Mieszanka wszystkich okropnych zapachów, czyli impreza. Dlaczego okropnych? Kto lubi zapach dymu, alkoholu i ocieranych się o siebie spoconych ciał. To co tutaj widzę to na pewno nie jest taniec. Chociaż niektórzy próbują to i tak im się nie udaje, bo przeszkadzają mu inni. Dlatego westchnęłam głęboko i podążyłam za Edwardem, który dosiadł się do jakiegoś mężczyzny. Ja natomiast usiadłam obok Eda, a Matt obok mnie. Odetchnęłam z ulgą, bo nie muszę siedzieć obok nieznanych mi osób. Edward natomiast zajął się rozmową z brunetem, a ja poczułam ciepłe powietrze obok mojego ucha.
- Nie powinnaś tutaj przychodzić - rozpoznałam głos Matta. Dlatego odwróciłam się w jego stronę. To jest był chyba błąd, bo teraz jesteśmy twarzą w twarz i to bardzo blisko siebie - Lepiej, abyś wróciła do bezpiecznego domu i dokończyła uczyć się chemii.
- Niby dlaczego?
- Bo to nie jest miejsce dla ciebie.
- A gdzie jest?
Otworzył usta, żeby mi coś odpowiedzieć sensownego, ale szybko je zamknął. Doskonale wiedziałam, że nie zna na to odpowiedzi. Ja sama nie znam. Jednak, kiedy chciałam już wiwatować to poczułam szarpnięcie za łokieć i odwróciłam się w stronę Eda i bruneta z uśmiechem szerszym niż jego twarz.
- Jestem Robert, ale wszyscy mówią mi Rob. Nie jestem jednak przewrażliwiony aż tak bardzo jak Matt na punkcie swojego imienia - zaśmiał się lekko, a ja dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że jesteśmy w innej części budynku niż jest muzyka - A ty jak się nazywasz?
- Harley - posłałam mu lekki uśmiech jakbym cieszyła się, że go poznaje. Prawda jest taka, że wcale nie mam ochoty na to - Chodzisz na naszej szkoły? - tak naprawdę to mało mnie to interesowało, ale trzeba było jakoś zacząć rozmowę. Nawet tą beznadziejną o szkole.
- Rozpoznałaś mnie? - rzucił, ale chyba później zrozumiał, że nie pasuje to do sytuacji, więc pokiwał głową - Chcecie coś do picia? - spytał wszystkich, którzy siedzieli przy stoliku, czyli tylko naszą trójkę - Ja stawiam - chłopacy zaczęli wymieniać jakiejś drinki, których nazw w ogóle nie znałam - A ty? - zwrócił się do mnie - Pijesz czy abstynentka.
- Piję, ale ufam ci na tyle, że pozwolę ci wybrać - kłamstwo idealnie. Nawet nie wiem jak nazywają się te drinki, więc wolę się powołać na niego - Mam nadzieję, że dobrze wybierzesz - mrugnął do mnie okiem i odszedł.
Między nami zapadła cisza, której jakoś żaden z chłopaków nie miał zamiaru przerwać. Dlatego postanowiłam odezwać się pierwsza. Mimo tego, że nie miałam żadnego pomysłu na rozmowę to mi to nie przeszkadzało.
- Jak nazywa się ten klub?
- Drake-Dru - odpowiedział Matt - Nie wiem po co ci to skoro i tak tu więcej nie przyjedziesz. To nie jest miejsce dla ciebie.
- Dla mnie, czyli dla kogo? Dla słabych dziewczyn? Dla dziwek? Dla kogo?
- Dla ciebie - warknął i przybliżył swoją twarz do mojej - Dla Harley Vince. Szatynki z piwnymi oczami. Miejsce nie dla ciebie - nasze twarze są bardzo blisko, ale nie z powodu takiego, że jesteśmy blisko, ale z takiego, że się nienawidzimy i lubimy sobie dokuczać. Przynajmniej tak jest teraz. Wcześniej było inaczej. Mogliśmy rozmawiać normalnie i jeść razem pizzę - Wyraziłem się jasno?
- Może pójdziemy zatańczyć? - w naszą wymianę zdań wdarł się Ed, który chyba jako jedyny chciał załagodzić sytuację.
Matt odwrócił głowę w jego stronę i mogłabym przysiąc, że chce go zabić. Jednak coś go powstrzymywało. Dlatego odwróciłam głowę od niego i pokierowałam swój wzrok na Edwarda, który właśnie w tej chwili ma lekki uśmiech na twarzy i ściągnięte brwi w dół. Westchnęłam głęboko, bo nie wyobrażam sobie tańca obok tych ludzi. To nawet nie byłby wtedy taniec, a ocieranie się o siebie. Umiem tańczyć, ale nie w takich miejscach. Jednak w tej chwili wydaje się to najrozsądniejsza myśl. Może wtedy nie będę musiała słuchać Matta. Poza tym taniec zawsze pomagał mi sie uspokoić, więc wydaje się to najlepszą myślą. Dlatego pokiwałam tylko głową. Ed nie czekając dłużej po prostu wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia z pomieszczenia do... klubu. Oglądnęłam się do tyłu i zdałam sobie sprawę, że siedziałam przed chwilą w czymś podobnym do loży vip, ale w innym pomieszczeniu niż impreza. Odwróciłam się z powrotem do przodu i wtedy natrafiłam na tors Eda. Tak, właśnie stoimy na parkiecie i tak jakby tańczymy. Tak jak myślałam tego tańcem się nie da nazwać. Jednak położyłam ręce na jego karku i przyciągnęłam się do niego bliżej kręcąc tyłkiem. Ed natomiast położył jedną rękę na moim boku trzymając je mocno i zaczął również poruszać się w rytm muzyki. Uśmiechnęłam się, bo w końcu czuję, że żyję. Pierwszy raz od dawna czuję się dobrze, bo robię coś innego i z kimś innym.
Po paru piosenkach wróciliśmy do pomieszczenia. Usiadłam na czarną kanapę obok Matt, który teraz tak jakby nie odstępował mnie na krok. Ja się przesunęłam w prawo to on też. Ja się nachyliłam po drinka to on też. Dobrze, że jak założyłam nogę na nogę to on tego nie zrobił. Jednak ściągnął ją ze mnie. Chciałam się zapytać o co w tym wszystkim chodzi, ale wtedy rozległy się strzały. Ktoś zaczął strzelać z broni w pomieszczeniu z muzyką. Wszystko ucichło. Nawet rozmowy stały się cichsze, a po chwili już było tylko słychać odgłosy oddechów. Można by pomyśleć, że nawet nikogo nie ma, ale najeźdźcy nie byli, aż tak głupi. Krzyknęłam lekko przestraszona, kiedy zauważyłam, że jeden z nich załadowuje broń. Wzdrygnęłam się lekko, kiedy poleciała ona prosto na nas. Zrobiło mi się gorąco, a serce zaczęło walić jeszcze głośniej, kiedy usłyszałam strzał. Później nastała głucha cisza. Kolejne przeładowanie i znowu strzał. Posypał się tynk z dachu, a jeden z napastników podszedł do mnie. Kolor jego oczu zdawał się być wręcz przerażający. Złapał mnie za ramię, a wtedy poczułam mocne szarpnięcie. Napastnik poleciał do tyłu, a popatrzyłam na osobę, która zadała cios. Matt. Stoi najeżony jak koty. Plecy ma wystawione do góry, a ręce w dół. Palce zaciśnięte w pięści, a mi serce całe łomocze, bo zauważyłam jak kilka chłopaków podchodzi do niego i łapie go za ręce uniemożliwiając mu zadanie kolejnego ciosu. Trochę się szarpał, ale przestał. Nie powinien, ale ja też tak zrobiłam. Zanim zdążyłam o czymkolwiek pomyśleć jeden z napastników, który trzymał Matta, spadł na ziemię. Resztę widziałam jak przez mgłę. Moja ręka, która powoli opada. Matt, który próbował się do mnie dostać. Blokada w dłoniach uniemożliwiająca mi poruszanie ich. Zaczęli mnie popychać, a ja odwróciłam się do tyłu. Za mną szedł Matt trzymany przez dwóch mężczyzn. Popchano mnie do przodu i się odwróciłam. Wyszliśmy na zewnątrz, a po chwili weszliśmy do środka auta. Z tyłu siedziałam tylko ja i Matt, a z przodu dwójka mężczyzn. Wyjechaliśmy spod klubu z piskiem opon. Po chwili oboje ściągnęli kominiarki. Nie wiedziałam co o tym myśleć, bo przecież żaden bandyta nie pokazuje swojej twarzy nikomu. Spoglądnęłam na Matta, ale ten tylko zaczął się śmiać.
- Powinniście ściągnąć te kominiarki wcześniej albo chociaż mnie uprzedzić to bym ją nagrał. Jej mina jest niezastąpiona - powiedział Matt i oparł się o przedni fotel tak, żeby być z nimi na równo - Podwieziecie mnie w jedno miejsca?
- Może jeszcze frytki do tego - odezwał się czarnowłosy - Ty płacisz za paliwo?
- A nie?
- W sumie - odezwał się brunet, a ja zaczęłam się zastanawiać o co w tym wszystkim chodzi.
Byłam w klubie. Tańczyłam z Edem. Wróciłam na lożę. Napad. Próba obrony. Znalezienie się w aucie. Śmiech Matta. Nie, nadal nic nie rozumiem. Westchnęłam głęboko lekko zirytowana i oparłam głowę o zagłówek fotela.
- A jej co? - odezwał się czarnowłosy kierowca,
- Chyba znowu chce cię uderzyć - powiedział Matt i przysunął głowę bliżej mnie - Co się dzieje?
- O co w tym wszystkim chodzi?
- Mówiłem, że to nie jest miejsce dla ciebie, a ty nie chciałaś słuchać, więc musiałem wyprowadzić cię siłą.
- Skąd oni mają broń?
- Zabawkę każdy może kupić - szturchnął mnie lekko w ramię i zwrócił znowu do rozmowy z mężczyznami - Macie to co chciałem? - obydwoje pokiwali głowami - To dobrze.
CZYTASZ
Fucking maze
Ficção AdolescenteLosy dziewczyny, która spotyka Matthew z opowiadania "Nowy współlokator" (Nie trzeba czytać. Po prostu Matt to dziecko diabła) Czy połączy ich miłość taka jak Nicole i Tobiasa? Ona nie wierzy w miłość, a on to diabeł/szatan, który przy niej od począ...