.1K 278 24
                                    

Natasha

Jules leżała na łóżku w sali szpitalnej Stark Tower. I krzyczała. Wrzeszczała na każdą przewijającą się przez pokój osobę. Stark stał w rogu pokoju kręcąc głową, a Natasha próbowała uspokoić dziewczynę.

- Jules. Uspokój się!

- Nie uspokoję się, do cholery! Mam dość! Mam wszystkiego dość! I was też!

Następnie z jej ust popłynęło kilka siarczystych przekleństw, na co Tony zacmokał cicho i podszedł bliżej obu kobiet.

- Uważaj na słowa dzieciaku, bo jeśli Kapitan to usłyszy, to chyba nam na zawał zejdzie.

Jules odetchnęła głęboko, stając się uspokoić, po czym spojrzała na Natashę i mruknęła, ty razem ciszej:

- Po prostu wyciągnij tą kulkę i miejmy to już za sobą.

Natasha skinęła głową i wzięła do ręki nożyczki, rozcinając dziewczynie i tak podarte już spodnie. Następnie spojrzała na Jules.

- No zaczynaj. - pospieszyła ją.

Romanoff jak najdelikatniej starała się uchwycić kulkę, która utknęła w udzie dziewczyny. Jules syknęła kilka razy, ale ani razu nie wydała z siebie głośniejszego dźwięku.

- Jezu, Nat. Jak tak dalej będziesz się cackać to zostaniemy tutaj do jutra. - prychnęła dziewczyna, ku zdziwieniu zarówno Rosjanki, jak i Starka.

Następnie Jules zabrała z ręki Natashy metalowe szczypczyki i sama wsadziła je sobie w ranę. Potem szybkim ruchem wydobyła z nogi kulkę i opadła na łóżko, dysząc ciężko. Rosjanka natychmiast zabrała się do bandażowania rany. Tony gwizdnął z uznaniem, na co Jules rzuciła mu spojrzenie. O dziwo nie było w nim nic złośliwego, a nawet trochę rozbawienia.

- Gotowe.

Natasha skończyła bandażować i pomogła Jules wstać. Dziewczyna oparła się o swoją towarzyszkę i razem powoli ruszyły do pokoju, który ostatnim razem zamieszkiwała Moore. Mocno kulała, ale ani razu się nie poskarżyła. Dojście do pokoju zajęło im kilka dobrych minut, ale ostatecznie Natasha otworzyła drzwi i wprowadziła Jules do środka. Delikatnie ułożyła ją na łóżku i przykryła kołdrą. Dziewczyna spojrzała na nią szarymi oczami.

- Jak się czuje Wanda? - zapytała.

- Jest u siebie w pokoju. Steve podał jej środki przeciwbólowe i nasenne. Rano napewno poczuje się lepiej.

Jules skinęła wolno głowa i zamyśliła się. Natasha przysiadła się do niej na łóżku. Zmusiła dziewczynę, żeby ta spojrzała jej prosto w oczy.

- To nie twoja wina, Moore. Słyszysz? Nie twoja.

Jules tylko zacisnęła mocniej szczękę i spojrzała za okno. Natasha wstała z zamiarem wyjścia z pokoju, ale kiedy podnosiła się z łóżka poczuła, jak chuda dłoń owija jej się wokół nadgarstka.

- Poczekaj.

Usiadła z powrotem i oparła się plecami o ścianę. Jules nic nie mówiła, ale Natasha czuła, że dziewczyna ma jej coś ważnego do powiedzenia, dlatego nie pospieszała.

- Ufasz mi Natasho?

Kobieta milczała przez chwilę, po czym powiedziała:

- Ufam.

Jules prychnęła cicho i podkręciła głową śmiejąc się.

- Wcale nie. Głupio ci to przyznać, ale nie ufasz mi. Nie potrafisz...

- Więc spraw, że zaufam. - powiedziała Natasha, udając beztroski ton.

Jules skinęła wolno głową. Z jej twarzy trudno było wyczytać jakiekolwiek emocje. Pozostawała nieprzenikniona, jednocześnie zamyślona i nieobecna. Potem kiwnęła głową, jakby sama do siebie. Następnie skierowała spojrzenie szarych oczu na kobietę.

- Czas żebyś poznała moją historię. Całą historię. I czas, żebyś zaczęła mi ufać.

New AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz