Rozdział 7

74 6 5
                                    

Co ja teraz zrobię. Przecież jej nie znajdę  nawet gdybym szukał przez resztę dnia lub nawet tygodnia. Ale uznałem że pójdę w lasek obok kiosku i ławki żeby sprawdzić czy przypadkiem tam nie pobiegła. Nie było jej Szukałem dosłownie wszędzie  za każdym drzewem, pod każdą ławką. Musiałem szukać dalej nie mogłem przecież pozwolić na to żeby się zgubiła. Zastanowię się gdzie pójść i zobaczyłem bagno. Brownyn nie poszła by w tamto miejsce  ale postanowiłem że i tak jej tam poszukam. Stawiałem stopy ostrożnie ale szybko tak żeby zbytnio nie ubrudzic się w błocie. Nie widziałem jej wiec zacząłem wracać ale nagle   nagle usłyszałem krzyk Brownyn. Odwróciłem się i  zobaczyłem głucholca który ją trzymał i stał  kilka metrow dalej ale go nie wyczułem. Dziwne czyżby moja osobliwość zanikeła? Stałem tak wpatrywać się w głucholca, bo nie miałem pojęcia co zrobić. Nie stał blisko ale widziałem go bardzo donkadnie. Brownyn wrzeszczała jak opętana próbując  uwolnić się z mącek głucholca. Biła go szarpała ale to nie pomogło. A ja stałem jak zachpnotyzowany.
- Jacob  zawładnij nim!!!- zawołała ale ja nie mogłem.Nie dlatego ze nie chciałem ale dlatego że poprostu niepotrafiłem. Jakby moja osobliwość zanikała. Nie wiedziałem co się dzieje ale chciałem pomóc Brownyn.
- Zrób coś Jacob!!!- wrzeszczala bo glucholec zaczął owijania się macjami w okół jej ciała gotowy w każdej chwili ją  zjeść. 
- Puść ją i idź stąd!- krzyknąłem w języku głucholców i poczułem ze uderza mnie macka. Uderzenie było mocne, prosto w głowę. Upałem na ziemię i prawie nic nie widziałem. Kontury były  niewyraźne , ale zobaczyłem Brownyn. Nie wiem co robiła ale przynajmniej wiem ze tam była. Potem nie widziałem już nic tylko ciemność.

************************************
Jednak w tej ciemności była jakaś jasność. W tej niezwykłej jasności widziałem wszystkie moje dni jakbym...umierał... Zobaczyłem  wszystkie chwile mojego życia czyli też te mile chwile z Dziadkiem i z Emma. Te dobre ale też te złe. Zobaczyłem ile udało mi się zdziałać i ile  pojawiło się błędów . To było tak jakbym jeszcze raz przeżył swoje życie... było w nim  Tyle kłamstw tyle oszustw tyle podłości tyle egoizmu  tyle gniewu tyle nienawiści tyle strachu ale  też tyle dobra tyle współczucia tyle śmiechu tyle radości tyle dobra tyle miłości. Czyli wszystko to co składało się na moje niezbyt długe życie... Potem pojawił się mój sen który miałem często po utracie dziadka. Tylko teraz był bardziej rzeczywisty... bałem się , nie ukrywam. Bardzo się bałem oj bardzo. CIEMNOŚĆ.  Nie było już nic... tylko słyszałem śpiew najpierw po nieznanym mi języku (ale wydaje mi się że polskim) a potem w  języku głucholców. To koniec...

Hej podobało się?  Sorki że taki krótki rozdział. Bardzo was proszę piszcie komentarze. Błagam !!!!
A na koniec chce wam życzyć wesołych Świąt Wielkanocnych. Smacznego jaka(jeśli jeszcze nie jest za późno) i mokrego dyngusa!

Osobliwe ZAGMATWANIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz