|| Rozdział 88 ||

327 27 15
                                    

(Soundtrack z góry to sztosik i polecam puścić w trakcie czytania 💞 )

Abigail

Parę dni później..

Kucnęłam przy grobie James'a i otarłam łzy cieknące po moich policzkach. Po chwili obok mnie zjawiła się Maggie i Sasha. Brunetka spojrzała na mnie ,a ja momentalnie podniosłam się w góre i przytuliłam się do niej. Kobieta odwzajemniła uśmiech ,a później kucnęła przy grobie Glenn'a.

- Abigail. - Powiedziała Sasha i zaczęła grzebać w kieszeniach. - Jezus znalazł jeszcze to. Należało do James'a. - Kobieta podała mi nieśmiertelnik. Bez wahania założyłam go na szyję.

- Dziękuję. - Wyszeptałam.

- Maggie.. to było w kieszeni Glenn'a. - Powiedziała i podała jej rzecz. Brunetka spojrzała na to. Pocalowała i położyła na grobie Koreańczyka.

- Wyszstko jest nie tak. - Wszeptała Sasha ,a my nic nie odpowiedziałyśmy.

- Maggie sądze ,że możemy wyruszyć za kilka dni. - Dopowiedziała.

- Dr.Carson powiedział ,że lepiej żebym na czas ciąży tu została.

- Więc zostaniemy z tobą tak długo jak to potrzebne. - Powiedziałam i podeszłam do niej.

- Dokładnie. - Odparła Sasha i obie polożyłyśmy brunetce dłonie na ramieniu.Nagle usłyszałam kroki i spojrzałam w tył, to Gregory.

- Witam Marsha już lepiej ? - Zapytał ,a ja podniosłam się.

- Maggie. - Poprawiłam go ,ale zignorował to. Spojrzałam na niego i wyszłam na główny plac Hilltopu. Usiadłam na schodach obok kampera Jezus'a . Zaczęłam przypominać sobie  tamtą noc. Ścisnęłam w ręce nieśmiertelnik i pozwoliłam łzą płynąć po policzkach. Nagle poczułam wściekłość połączoną ze smutkiem. Otarłam łzy i zaczęłam myśleć o Neganie ,ale już nie jako kimś kogo się boję tylko o kimś kogo darze nienawiścią. Muszę go zabić , choćbym miała sama stracić życie , on nie może skrzywdzić nikogo  innego z mojej rodzinny.

- Hej jak się czujesz ? - Z zamyśleń wyrwał mnie głos Jezusa.

- Lepiej.. Paul powiedz mi kiedy Zbawcy przyjeżdżają po towar ? - Zapytałam wpatrzona w ziemię.

- Za niedługo ,a dlaczego pytasz ? - Zapytał zaniepokojony.

- Chcę..- Przerwałam na sekundę by wymysleć jakąś wymówkę. Gdybym powiedziała prawdę powiedział by im. - Chcę pomóc w przygotowaniu zapasów dla niego , nie chce ,żeby Maggie musiała pracować ani ,żeby inni myśleli ,że jesteśmy tu za darmo. - Powiedziałam ,a on obdarzył mnie zmartwionym wzrokiem. Spojrzałam w bok i przełknęłam głośno ślinę.

- Jak narazie nie musicie nic robić. Zamieszkacie u mnie w kamperze. - Powiedział i się uśmiechnął po czym odszedł...

W nocy.

- Nie mogę uwierzyć ,że nawet o tej porze tyle jesz. - Powiedziała mulatka i poklepała Maggie po plecach. Brunetka nic nie powiedziała tylko się delikatnie uśmiechnęła. Ja siedziałam na kanapie i ostrzyłam miecz. Nagle usłyszałyśmy warkot silnika i głośną muzykę. Wyjrzałam przez okno i zauważyłam ,że brama Wzgórza jest rozwalona , na środku stoji opancerzone auto ,a do środka zaczyna wchodzić pełno trupów.

- Cholera.. - Parsknęłam , wzięłam do ręki miecz i wybiegłam z kampera. Zaczęłam zabijać trupy. Jeden po drugim padały na ziemię. Chwilę później dobiegła do mnie Sasha i Jezus.

- Wezmę lewą stronę , Sasha leć na prawo ,a ty Jezusie zajmij się środkiem. - Powiedziałam ,a oni kiwnęli głowami i ruszyli. Wbiłam katanę w głowę dwóch na raz i przeciągnęłam ją w bok. Krew opryskała mi twarz i ubrania. Z kolejnymi było tylko łatwiej. Ich głowy padały na ziemię jedna po drugiej. Jacyś faceci zamknęli bramę . Nagle usłyszałam roztrzaskiwanie czegoś. Odwróciłam się i zauważyłam Maggie wychodzącą z traktora który przed sekundą rozjechał auto...

Rano..

Nalałam do kubka z różowym kwiatkiem wody i wypiłam ją na raz. Założyłam katanę na plecy i ruszyłam w kierunku drzwi kampera. Przy jednej z wież wisiała czerwona flaga co oznaczało ,że zbawcy mogą się zjawić w każdej chwili. Nagle do środka weszła Sasha.

- Hej , chcesz coś do jedzenia ?

- Nie dzięki. - Odparłam i złapałam za klamkę.

- Gdzie się wybierasz ? Zbawcy mogą..- Przerwał jej dźwięk oznaczający ,że ktoś od Negan'a zaraz tu będzie.

- Sasha.. Obiecuję Ci ,że uwolnię Abraham'a ,a później zabiję tego skurwiela. - Powiedziałam i wybiegłam z kampera , mulatka krzyczała za mną , ale nic nie usłyszałam . Wspięłam się na ogrodzenie i akurat gdy z niego zeskakiwałam do środka wjechali zbawcy. Wbiegłam do lasu i oddaliłam się na taką długość by idealnie wiedzieć kiedy wkraść się do środka ich wozów. Wpatrywałam się przez chwilę jak wychodzą z aut , aż nagle poczułam dotyk na ramieniu. Odwróciłam się wyciągając katanę. Okazało się ,że to Carl .

- Co ty tu robisz do cholery ? - Zapytałam ,a on spojrzał mi w oczy.

- Pomogłem Sophi dojść. Chciała was zobaczyć ,a ja .. Zabić tego skurwiela. Sądze ,że masz taki sam zamiar skoro tu stoisz. Powinnienem zrobić to sam. - Ostatnie zdanie powiedział troskliwie.

- Carl.. Nie.. - Wyszeptałam. - Wracaj do Alexandrii. Zrobię to sama.. - Odparłam i spojrzałam na ziemię stojąc przed nim. - Nie mogę stracić także ciebie.. - Powiedziałam ,a po policzkach spłynęły mi łzy. Nagle poczułam delikatny pocałunek złożony na moim czole. Spojrzałam mu w oczy i zrobiłam krok w tył , za wcześnie. On tak samo jak i ja nie ma zamiaru się wycofac.

- Zrobimy to razem.. - Powiedział i oboje spojrzeliśmy w stronę bramy. Jedno z aut stało przed bramą.

- To nasza szansa.. - Powiedziałam i wybiegłam w kierunku pojazdu

▪🔸▪🔸▪🔸▪🔸▪🔸▪🔸▪🔸▪🔸▪🔸▪🔸

Maluteńki polsacik xd 😆

Mam nadzieję ,że rozdział się spodobał i czekam na wasze teorie !! 💗

Mam pomysł xd Temu kto będzie najbliżej prawdy zadedykuje następny rozdział !! 😊😊💕

🌟  i 💬  motywują !

#MrsGrimes

✔ || Just Hold On || The Walking DeadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz