#51

3.6K 225 12
                                    

Jules 

Cały tydzień mijał jej bez wielkich zmian. W kółko treningi i ciągłe sesje strzeleckie z Natashą. Jules chciała być gotowa na każdą ewentualność. Musiała być gotowa. W strzelaniu szło jej coraz lepiej, ale i tak w porównaniu z Natashą wyglądała jak całkowita amatorka. Na szczęście w walce wręcz była wręcz świetna. Wanda uczyła Jules kontroli nad własną mocą. Jednak dziewczyna coraz częściej miała problemy z koncentracją. Nie potrafiła skupić na niczym uwagi, czym bardzo denerwowała obie kobiety. 

- Skup się Jules! - zawsze spokojna Wanda zaczynała dostawać przy dziewczynie białej gorączki. 

Moore zwróciła na nią spojrzenie szarych oczu, bardzo przypominających teraz chmury burzowe. Wanda miała wrażenie, że z tęczówek dziewczyny za chwilę strzelą pioruny.

- Próbuję. - wycedziła przez zaciśnięte zęby, co chwilę zaciskając pięści. 

- Najwyraźniej za słabo. - Natasha stała oparta o framugę drzwi i bawiła się długim nożem. - Rozpraszasz się cały czas. Nie potrafisz skupić uwagi na jednej rzeczy. 

Jules stała jeszcze przez chwilę, a następnie z całej siły kopnęła worek treningowy. Następnie warknęła patrząc to na jedną, to na drugą kobietę. 

- Mam dość. - wrzasnęła. - Mam dość, że cały czas czegoś ode mnie oczekujecie. Chcę działać, a nie siedzieć z założonymi rękami. 

- Przecież działamy. Trenujemy, żeby być lepszymi. - Wanda najwyraźniej próbowała złagodzić panujące wszędzie napięcie, które było wyczuwalne już od kilku dni. Panowało w całej wieży od wieści o śmierci Daniela. 

- Gówno prawda. Nic nie robimy, tylko siedzimy na tyłkach. Chcę dopaść Matta. - w oczach dziewczyny pojawił się niebezpieczny blask, na widok którego nawet Natashę przeszły ciarki. - A potem go zabiję, powoli i gołymi rękoma. Tak samo jak on zabił mi brata. 

Po tych słowach odwróciła się i wyszła. 


Natasha 

Natasha wiedziała, że z Jules dzieje się coś niedobrego od śmierci Daniela. Chciała sprawiać wrażenie, że wszystko jest dobrze, ale dzięki więzi obu kobiet Romanoff dobrze wiedziała, że Jules kłamie. Tak naprawdę nie potrafiła pogodzić się z tragedią, jaka ją spotkała. Nawet Tony nie umiał poprawić jej nastroju żartami. 

- Musimy znaleźć Matta, zanim zrobi to Jules. - powiedział Kapitan na jednym z posiedzeń drużyny. 

Wszyscy przytaknęli mu w milczeniu. Mściciele doskonale zdawali sobie sprawę z powagi sytuacji, w jakiej się znaleźli. Z Moore emanowała ostatnio tylko zimna furia i wściekłość. Czuli ją wszyscy mieszkańcy Stark Tower, a atmosfera wewnątrz budynku była tak gęsta, że zdawała się być niemal namacalna. Natasha bała się nawet wyobrażać sobie spotkanie Moore z Haly'em. Wiedziała jednak, że nie skończyło by się dobrze dla nikogo, a straty materialne mogłyby być ogromne. Jules była bowiem jak bomba zegarowa, gotowa w każdej chwili eksplodować. 

- Rozmawiał z nią ktoś? - zapytał zatroskany Clint. 

Wanda wolno pokręciła głową. 

- Próbowałam. Natasha również próbowała, ale wszystko na nic. - jej głos był pełen smutku i goryczy. - Jules nie chce nawet nas widzieć. Ciągle tylko trenuje.

- To chyba nie jest złe. - bardziej stwierdził, niż zapytał Stark.

Romanoff westchnęła głośno i schowała twarz w dłoniach opartych na blacie. Następnie powiedziała:

- W jej przypadku akurat jest. Staje się coraz lepsza z dnia na dzień. Ale jest pełna gniewu. Jeśli pęknie... cóż. Wtedy nie będzie wesoło. 

 - A najgorsze jest to - zaczęła Wanda. - że śmierć brata całkowicie ją dobiła. Wiem, co czuje, bo sama przeżywałam to samo...

Wspomnienia musiały być dla niej wciąż zbyt bolesne, bo umilkła na chwilę i już się nie odezwała. Avengers również przez chwilę milczeli. Nie wiedzieli, co począć z Moore. Dziewczyna z dnia na dzień stawała się coraz lepsza w walce wręcz oraz strzelaniu, ale wraz z tym była coraz bardziej niebezpieczna. 

- Może powinniśmy przestać ją trenować? - zaproponował Clint.

- Nie możemy. - odparła natychmiast Natasha. - Jules i tak już uważa, że nic nie robimy. Jeśli odsuniemy ją również od treningów weźmie sprawy w swoje ręce. Tego bardzo chciałabym uniknąć.

- Bez względu na to nie będziemy trzymać ją tutaj jak w klatce przez cały czas. - stwierdził po chwili Steve.

- Jules jest niebezpieczna. Zarówno dla siebie, jak i dla innych ludzi w swoim otoczeniu. 

- Chyba będziemy musieli przełożyć tą sprawę na później. - rzekł Tony wchodząc z powrotem do pomieszczenia. Nikt wcześniej nie zauważył, że wyszedł. Niósł w rękach tablet. 

- Co się stało? - reszta drużyny wstała, kiedy on rzucił urządzenie na stół. 

Ukazały się zdjęcia, a na nich ludzie z karabinami.

- Hydra.- wycedziła Natasha. - Gdzie?

- Na zaporze na rzece Hudson, jakieś sto kilometrów do Nowego Jorku. 

Wszyscy jak na zawołanie zaczęli zbierać swoje rzeczy. Tony złapał Natashę, kiedy ta przechodziła obok niego.

- Nie mów nic Jules. 

- Dlaczego? Mogłaby rozładować trochę emocji.

Stark pokręcił stanowczo głową i spojrzał prosto w zielone tęczówki przyjaciółki.

- Nie mów jej nic tylko jedźmy. - A widząc niezrozumienie w jej  oczach dodał cicho. - Jest z nimi Strażnik. Jest z nimi Matthew Haly.

New AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz