#35

5.1K 295 3
                                    

Jules 

Ciemność. W pokoju było całkiem ciemno. I zimno. Przeraźliwy ziąb przenikał Jules do szpiku kość. Miała na sobie jedynie podartą koszulkę, a jej kurtka gdzieś zniknęła. Czuła chłód metalowych kajdanek na nadgarstkach. Siedziała skulona pod ścianą, starając się zachować jak najwięcej ciepła. Gdzieś słyszała delikatny szum wody, ale nie wiedziała skąd dokładnie ten dźwięk pochodził.

Jules nie bała się. Wiedziała, że Daniel nie zrobi jej nic złego. Próbowała nie myśleć o Natashy, aby w jakiś sposób nie naprowadzić jej na ślad dziewczyny. Avengers nie mogli jej pomóc. Poza tym wiedziała na co się pisze, idąc tu sama. Nie potrzebowała ich pomocy. Tą sprawę musiała załatwić osobiście i nie pozwoli już nikomu się wtrącać. Tak miało być.

- Nie śpisz? - usłyszała gdzieś obok siebie męski głos.

Jej wzrok przyzwyczaił się do ciemności na tyle, że dostrzegła zarys sylwetki swojego brata. Stał niedaleko niej, z rękami w kieszeniach. Jules nic nie odpowiedziała, tylko znów skuliła się. Daniel zapalił światło. Moore syknęła cicho, kiedy ostre światło żarówki oświetliło pomieszczenie. Zmrużyła oczy i podniosła ręce w celu ich zakrycia, ale kajdanki wystarczająco jej to uniemożliwiły. 

- Zgaś to. - warknęła, ale brat nie miał najmniejszego zamiaru jej słuchać. Podszedł bliżej i uklęknął. 

Jules zerknęła na niego. W wyciągniętej dłoni trzymał szklankę z wodą. Szybkim ruchem wytrąciła mu ją z ręki. Naczynie uderzyło o podłogę i potoczyło się po niej. 

- Zwariowałaś? Próbowałem być miły. - krzyknął Daniel.

- To mnie rozkuj i porozmawiajmy jak na ludzi przystało. 

Chłopak zaśmiał się cicho i wstał. Jules wzdrygnęła się lekko. Pamiętała jak śmiał się Daniel. Był to jeden z jej ulubionych dźwięków z dzieciństwa. Jej brat śmiał się pełną piersią, a wokół oczu tworzyły mu się małe zmarszczki. Teraz w jego śmiechu nie było ani krzty szczęścia czy wesołości.

- Daniel. - powiedziała błagalnie dziewczyna, patrząc bratu prosto w oczy. - Daniel, rozkuj mnie. Chodźmy stąd i zapomnijmy o wszystkim. Możemy zacząć życie od nowa, gdzieś daleko. 

- Zapomnieć o wszystkim? Już za późno... za późno. Teraz nic nie zrobimy. Ja jestem tutaj, a ty z Avengers.

- Widzisz ich gdzieś tutaj? Jestem sama. Przyszłam sama. Proszę... Daniel proszę. 

- Nie Julien. Przykro mi. 

Dziewczyna popatrzyła na brata spod byka.

- Nie nazywaj mnie tak. - warknęła.

- A jak? - przedrzeźniał się z nią Daniel. - Przecież tak masz na imię. Julien Moorsen. 

- Jestem Jules. Jules Moore. 

Daniel pokręcił głową z politowaniem wypisanym na twarzy. 

- Nie, przykro mi. Może i chciałabyś być kimś innym, ale nie jesteś. Przeszłości nie zmienisz.

I wyszedł pozostawiając dziewczynę samą. Jules siedziała jeszcze przez chwilę, wpatrzona w drzwi, po czym wstała na tyle, na ile pozwoliły jej kajdanki. Szarpała się i krzyczała tak długo, aż nie ochrypła, a z jej nadgarstków nie zaczęła lecieć krew. Jules upadła na podłogę, a po jej twarzy zaczęły wolno spływać pojedyncze łzy. Popatrzyła na swoje dłonie, czerwone od krwi, która kapała powoli na ziemię. Oparła się plecami o ścianę i zamknęła oczy, próbując uspokoić myśli. 

New AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz