#34

5.4K 314 1
                                    

Wanda

Wanda otworzyła oczy i podniosła się gwałtownie z łóżka. Przetarła twarz dłonią przymknęła oczy, próbując się uspokoić. Znowu to samo. Znowu koszmar. Ten sam, jak zawsze. Jej brat leżący na betonie z ranami po kulach w ciele. Cały zakrwawiony. Wanda poczuła, jak po policzkach spływają jej łzy. A obiecała, że nie będzie płakać. Obiecała.

Kobieta wstała i na koszulę nocną zarzuciła sweter, po czym wyszła ze swojego pokoju na korytarz. Ruszyła w kierunku kuchni. Cała wieża była pogrążona w ciszy. I dobrze. Nie chciała, żeby ktoś ją widział w takim stanie. Światła paliły się tylko na korytarzu, kiedy weszła do kuchni, dlatego doskonale widziała panoramę oświetlonego miasta. Nalała sobie szklankę wody i podeszła do przeszklonej ściany. Lubiła patrzeć na Nowy Jork nocą. W dole przemieszczały się samochody, ale nie było ich tak wiele, jak w dzień.

Nagle rozległ się hałas i do pomieszczenia wpadła Natasha. Na jej twarzy malował się prawdziwy strach, który kobieta zawsze tak dobrze maskowała. Wanda odstawiła szklankę na stolik i podbiegła do kobiety.

- Natasha? Wszystko dobrze? - zapytała zaniepokojona, bo strach kobiety udzielał się także jej.

- Gdzie jest Jules? - Romanoff omiotła spojrzeniem pomieszczenie, jakby spodziewała się, że dziewczyna gdzieś tam jest.

- W swoim pokoju.

Natasha pokręciła głową i spojrzała Wandzie prosto w oczy.

- Nie ma jej tam.

- Sprawdzałaś? Powinna spać.

- Nie, ale... ja czuję, że jej tam nie ma. Ja wiem, że ona wyszła. Coś jej grozi.

Wanda zmarszczyła brwi zaniepokojona. Poprowadziła roztrzęsioną Natashę do stołu i usadziła ją na krześle. Następnie podała jej szklankę wody. Romanoff położyła ręce na stół i podparła na nich głowę. Zamknęła oczy i zaczęła wolniej oddychać.

- Przepraszam. Nie wiem co we mnie wstąpiło.

Wanda też przysiadła się do Nat. Wykonała dziwny ruch, jakby chciała złapać Rosjankę za rękę, ale w ostatniej chwili się powstrzymała.

- Każdy ma prawo na strach. Jesteś tylko człowiekiem, Natasho. Nie jesteś ze stali.

Natasha podniosła głowę, ale wzrok miała nieobecny.

- A powinnam być. - powiedziała bezbarwnym głosem. - Może wtedy udałoby mi się ją ochronić.

- No dobrze. Gdzie jest Jules?

- Nie mam pojęcia. Jakbym wiedziała to raczej bym tu nie siedziała.

Wanda pokiwała głową, nadal nic nie rozumiejąc. Natasha wiedziała, że Jules wyszła, mimo że mówiła iż nie była u niej w pokoju. Jak?

- Wiem co sobie o mnie myślisz, Wando. - powiedziała cicho Nat. W jej głosie słychać było smutek. - Ale nie jestem stuknięta. 

- Wcale tak nie myślę. 

Natasha rzuciła jej dziwne spojrzenie. Ale nic nie powiedziała. 

- Chodź. - Wanda wstała i podała kobiecie dłoń, ale ta jej nie przyjęła. Poszły razem do pokoju Jules, który dziewczyna zajmowała przez ostatnie dni. 

Wanda otworzyła drzwi i weszła z Natashą depczącą jej po piętach. Maximoff jeszcze nigdy tu nie była. Ściany były białe, Jules nie powiesiła na nich niczego. W pokoju nie było nic z jej osobistych rzeczy, ponieważ dziewczyna takowych nie posiadała. Podczas gdy Natasha przeszukiwała sprawnie szuflady, jakby robiła to nie pierwszy raz, Wanda podeszła do biurka. Leżał na nim stos szkiców, wykonanych przez Moore. Kobieta wzięła je do ręki i zaczęła przeglądać. Były naprawdę bardzo dobre, Jules miała talent. Na większości z nich przedstawiony był dom i las. Na innych jakaś kobieta, a przynajmniej tak sądziła Wanda, bo twarz owej postaci była narysowana bardzo delikatnie. Na ostatnim z rysunków przedstawiony był mały jednorodzinny domek. Nie była to ta sama posiadłość co na innych rysunkach. Wanda popatrzyła na Natashę, stojącą obok niej. 

- Co to za dom? 

Natasha wzięła od niej rysunki i przyjrzała się dokładnie. 

- To jej dom. - wskazała na ostatni szkic. - Ale ten jest inny. Pierwszy raz go widzę. 

Wanda rozejrzała się po pokoju. Nie było co więcej tu sprawdzać. Jules nie miała ze sobą żadnych osobistych rzeczy. 

- Wanda. - usłyszała za sobą niepewny głos Czarnej Wdowy. 

- Co?

- Nie ma pistoletu. 

- Co? Dałaś jej pistolet?

Natasha pokręciła głową i jeszcze raz przeszukała szufladę, w której broń powinna się znajdować. Nic w niej nie było. 

- Nie dała. To był jeden z tych, który ukradła mi podczas włamania. Nie zabrałam jej go. 

- W takim razie musi go mieć ze sobą. Tylko po co jej?

Natasha złapała się za głowę i pokręciła nią zrezygnowana. 

- W co ona się wpakowała. 

- Trzeba obudzić resztę. - mruknęła Wanda. - Tony nie będzie zadowolony. 


***

Natasha

- Czy mogę wiedzieć czemu budzisz nas o takiej porze? 

Tony stał oparty o blat w kuchni, a w ręku trzymał kubek z kawą. Kapitan próbował ręką przyczesać włosy, które sterczały mu na wszystkie strony. 

- Jules nie ma w wieży. Mam przeczucie, że coś jej się stało. - powiedziała Natasha, patrząc po wszystkich w pomieszczeniu. Steve zmarszczył brwi i popatrzył na przyjaciółkę przenikliwym wzrokiem.

- Sprawdzałaś wszędzie?

Natasha kiwnęła głową i popatrzyła na Wandę, która stała w pewnej odległości od reszty drużyny. 

- Razem jej szukałyśmy. Jak kamień w wodę. 

- Ktoś mi powie, kim jest Jules? - zapytała Hill. Natasha niemal zapomniała, że dawna agentka Shield nie ma pojęcia, kim jest Moore. 

Tony w skrócie streścił jej wydarzenia minionych tygodni. Czasami przekręcał jakieś fakty, ale to nie miało teraz najmniejszego znaczenia. Ważne było tylko odnalezienie dziewczyny. 

- Widziałam ją. - powiedziała Maria, na co Natasha spiorunowała ją wzrokiem. 

- Gdzie? Kiedy?

- Dzisiaj w nocy. Spotkałam ją jak wchodziłam, a ona wychodziła.

- Czemu jej nie zatrzymałaś? - w głosie Romanoff było słychać niedowierzanie i gniew.

- A czemu miałam ją zatrzymywać. Powiedziała, że jest nową asystentką Starka, a potem...

Maria zamilkła, jakby nie była pewna co dalej powiedzieć. Albo nie była pewna, czy ktokolwiek jej uwierzy. Ale Natasha wiedziała o co chodziło. I każdy w wieży też wiedział. 

- Stało się coś dziwnego. - dokończyła za nią Wanda. 

- Tak można to ująć. - mruknęła Hill.

Natasha usiadła na krześle i schowała twarz w dłoniach. Jak miała ją odnaleźć? Jak miała znaleźć Jules zanim coś się stanie? O ile już się nie stało. Poczuła ciężką, dużą dłoń na swoim ramieniu. Spojrzała na Rogersa, który uśmiechał się lekko, jakby dodawał jej otuchy. Nie może się poddać. Wstała.

- Okej. Wszyscy do roboty. Monitorujemy doniesienia z policji i kanałów Hydry. Wszystkie dziwne rzeczy. Musimy ją znaleźć.


New AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz