Epilog

5.2K 281 31
                                    

Niebo zasnute było ciemnymi chmurami, które unosiły się nisko nad miastem. Nie padało, mimo że Natasha w głębi duszy miała nadzieję, że tak właśnie się stanie. Gdyby jej twarz mokra była od deszczu, nikt nie mógłby zauważyć łez, które w każdej chwili mogły popłynąć po twarzy Rosjanki.

Avengers stali zgromadzeni nad świeżo usypanym nagrobkiem. Pusta trumna zjechała godzinę temu do wykopanej dziury, ale nikt z zebranych nie był w stanie się ruszyć. Na drewnianej tabliczce na grobie napisano:

                                                              Tu spoczywa Jules Moore

                                                               Na zawsze w naszej pamięci. 

Jakie to było proste i banalne. To oczywiste, że Jules miała być w ich wspomnieniach. Przez kilka ostatnich miesięcy dziewczyna stała się nieodłączną cząstką Avengers, ich dobrym duchem. Natasha od jej śmierci nie uroniła ani jednej łzy. Nie potrafiła. Wszystkie jej emocje natrafiały na betonową ścianę, którą podświadomie sama stworzyła wiele lat temu. 

Romanoff chciała płakać. Pragnęła rozładować nadmiar emocji, które kłębiły się w niej od kilku tygodni. Ręka Natashy co jakiś czas wędrowała do szyi, na której zawieszony miała łańcuszek Jules. Tylko to mi po niej zostało. 

Steve obejmował Natashę czule, próbując dać jej oparcie. Nic jednak nie mógł poradzić. Smutek Rosjanki był zbyt wielki, nawet dla niej. Clint stał kawałek od nich, a Wanda obok niego. Oczy najmłodszej teraz Avengerki były zaczerwienione od wielodniowego płaczu. Cała drużyna pogrążona była w żałobie. Jules była dla nich niczym dusza w ciele. Była ich nadzieją, którą teraz utracili. Maria Hill również nie wyglądała dobrze, mimo że znała dziewczynę najkrócej z nich wszystkich. Tony trzymał w ojcowskim uścisku Petera. Po policzkach chłopaka płynęły rzewnie łzy, których nie był w stanie zatrzymać. 

- Nigdy jej nie powiedziałem...- Parker przerwał panującą na cmentarzu ciszę. - Nie zdążyłem jej powiedzieć, że ją lubię.

Słowa chłopaka były tak proste, a uderzyły Natashę do żywego. Podniosła głowę, kiedy jej wzrok zaczął zachodzić mgłą. W kącikach oczu powoli zaczęły gromadzić się łzy. 

- Możesz powiedzieć to teraz. - głos Tony'ego był cichy i spokojny, kiedy zwracał się do swojego podopiecznego. 

Peter pokręcił tępo głową. 

- Przecież jej tu nie ma. Jules nie żyje. Jej ciało nawet nie znajduje się w tym grobie. - głos mu się załamał. 

Jules nie żyje. Jej ciało nawet nie znajduje się w tym grobie. Jules nie żyje.Jules nie żyje... Te słowa odbijały się echem po czaszce Natashy. To prawda. Pochowali tylko pustą trumnę, ponieważ ciała Moore nie odnaleziono wśród wielu ofiar katastrofy. Ściana powoli zaczynała pękać, ale Rromanoff ostatkiem sił starała się nie uronić łez. Będzie silna. Dla niej...

- Jest tutaj. Zawsze będzie przy nas. - powiedziała zachrypniętym głosem Wanda. 

Zawsze będzie przy nas. Będzie przy mnie. Natasha pragnęła tylko ją przytulić. Następne słowa Petera były ciche, jakby ledwo przechodziły mu przez gardło. 

- Zawsze cię lubiłem, Jules. Żałuję tylko, że ci tego nie powiedziałem.

Zaczął szlochać, a Tony przytulił go mocniej. Nie ważne ile miał lat. Nie ważne czy był bohaterem, herosem... Cierpiał i potrzebował wsparcia. 

- A pamiętacie jak Jules rozwaliła joysticka, kiedy ograłem ja w Call of Duty? - Clint zaśmiał się cicho na wspomnienie tamtego wydarzenia. Reszta zawtórowała mu niepewnie. 

- Albo jak wykradała się w nocy ze swojego pokoju, żeby wyjadać słodycze z szafek. - dołączył się Steve. Tym razem chichoty były nieco pewniejsze. 

Wspomnienia były piękne, a w tej chwili były im potrzebne jak nigdy. Przywoływanie zabawnych historii z udziałem Jules naprawdę podniosło ich na duchu. 

Jednak ściana Natashy pękła, a kobieta pozwoliła, żeby zalała ją fala łez. Pozwoliła, żeby zawalił się jej świat, który i tak już padł w tym samym momencie, co zapora. Jedak Romanoff śmiała się szczerze przez łzy, podczas kiedy inni opowiadali sobie historie związane z Moore. Kiedy tak stali, wzrok Natashy powędrował w górę. Przez ciężkie chmury powoli przebijało się słońce. Jego promienie zawsze przypominały rudowłosej iskierki szczęścia w oczach przyjaciółki. Dziewczyny, która oddała za nich życie. Moore, która zawsze przychodziła jej z pomocą. 

Teraz, podczas gdy słuchała tych wszystkich wspomnień, Natasha poczuła się tak, jakby Jules ciągle była przy niej. Wśród wiatru wydawało jej się, że słyszy jej cichy śmiech. 

Może jednak jest dla tego świata jakaś nadzieja...

New AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz