|| Rozdział 71 ||

322 27 2
                                    

Josephine

Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam że na altanie w domu  naprzeciwko siedzi Ron. Dziwne że nie poszedł z nimi na to ,,przyjęcie", ale to lepiej dla mnie. Wzięłam bluzę leżącą na łóżku i ruszyłam na dół. Generalnie chyba wszyscy oprócz niego poszli się bawić. Nie widzę w tym sensu, w końcu praktycznie się nie znamy, ale nie moja sprawa... Przekroczyłam próg drzwi i ruszyłam w stronę bruneta.

- Hej! Czemu nie jesteś na przyjęciu?

- Mógłbym spytać o to samo.

- Ja właśnie miałam iść - powiedziałam siadając na schodach.

- Jak podoba ci się Alexandria?

- Za bardzo się nie rozglądałam, dopiero miałam to robić. 

- Generalnie nie ma tutaj dużo do oglądania. Większość terenu zajmują domy takie jak te - możliwe że tak jest, ale na moje warto się rozejrzeć.

- Ron?

- Ta?

- A gdzie trzymacie broń? - chłopak spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem.

- A co? 

- Chcę wiedzieć gdzie mam iść w razie niebezpieczeństwa lub gdybym chciała iść na wypad - Ron wskazał na dom znajdujący się około 20 metrów dalej.

- W garażu tamtego domu - przyjrzałam się dokładnie budynkowi, a potem mój wzrok skierował się na bruneta.

- A zapasy żywności?

- Strasznie dziwne pytania... Też tam są.

- Dobra, wiesz muszę już iść. Wejdę na chwilę na przyjęcie, a później zobaczę. Cześć.

- Hej - ruszyłam w stronę domu w którym paliły się światła. Stanęłam przed drzwiami i powoli je otworzyłam. Do moich uszu doszła muzyka i zobaczyłam roześmianych ludzi.

- Josephine! Miło cię widzieć, cieszę się że przyszłaś - posłałam Deannie słaby uśmiech i usiadłam na kanapie. obok usiadła Tara.

- Gdzie byłaś popołudniu? Tak nagle zniknęłaś.

- Ta wiem, teraz też przyszłam tylko na chwilę.

- Dlaczego?

- Muszę coś zrobić, to skomplikowane.

- Rozumiem... Piwa?

- Nie, naprawdę zaraz idę - kobieta pokiwała głową i odeszła. Rozejrzałam się po całym pokoju i zobaczyłam Daryl'a. On też na mnie patrzył... Z nienawiścią. Wstałam z kanapy i ruszyłam do wyjścia. Wyszłam na zewnątrz, a potem weszłam w domu w którym trzymają broń. Cicho weszłam do garażu i wzięłam jeden z pistoletów który wsadziłam do kieszeni. Wyszłam niezauważona z tym co chciałam.

- Po co ci ona? - zaskoczył mnie Ron, a ja odskoczyłam na bok.

- Wystraszyłeś mnie. Idę zwiedzić okolicę.

- W nocy?

- Tak, zresztą nie twoja sprawa.

- No jeśli powiem komuś o tej broni już tak. Nie bez powodu kazali ją oddać - szantaż? Ten dzieciak nie będzie mi groził.

- Masz się zamknąć, rozumiesz? Bo wtedy nasza rozmowa nie będzie taka miła i wpakuję ci kulkę w dupę.

- Spokojnie, nikt się nie dowie - niech lepiej się modli żeby tak było...

   Hej! Mam nadzieję że rozdział sie podobał :) Cześć

✔ || Just Hold On || The Walking DeadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz