|| Rozdział 53 ||

457 37 6
                                    

- Patrzcie! Idziemy tam - krzyknął Rick wskazując na kościół przed nami. Wszyscy przygotowali broń, a Abraham otworzył drzwi. Powoli weszliśmy do środka. Na jednej z ławek siedział mężczyzna. Rosita przystawiła pistolet do jego głowy.

- Kim jesteś?

- Nazywam się Gabriel. Nic wam nie zrobię, na prawde - spanikowany murzyn podniósł ręcę do góry i powoli wstał. Jest ubrany jak ksiądz. Rozejrzałam się po całym obiekcie. W niektórych miejscach leżały puste puszki po jedzeniu, ale ogólnie kościół był bardzo czysty. I do tego solidny. Jakby nie było tu żadnych trupów.

- Ile trupów zabiłeś? - Rosita opuściła broń, a Rick zaczął zadawać pytania.

- Ani jednego.

- Ile ludzi zabiłeś?

- Ani jednego - dziwne. To wszystko trwa już sporo czasu, a on nie zabił nawet trupa. Człowieka rozumiem, może nie miał takiej potrzeby.

- Masz jakąś grupę?

- Jestem sam. Możecie tu zostać, ten kościół jest bardzo bezpieczny.

- Więc co jest nie tak z tobą? Albo z czymkolwiek innym? - musiałam spytać, nie wierzę że jest tu tak dobrze jak mówi ten facet.

- O czym ty mówisz? - na słowa faceta nie odpowiedziałam tylko skierowałam się do drzwi. Gdy wyszłam na zewnątrz, zobaczyłam James'a siedzącego na kamieniu.

- Wszystko ok? - podeszłam bliżej chłopaka, a ten spojrzał na mnie czerwonymi oczami.

- Ta jest "ok".

- Chodzi o Abigail, tak? Pewnie niedługo tu przyjdzie.

- Wątpię... Nie rozumiem cię. Zawsze myślisz tak optymistycznie, że ktoś żyje i niedługo tu przyjdzie, a tak nie jest - powiedział jakby z wyrzutem.

- Bo jeśli się w coś mocno wierzy, to się spełnia. Polecam spróbować - powoli weszłam w las i zobaczyłam tam dwa trupy. Podniosłam duży kamień i załatwiłam jednego z nich. Z drugim było trochę trudniej, ale też mi się udało. Usiadłam obok ciał i zaczęłam myśleć nad tym wszystkim. Może ja faktycznie powinnam myśleć bardziej realistycznie. Nie wiem, ale jestem pewna, że nie powinniśmy zostawać w tym kościele. Ten człowiek wydaje mi się bardzo podejrzany. Ale kto wie. Swoją drogą, to co działo się w Azylu było chore. Oni zjadali ludzi. Gdyby Rick i reszta przyszli kilka minut później, też byśmy tak skończyli... Pora wracać i zobaczyć co zdecydowała reszta. Powoli podniosłam się z Ziemi i ruszyłam. Po kilkunastu minuyach doszłam na miejscę. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam James'a przytulającego się z Abi, dwie dziewczynki i... Daryla. Zaczęłam biec w kierunku mężczyzny i mocno go przytuliłam. On odwzajemnił uścisk.

- Co się stało? - spytał, a moje oczy stawały się coraz bardziej mokre.

- Wszystko ci wytłumaczę, ale... - powiedziałam i pocałowałam go w usta...

   Hej! Na końcu zrobiło się bardzo gorąco 😏 Mam nadzieję że rozdział sie podobał  :) Cześć
#MrsRhee

✔ || Just Hold On || The Walking DeadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz