#20

7.9K 448 16
                                    

- Niby jak miałabym ci pomóc?

Wanda siedziała z założonymi rękami na łożku. Miała na sobie bordowy sweter i czarne leginsy. Brązowe włosy jak zawsze opadały jej gęstymi kaskadami na plecy i ramiona. W oczach czaiła się ciekawość. Natasha usadowiła się wygodnie na drugim brzegu łóżka.

- Nie wiem jak. - Rosjanka westchnęła z rezygnacją - Zrób te swoje czary mary, zajrzyj mi do głowy, zajrzyj do głów wszystkich ludzi w tym cholernym mieście. Tylko proszę... znajdź tą dziewczynę.

Natashy trudno było wyczytać coś z twarzy Wandy. Kobieta zrobiła dziwną minę, wydęła usta i przez chwilę się zastanawiała.

- Tak właściwie to czemu tak ci na niej zależy? Przecież tobie nie zależy na nikim.

Auć. Mimo że to była prawda, z której Natasha zdawała sobie sprawę, to słowa Maximoff i tak zabolały. Czarna Wdowa była w taki sposób wychowana. Jeszcze w Red Room' ie uczoną ją, aby ufała tylko sobie. Bo tylko na sobie może polegać. Jednak czasy się zmieniły. Teraz Natasha nie działała już w pojedynkę. Miała Avengers i ludzi takich jak Steve czy Clint, którym na niej zależało. Ale mimo to Romanoff nie potrafiła przestawić się i pokazać, że jej zależy.

- To nie tak... uh. Nic nie rozumiesz, Wanda.

- To mi wytłumacz.

Czasami ta dziewczyna działa Natashy na nerwy. Czasem po prostu zapominała, jak młoda była Wanda.

- To nie tak, że na nikim mi nie zależy. Zależy mi na wielu osobach. - Wdowa w tamtym momencie czuła się tak, jakby była matką tłumaczącą coś swojej małej córce.

- Ale Jules jest inna. Wanda... ona uratowała mi życie. Gdyby nie ta dziewczyna już pewnie bym nie żyła.

Scarlet Witch pokiwała głową i obie umilkły. Słychać było tylko cichy dźwięk kropel deszczu, uderzających w szyby. Rosjanka spojrzała za okno. Ciemne, niemal czarne chmury wisiały nisko nad Manhattanem. Duże krople deszczu spadały na ulice i rozbijały się o chodniki. Ludzie opatuleni w płaszcze i z parasolami w rękach biegli, starając się dotrzeć do domu po pracy jak najszybciej. Wszyscy byli zajęci sobą. Nikt nie przystawał, aby porozmawiać.

- Pomogę ci. - cichy głos Wandy przerwał ciszę panującą w pomieszczeniu.

- Naprawdę?

- Skoro tak ci na tym zależy. Podejdź tu.

Natasha podniosła się i przysiadła bliżej Maximoff, która wstrzymała powietrze, po czym podniosła dłoń kierując ją w stronę twarzy drugiej z kobiet.

- Wando?

- Tak?

- Tylko Jules. Nic więcej.

Wanda pokiwała głową na znak zgody. Jeszcze nigdy nie była w głowie Natashy i trochę bała się, co mogłaby tam przypadkowo zobaczyć. Przecież każdy wiedział o niezbyt miłej przeszłości Czarnej Wdowy.

W momencie kiedy palce Scarlet Witch dotknęły czoła Nastashy pokój nagle zniknął, a zastąpiły go przeróżne inne obrazy miejsc i ludzi. Obie kobiety miały zaciśnięte oczy. Gdyby ktoś teraz wszedł do pokoju zastałby dość dziwną sytuację. Wanda szukała, próbowała wyciągnąć z myśli i wspomnień Rosjanki jakiekolwiek informacje o poszukiwanej dziewczynie. Strzępki zdań i obrazów twarzy przelatywały pod powiekami Wandy. Musisz mi coś obiecać. Pojawiła się postać. Dziewczyna z długimi blond włosami i szarymi oczami. Przed nią stała Natasha. Dookoła nich szli ludzie, w ogóle nie zwracając na nie uwagi. Jakby ich tam nie było. Obiecaj mi, że nie będziesz mnie szukać. Obiecaj mi to.

W tym momencie Jules, bo tą dziewczyną była właśnie ona, spojrzała Wandzie prosto w oczy. Kobieta poczuła, jakby wepchnięto ją do wanny z lodowatą wodą. Znów była w pokoju Natashy, która patrzyła na nią zielonymi oczami.

- I co? Masz coś?

Wanda podkręciła głową.

- Niewiele. Ona jakby... chroni cię przede mną.

Natasha zmarszczyła brwi.

- Jak o chroni?

- Nie wiem. Nie mogę tego zrozumieć. Chyba nie mogę ci pomóc.

- Jak w takim razie mam ją znaleźć. - w głosie  Natashy pobrzmiewał smutek.

Wanda spuściła wzrok. W głowie jej huczało i nie mogła pozbierać własnych myśli. Po głowie krążyły jej tylko urywki wspomnień Natashy. Nagle przypomniała sobie coś co Jules powiedziała do Romanoff.

- Natasho, może ty też nie powinnaś jej szukać.

- Dlaczego? To że dałam jej jakąś cholerną obietnicę nie znaczy, że muszę dotrzymać słowa.

-  Niektórzy nie chcą zostać odnalezieni. Może powinnismy to uszanować?

New AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz