#36

4.9K 286 6
                                    

Wanda 

Bolały ją oczy od ilości przeczytanego tekstu. Wciąż wertowała kolejne dokumenty i wydruki raportów Hydry w poszukiwaniu jakichkolwiek informacji o tym, kim może być Strażnik. Była tak skupiona, że nie usłyszała cichego pukania do drzwi. 

- Żyjesz? - Natasha stanęła w drzwiach, oparta ramieniem o framugę. 

- Co? 

Romanoff weszła do pomieszczenia i przysiadła na brzegu biurka. Przetarła twarz dłonią i spojrzała w ścianę. 

- Wszystko dobrze? - Wanda była naprawdę zmartwiona. 

Nat pokręciła tylko głową i znów ukryła twarz w dłoniach. Rude włosy miała skołtunione, a ubranie w nieładzie. Zbyt duża koszulka wisiała na niej luźno, a Wanda mogła się założyć, że należała do Steve'a. Na to miała narzuconą bluzę, która była do połowy zapięta. Maximoff położyła jej dłoń na ramieniu.

- Natasha, znajdziemy ją.

Kobieta pokręciła głową. 

- To moja wina. To wszystko moja wina. Mogłam jej lepiej pilnować. Mogłam... nie wiem. Zrobić cokolwiek.

Wanda wstała i zaczęła przechodzić się wolno po pokoju. Przeczesała ręką włosy.

- Na pewno nic jej nie jest. Jules to rozsądna dziewczyna. Da sobie radę. 

- Ale ja czuję, że coś się stało. 

Scarlet Witch popatrzyła na nią uważnie i zmarszczyła brwi. 

- Jak to czujesz. 

- No nie wiem. - Natasha zamyśliła się na chwilę. - Po prostu. Wiem, że coś jest nie tak. 

- Słyszałaś jej myśli, prawda?

Czarna Wdowa spiorunowała ją wzrokiem. Na twarzy malowało jej się szczere zdumienie, którego nawet nie ukrywała. 

- Co?

- Podczas kolacji. Nie gadałaś do siebie. Słyszałaś jej myśli. 

- Tak. Słyszałam. - głos Natashy był wyprany z emocji. - Ale nie umiem tego wyjaśnić. Słyszałam jej myśli, a ona słyszała moje. 

Kobieta umilkła i spojrzała na Wandę, jakby ta miała odpowiedzieć jej na wszystkie pytania. 

- Na mnie nie patrz. - mruknęła Maximoff, rzucając Natashy przepraszające spojrzenie. 

- Wanda, do cholery... Co ja mam robić? Proszę cię. Błagam. Co ja mam robić?

- Natasho, sama chciałabym to wiedzieć. 

Znów zapadła cisza, tym razem niezręczna. Natasha zaczęła się nerwowo kręcić po pokoju, szurając nogami i mamrocząc coś pod nosem. 

- Błagam cię. Usiądź.

Romanoff spiorunowała młodszą dziewczynę wzrokiem zielonych oczu i fuknęła. Wanda starała się myśleć, ale wiercąca się Rosjanka robiła bardzo dużo hałasu, jak na szpiega. Jakim cudem słyszała myśli Jules? Przecież nie miała żadnych mocy. Musiało istnieć coś, co Wanda przeoczyła. Jakaś luka, której nie dostrzegła...

- Musi coś istnieć. - zaczęła myśleć na głos. - Jakaś więź, cokolwiek co mogłoby cię łączyć z Jules. Co o niej wiesz?

Natasha wzruszyła ramionami. 

- Właściwie to nic. Wiem tylko, że najprawdopodobniej jest z Anglii i mieszkała na wsi. 

- To faktycznie nie wiele. A jest coś szczególnego, co może was łączyć?

- Uratowała mi życie. To chyba wystarcza. I jeszcze... - Natasha jakby zamyśliła się na chwilę, na co Wada szturchnęła ją w ramię.

- Co jeszcze?

- Ja... dałam jej wejść mi do głowy. Wyglądała wtedy na zdziwioną. Widziała moją przeszłość. Coś o czym raczej rzadko mówię. - ostatnie słowa wypowiedziała niemal szeptem. 

- To jest to! - Maximoff klasnęła w ręce z entuzjazmem. - Ty pokazałaś jej coś, co było dla ciebie bardzo osobiste i prywatne. A ona weszła ci do głowy za twoim pozwoleniem. To było dla niej nowe i pewnie dość... nie wiem jak to nazwać. Dziwne? Wzruszające? Wiem jakie to uczucie. Możesz mi wierzyć. 

- Czyli jest między nami jakaś więź? Między mną, a Jules?

- Bardzo silna więź, emocjonalna. Chyba tak. Nie wiem. To tylko teoria.

- Więc jest szansa, że ją za pomocą niej odnajdziemy? - zapytała wyraźnie ożywiona Natasha. 

- Nie my. Ty, Natasho. Tylko ty możesz ją znaleźć. 


New AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz