#42

4.4K 257 7
                                    

Natasha

Wszystko zadziało się tak szybko, że Natasha nawet nie była w stanie zareagować. Nagle do pomieszczenia wleciał Stark w swojej zbroi Iron Mana. Zrobiło się zamieszanie. Matt najwyraźniej upuścił urządzenie, bo Wanda osunęła jej się w ramiona. Natasha przytrzymała ją i ostrożnie położyła na ziemię. Kątem oka zauważyła, że Daniel tak samo postąpił z Jules, tyle że ona już powoli podnosiła się z podłogi i wybiegła za Mattem na korytarz.

- Stark, łap ją! - Natasha wskazała na drzwi, za którymi właśnie zniknęła Moore.

Sama ruszyła w pogoń zostawiając Wandę z Kapitanem. Obok niej przemkną też Daniel, wyprzedzając ją o kilka metrów. Był bardzo szybki. Usłyszeli odgłosy dwóch wystrzałów. Natasha przyspieszyła biegu. Serce zaczęło jej bić coraz szybciej. Tylko nie Jules... Niech Jules nic nie będzie. Nie wiedziała, co ze sobą zrobić, gdyby dziewczynie coś się stało. W końcu czuła się za nią w pewien sposób odpowiedzialna.

- Na kolana! - usłyszała krzyk przed sobą.

Dobiegli do kolejnego pomieszczenia. Stark już tam był i stał za Jules, jak metalowy strażnik. Daniel zatrzymał się w drzwiach gwałtownie tak, że Natasha niemal na niego wpadła. Jej oczom ukazał się straszny widok.

Jules stała z lekko podkuloną nogą, a z uda leciała jej krew. Mierzyła pistoletem prosto w klęczącego przed nią Matta, który trzymał się za lewy bark w miejscu, w które postrzeliła go dziewczyna. Ale najstraszniejszy był wyraz oczu Jules. Nie było w nich żadnych uczuć, tylko zimna nienawiść i bezwzględność. Przypominały wyraz oczu Daniela, kilka tygodni temu kiedy stali za magazynem. Totalna pustka. Natasha wyciągnęła przed siebie rękę i wolnym krokiem zaczęła zbliżać się do Moore.

- Jules, nie rób nic głupiego.

Dziewczyna popatrzyła pustym wzrokiem na rudowłosą.

- Dla mnie już za późno, Natasho. Ja zrobiłam za dużo głupich rzeczy.

Romanoff pokręciła głową i podeszła jeszcze bliżej.

- Jules, przecież nic się nie stało. Tylko odłóż tą broń, zanim popełnisz największy błąd swojego życia.

- Popełnię go, jeśli teraz odłożę pistolet. - w głosie dziewczyny brzmiała taka nienawiść i złość, jakiej Natasha nigdy nie słyszała.

W tym momencie Daniel rzucił się na siostrę, wywracając ją i odbierając pistolet. Natasha i Stark również zrobili krok do przodu, ale znów zanim zdążyli zareagować brat Moore podbiegł do Matta i razem opuścili pomieszczenie. Natasha podeszła do Jules i pociągnęła ją w górę, niezbyt delikatnie. Dziewczyna zachwiała się, kiedy stanęła na zranioną nogę. Romanoff podparła ją ramieniem i objęła delikatnie w pasie. W drzwiach pojawił się Kapitan niosąc na rękach Wandę.

- Gdzie oni są? - zapytał, na co Jules spiorunowała wściekłym wzrokiem wszystkich zebranych w pokoju.

- Możemy już iść? - zapytała i pozwoliła, żeby Natasha powoli odprowadziła ją do Quinjeta.


***


Jules leżała oparta ramieniem o Natashę, która zdawała się kulić sama w sobie. Nie była przyzwyczajona do aż tak bliskiego kontaktu z jakimkolwiek człowiekiem. Niedaleko nich leżała Wanda, jęcząca i przykryta kocem. Moore oparła głowę o ramię Natashy. Kobieta wiedziała, że dziewczyna jest już bardzo zmęczona, jej powieki co chwilę opadały. Krew płynęła powoli z rany na udzie blondynki, a przy nawet najmniejszym ruchu słychać było jej syk.

- Już niedaleko. - powiedziała Natasha, próbując wydobyć z plątaniny ciał swoją rękę, która zaczynała powoli drętwieć.

- Nic nie mów. - mruknęła leżąca na niej nastolatka- Głowa mi pęka.

Romanoff więc zamilkła, a zdrętwiała ręka przypadkiem znalazła się na ramieniu Jules. Dziewczyna jednak zdawała się nie zwracać na to uwagi, tylko dalej leżała na ziemi. Kapitan podszedł do Maximoff i poprawił koc, który znów spadł z dziewczyny, kiedy ta kręciła się niespokojnie.

- To moja wina. - mruknęła z goryczą Jules. - To co się stało Wandzie, to moja wina.

- Nie prawda. Jeśli już, to tylko wina Matta.

Jules pokręciła przecząco głową i znów syknęła. To takie dziwne, że kilka tygodni temu ich sytuacja wyglądała podobnie, tylko że wtedy to Natasha leżała z raną postrzałową na zatęchłej kanapie w piwnicy zamieszkanej przez Moore.

- Nie rozumiesz go. - wychrypiała Jules.

- A ty tak? - zapytała kąśliwie Natasha.

Jules nie odpowiedziała i Romanoff rzuciła jej przelotne spojrzenie. Dziewczyna cicho pochrapywała jej na ramieniu, a spokojny wyraz twarzy Moore wpływał kojąco nawet na Natashę.

- Za pięć minut będziemy na miejscu. - usłyszała z przodu głos Starka.

Zamknęła oczy i również zapadła w sen, lecz jej przecinały koszmary.

Wow, dziękuje za tak wiele odsłon (ponad 4k)!!! To naprawdę niesamowite

New AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz