|| Rozdział 65 ||

385 33 10
                                    

Josephine

- Widzę, że nie dogadujecie się najlepiej z Abi - stwierdziła Tara, a ja tylko wzruszyłam ramionami.

- To prawda, ale mamy teraz większe zmartwienia. Jesteśmy w podróży dwa dni, nie mamy co jeść i obecnie jest burza. Chyba gorzej być nie mogło - powiedziałam lekko zdenerwowana. ogólnie w grupie panuje teraz strasznie napięta atmosfera. Chyba każdy cały czas myśli o tym co stało się w kościele. W sumie, to trudno o tym zapomnieć. Teraz jedynym pocieszeniem jest to, że przestaje padać. 

- Stójcie - rozkazał Abraham, a wszyscy posłusznie stanęły. Spojrzałam na trzy duże psy stojące przed mężczyzną, a one zaczęły szczekać.  Zauważyłam, że reszta posyła sobie porozumiewawcze spojrzenia.

- Chyba nie chcecie tego zrobić - rudy wraz z Darylem i Glenn'em złapali psy. Złamali im karki i zaczęli rozcinać. 

- To kurwa niemoralne.

- Ona ma rację, to nie ludzkie - dodała Abigail, a ja ruszyłam w stronę lasu. Nie będę brała udziału w tym chorym gównie. rozumiem, są zdesperowani, ale żeby jeść psy. Niby robiłam już gorsze rzeczy, bo zabijałam ale to nie to samo. Przechodząc przez krzaki, na trawie, zobaczyłam karton. Podeszłam do niego i powoli zaczęłam go otwierać. Było w nim kilka słoików przecieru jabłkowego i woda. Nie wiem skąd to się tu wzięło, ale się nam przyda. Wzięłam karton do ręki i udałam się do grupy. Widać większość skosztowała psa. Postawiłam pudło na środku i usiadłam na ziemi.

- Co to? - spytał koreańczyk, a ja wzruszyłam ramionami.

- Zobacz - chłopak zrobił tak jak powiedziałam i wyraźnie się ucieszył.

- Jak?

- Znalazłam to - odpowiedziałam, a z krzaków wyszła Abigail.

- Ja też coś znalazłam. Chodźcie - zebraliśmy nasze rzeczy i ruszyliśmy za dziewczyną. Po kilkunastu minutach naszym oczom ukazała się stodoła.

- Dziś chyba mamy szczęście - ucieszył się Daryl i weszliśmy do środka. Tam zaczęły się rozmowy o naszej obecnej sytuacji. Ja zjadłam pół słoika przecieru i położyłam się spać...

  Obudziłam się rano. Abigail oraz Maggie już nie spały. Ogarnęłam się i wzięłam kilka łyków wody. Teraz jest dobra okazja do rozmowy z Abi.

- Możemy porozmawiać? - spytałam podchodząc do dziewczyny. Ta pokiwała głową i wyszłyśmy przed budowlę.

- O co chodzi? - spytała oschle. 

- Nie lubimy się, tego nie da się ukryć. Ale musimy się zaakceptować. Żyjemy w jednej grupie i tak raczej będzie przez dłuższy czas, dlatego chciałabym żebyśmy nie skakały sobie do gardeł.

- Przecież nic nie mówię. 

- Chciałam to po pro...

- Uważaj - krzyknęła dziewczyna wyciągając broń i celując za mnie. Odwróciłam się i zobaczyłam brązowowłosego mężczyznę.

- Kim ty kurwa jesteś?

- Spokojnie, jestem Aaron. Ja zostawiłem wam ten karton - dziewczyna opuściła broń, a ja wgapiałam się w mężczyznę - Wiem, że głodujecie. Ja przyszedłem tu z pewnej osady. Mamy tam broń. ludzi i jedzenie. Możecie do nas dołączyć.

- Niby dlaczego mamy ci wierzyć? - spytała dziewczyna, a Aaron wyciągnął z torby zdjęcia.

- Są słabej jakości, ale są - faktycznie na obrazkach są ładne budynki, ale nie widać nikogo.

- Chodź - Abigail weszła do środka. Potem zrobiliśmy to my. Teraz mężczyzna tłumaczył to wszystko reszcie.

- Te zdjęcia równie dobrze mogą być nieprawdziwe. Czy ty kurwa myślisz, że uwierzymy w te twoje bajeczki? - Daryl zaczął podchodzić do Aaron'a, a ja stanęłam pomiędzy nimi.

- Wiem, że mu nie ufasz,ale może on mówi prawdę.powinniśmy wspólnie się nad tym zastanowić. Ktoś może iść z nim do miejsca o którym mówi i sprawdzić czy to prawda...

#MrsRhee

✔ || Just Hold On || The Walking DeadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz