Weszłam wczoraj do domu w całkiem dobrym humorze. Mógł być lepszy, ale Matt zdecydował, że nie będzie do mnie dużo mówił. Tak więc oto trochę zła i trochę szczęśliwa wróciłam do domu. Dlatego, kiedy mnie odwiózł chciał coś powiedzieć, ale miał wystarczająco dużo czasu na to, więc po prostu wyszłam z auta. On również to zrobił. Nie chciałam z nim rozmawiać. Co miałabym mu powiedzieć? Dlatego tylko podziękowałam za dzień mimo tego, że nie było zbyt doskonale, i poszłam do domu. Od razu pobiegłam do pokoju i patrzyłam co on zrobi. Ku mojemu zdziwieniu nie siedział jeszcze w samochodzie, ale w tym samym miejscu co go zostawiłam. Patrzył przez jakiś czas w drzwi. Później było normalne, bo wsiadł do auta i odjechał. Nie mogłam przez to spać dość długi czas, bo rozmyślałam nad tym co miał mi do powiedzenia. Jednak cieszyłam się że tak postąpiłam.
Teraz jestem w szkole i będę starała się unikać go jak ognia. Jakoś nie jest to trudne, bo jego nie ma dzisiaj w szkole. Nie jestem z tego powodu szczęśliwa, bo przez cały poranek myślałam nad tym co zrobić, aby unikać go szerokim łukiem. Przez niego spóźniała bym się prawie do szkoły, a on nawet nie raczył się w niej pokazać.
- Vince! - usłyszałam podniesiony głos nauczycielki od geografii. Dlatego od razu powędrowałam wzrokiem z okna na kobietę. Chyba lubię tylko jedną nauczycielkę w tej szkole i na pewno nie jest to ona - Raczyłabyś patrzeć chociaż na to co robię jeśli mnie nie słuchasz? - mogłabym wybrać opcję, aby poprowadzić z nią dyskusję na temat, że przecież słuchałam jej, ale nie mam jakoś na to ochoty. Dlatego pokiwałam tylko głową - Jeśli już nikt inny nie przeszkadza to możemy zająć się lekcją.
Nienawidzę Pac. Nauczycielka geografii wygląda jakby wiecznie ją coś bolało i nigdy nie uśmiecha się na pierwszych wspólnych lekcjach. Podobno wyrabia tak sobie strach wśród młodzieży tylko po to, aby słuchali na jej lekcjach. Zupełnie jakbyśmy pisali z tego jakiejś ważne kolokwium. Czasami nie rozumiem postępowania nauczycieli nawet po tylu latach. Kobieta po czterdziestce z krótkimi, rudymi i zawsze rozpuszczonymi włosami oraz okularami na nosie. Nie za bardzo wyróżnia się pośród tłumu, a jej uśmiech jest bardzo rzadko spotykany. Dlatego uważana jest za mimozę.
Próbowałam przez całą lekcję skupić się na Pac. Na tym co mówi i robi, ale za każdym razem moje oczy uciekały na okno, żeby pooglądać kapiący deszcz, a moje myśli zaprzątała jakaś niedawno usłyszana piosenka, którą chyba nigdy nie pozbędę się z głowy. Nie usłyszałam ani jednego słowa z ust Pac, ale usłyszałam dzwonek. Słyszymy tylko to co chcemy słyszeć. Jak to idealnie teraz pasuje.
Wyszłam na korytarz i od razu skierowałam się do stołówki. Ludzi jak zawsze jest całe pomieszczenie. Cameron z Giną nie siedzą przy stoliku z Mattem od kiedy dowiedział się o tym. Dokładniej to on nie siedzi z nimi. Czasami widuję go jak siedzi przy stoliku z jakimś dziewczynami lub chłopakami, a nawet mieszanie. Jednak częściej nie ma go na stołówce. Wczoraj w ogóle go tutaj nie było albo ja go nie widziałam. Jednak bardziej obstawiam tą pierwszą opcję ze względu na to, że tam gdzie on tam i Robert. Nie wiem dlaczego już nie rozmawia z Edem, ale jakoś mało mnie to obchodzi. Ostatnio jednak Rob siedzi z przypadkowymi ludźmi, a Matta przy nim nie ma.
Mimo to postanowiłam się tym nie przejmować, ale dalej zajmować się tym co zazwyczaj. Dlatego wzięłam zrobioną bułkę od kucharki i zaczęłam kierować się na zewnątrz. Mimo, że nie ma dzisiaj Madeline to postanowiłam nie zmieniać tego co już wiadome. To nadal jest nasze miejsce. Mimo, że nikt o tym nie wie.
Usiadłam na trawie opierając się o pień drzewa. Cień, który dzisiaj dawał sprawiał, że stawało mi się zimno, a to moja charakterystyczna cecha. Tylko w naprawdę upalne dni jest mi ciepło. Dziś tak nie jest. Mimo to zamknęłam oczy i postanowiłam rozkoszować się przyjemną ciszą i śpiewem ptaków, których tu nie ma, ale wyobraźnia zawsze jest dobra.
- Przeszkadzam? - otworzyłam oczy i zobaczyłam Paulę. Dawno z nią nie rozmawiałam. Przez Matt i pracę w kawiarni nie mam czasu nawet dla Madeline - Jeśli chcesz mogę sobie pójść - machnęłam rękom i poklepałam jej miejsce obok siebie na którym po chwili usiadła - Nie ma dzisiaj Matta i jest trochę nudno.
- Mhmm - mruknęłam wgryzając się w bułkę z sałatą - Po co ci on? Bez niego jest lepiej - choć mówię tak ze względu na to, że jestem na niego zła to nie ma to tutaj znaczenia - Chociaż co ja mogę wiedzieć - przewróciłam oczami udając, że tak naprawdę nic między nami się nie wydarzyło. Nie liczmy pocałunków i wczorajszej "randki" - Przecież go nie znam.
- Jak to nie znasz? Przecież to brat twojej przyjaciółki i mój przyjaciel. Poza tym miałaś go chyba bliżej poznać.
- Nazwał mnie dziwką i odwiózł do domu, a...
- To nie jest podobne do niego - przerwała mi - On nigdy by się tak nie zachował. Gardzi takimi ludźmi. Nie potrafi nawet mnie źle nazwać. Nawet na swoją siostrę mówi po imieniu. Uważa, że kobietą należy się szacunek za to, że użyczamy im z własnej woli pochwę. Oczywiście każdy robi o sobie opinię i ma prawo niektóre osoby nazwać dziwką. Skoro same z siebie tak nazywają - w końcu przestała nawijać jak nakręcona katarynka. Czy ona w ogóle oddycha?
- ...a później mnie przeprosił - dokończyłam swoje zdanie, a Paula opuściła dolną szczękę. Z jej ust powstało wielkie "o" - Wczoraj się spotkaliśmy tak jak wcześniej - mogę przecież użyć innych słów na określenie randki. Przecież to nie jest przestępstwo - Tak się mają sprawy do dziś. Nic nie może wiecznie trwać nawet love story.
- To dziwne, bo Edward mówi, że byliście na randce z Mattem. Nawet Robert to potwierdza. Myślałam, że ty też to potwierdzisz tak jak Matt.
- Może to była randka, ale ja się tak nie czułam.
- A jak się miałaś czuć?
- No właśnie nie wiem. Na pewno nie tak, żebym myślała, że jestem tam niepotrzebna i zawracam mu tylko swoją osobą czas.
- Na pewno tak nie myślał.
- Skąd ty to możesz wiedzieć? Owszem znasz go od przedszkola. Owszem to długi okres czasu i mogłaś go bardzo dobrze poznać. Nawet możesz znać jego myśli, ale to wciąż jest Matt i nigdy nie wiadomo co on wymyśli - wstałam z trawy słysząc dzwonek oznajmiający koniec przerwy. Dlatego zaczęłam zbierać swoje rzeczy i postanowiłam iść na lekcję - Nigdy nie poznasz do końca drugiego człowieka. Nawet jeśli ci się tak wydaje. Zawsze zrobi coś czego nawet byś go o to nie posądzała. Nawet byś o tym nie myślała. Po prostu ludzie są fałszywi. Taka nasza natura - odwróciłam się na pięcie i weszłam do szkoły, a następnie na fizykę.

CZYTASZ
Fucking maze
Teen FictionLosy dziewczyny, która spotyka Matthew z opowiadania "Nowy współlokator" (Nie trzeba czytać. Po prostu Matt to dziecko diabła) Czy połączy ich miłość taka jak Nicole i Tobiasa? Ona nie wierzy w miłość, a on to diabeł/szatan, który przy niej od począ...