Jules
Na szczycie budynku było niesamowicie zimno, a wiatr wiał dwa razy szybciej, niż na ulicach Nowego Jorku. Peter poprosił Jules o spotkanie na dachu jednego z budynków na dolnym Manhattanie. Co mu odbiło?
Dziewczyna wdrapała się na dach po drabinie i stanęła wyprostowana. Wiatr rozwiewał jej włosy, mimo że wcześniej związała je w warkocz. Powietrze pachniało tu spalinami samochodowymi zmieszanymi z wonią świeżego pieczywa, dochodzący chyba z piekarni na dole. Peter już stał na skraju dachu w swoim stroju Spider Mana. Ręce miał zwieszone po bokach i wpatrywał się w horyzont.- Lepszego miejsca nie mogłeś znaleźć?- zapytała, kiedy tylko do niego podeszła.
Parker uśmiechał się w odpowiedzi. W jego oczach Jules mogła dostrzec te iskierki wesołości, które płonęły w brązowych tęczówkach chłopaka niemal cały czas.
- Cześć. Ciebie też miło widzieć. - Peter zaśmiał się.
Jules wzruszyła ramionami i wywróciła oczami w odpowiedzi.
- Czemu nie powiedziałaś mi że masz urodziny? - zapytał nagle.
- Nie ma o czym mówić. - mruknęła dziewczyna.
Peter przyjrzał jej się uważnie, ale nic nie powiedział. Stali tak przez chwilę w krępującej ciszy, żadne z nich nie wiedziało co powiedzieć. W końcu Jules przełamała panujące między nimi napięcie.
- To... Powiesz mi czemu stoimy na dachu budynku? Trochę tu zimno.
Parker jakby otrząsnął się z osłupienia, a na jego twarz znów wpłynął szeroki uśmiech.
- Niestety nie mam dla ciebie żadnego prezentu. - tu zrobił pauzę. - Ale mam coś lepszego.
Jules westchnęła. Przez chwilę próbowała jeszcze przemówić mu do rozumu i przekonać, że prezenty nic dla niej nie znaczą i naprawdę ich nie potrzebuje, ale Peter uparcie stał przy swoim.
- Podejdziesz? - zapytał, wskazując ręką na miejsce obok siebie.
Dziewczyna podeszła powoli i również stanęła na skraju dachu, ramię w ramię ze Spider Manem. Faktycznie, widok zapierał dech w piersiach. Budynek może i nie był zbyt wysoki, ale mięli doskonały obraz pełnej panoramy Manhattanu. Pełnej drzew, biurowców i drapaczy chmur.
- Ale nie masz zamiaru mnie zrzucić, hm? - jak zawsze w stresującej sytuacji Jules próbowała obrócić wszystko w żart.
- Mam coś lepszego. - odpowiedział całkiem poważnie Peter. - Jules?
- Hm?
- Myślałaś kiedyś o tym, jak to jest latać?
Dziwne pytanie. To trzeba było przyznać.
- Czyli jednak mnie zrzucisz. - westchnęła.
Peter tym razem się zaśmiał i podszedł bliżej.
- A chcesz poczuć jak się lata?
Jules stała chwilę w milczeniu. I co miała mu odpowiedzieć?
W końcu zdecydowała się tylko na skinienie głowa. Peter wyciągnął w jej kierunku rękę, którą ta przyjęła. Poprowadził ją za siebie.- Chodź na barana.
- Eh.. Peter? Jesteś pewien tego co robimy? - zapytała Jules niepewnie, ale kiedy zobaczyła stanowczą i zdeterminowaną twarz chłopaka, przestała zadawać pytania.
Odbiła się od betonu i wskoczyła mu na plecy. Parker złapał ją z zaskakującą łatwością, a ręce dziewczyny przyczepił do swoich ramion za pomocą sieci.
CZYTASZ
New Avengers
FanfictionJules Moore nigdy nie miała łatwo w życiu, a zabójstwo jej rodziców wcale nie pomogło w poprawieniu sytuacji. Kradnie, aby przeżyć... Wystarczyło jedno spotkanie z NIMI, aby jej życie jeszcze bardziej się skomplikowało. Czy dziewczynie uda się jesz...