Rozdział 54

37 4 0
                                    

Siedzieliśmy tak w ciszy przez kilka kolejnych minut. Nie jestem najlepszym psychologiem, tylko  raczej ostatnią osobą którą prosi się o rady, więc tym bardziej było mi ciężko w obecnej sytuacji.
- Może kakao, poprawi ci humor?- zapytałem, a chłopak tyko popatrzył na mnie pogardą.
- Żarty sobie jeszcze ze mnie robisz?!- zdenerwował się i wyszedł. Znowu.
Miałem już tego dość. Uznałem że pójdę po mleko. Zastanawiałem się czy wziąć ze sobą Emme, ale ostatecznie zrezygnowałem. Wstałem i o mało nie przewracajac się o pudło z rzeczami które moja mama miała wynieść już dawno wyszedłem z garderoby. Byłem pewny, że mam w kurtce jakieś pieniądze, więc mogłem od razu udać się do wyjścia. Był tylko jeden problem. Musiałem przejść przez salon... Chciałem to zrobić szybko i bezboleśnie, bez żadnych zbędnych rozmowach  o kotach i i ich rasach. Szybkim krokiem zacząłem zmierzać do wyjścia. Jednak o ile ja widziałem tylko lewitującą książkę, Millard mnie zauważył.
- Znalazłeś Enocha?- zapytał jakby nie wziął pod uwagę, że chłopak żeby dojść do czegokolwiek musiał przejść przez salon.
- Tak...- odparłem zdziwiony i poszedłem dalej.
- Hej. Czekaj. Słyszałeś, co mówiło Ptaszysko?
- Nie- rzuciłem. Dopiero po chwili zrozumiałem co powiedział. - A o co chodzi?- dodałem szybko.
- Pani Peregrine dostała wiadomość pocztą gołębią z rady ymbrynek.- od razu przyszły mi do głowy najgorsze scenariusze.- Grupa ymbryn zrzeszyła się na rzecz działania anty upiorom i coś poszło nie tak... Przejęły rację upiorów i działają anty osobliwcom. Ucierpiało już kilka pętli i nie wszyscy wyszli z tego cało. Nikt nie ma pojęcia dlaczego tak się stało, a pani Peregrine nadała kategoryczny zakaz przebywania poza pętlą.- wytłumaczył ze spokojem.- Gdzie ty byłeś kiedy o tym mówiła?- zdziwił się i wrócił do czytania jakby nie przejmował się zupełnie, że jest duże prawdopodobieństwo, że zginiemy.
- Przecież to jest straszne...- powiedziałem przerażony.- Ptaszysko mówiło coś jeszcze?- zapytałem choć nie byłem pewien, czy chce wiedzieć.
- Jedną z ymbryn zmieszaną w tą sprawę jest panna Clangula czy jakoś tak.- dodał.
Wspaniale, teraz wszystko wydaje się jasne, przynajmniej bardziej niż wcześniej...
- Gdzie jest Ptaszysko?- zapytałem.
- Nie mam pojęcia, a słyszałeś o tym...
- Spieszę się, przykro mi- przerwałem mu i dumny że udało mi się uniknąć kolejnej bezcelowej rozmowy udałem się na poszukiwania ymbryny no i Enocha. Poszedłem do gabinetu pani Pergrine. Jeśli miała gdzieś być to tylko tam. Otwierając drzwi w głowie układałem sobie już co powiem. Poczułem się jak za dawnych lat kiedy nie wiedziałem że jestem osobliwy i jak każde normalne dziecko chodziłem do szkoły i musiałem wejść do pokoju nauczycielskiego. Nigdy wcześniej nie czułem takiego strachu przed Ptaszyskiem, ale teraz chodziło o sprawę życia i śmierci. Swoją drogą tak naprawdę dawno powinniśmy już nie żyć. Panna Clangula mieszka od nas niecałe pięć kilometrów a mimo to nasza pętla i jej obywatele są cali i zdrowi oprócz tych którzy w niewyjaśniony sposób zniknęli, uciekli bądź chcą doprowadzić do ją zniszczenia.
Wszedłem do pokoju i już chciałem zacząć rozmowę, kiedy uświadomiłem sobie że pani Pergrine tu nie ma. Zacząłem się trochę martwić. Ptaszysko nie przebywa nigdzie poza swoim pokojem bądź salonem i kuchnią. Poszedłem więc do kuchni mimo że byłem w niej 5 minut temu. Musiałem przejść przez salon gdzie w dalszym ciągu Millard czytał książkę. Musiałem uniknąć kolejnego wykłady o kotach czy innych ścianach.
- Jacob? A co ty tu znowu robisz? Nie miałeś być u Ptaszyska?- lewitująca książka zamknęła się i opadła bezwiednie na kanapie.
- Gabinet jest pusty przyszedłem sprawdzić czy nie ma jej w kuchni.
- Nikogo tam nie ma.- zapewnił mnie niewidzialny przyjaciel.
- W takim razie co się z nią stało?
- Nie mam pojęcia. Kiedy powiedziała nam o tej aferze z ymbrynkami poszła do swojego pokoju...
- Przecież mówiłeś... no dobra nie ważne.- westchnąłem i poszedłem w stronę kuchni.
Teraz ważne było tylko aby znaleźć panią Peregrine. To w sumie zabawne, że tyle ludzi gubi się w moim domu. Nigdy wcześniej nie sądziłem, że mniejsce w którym mieszkam będzie źródłem tylu nieszczęść i dziwnych zjawisk. Wszedłem do kuchni. Na blacie w dalszym ciągu leżał kubek i łyżeczka ale dopiero po chwili zauważyłem jeszcze Enocha. Siedział w rogu i był wyraźnie przerażony.
- Co się stało?- zapytałem mając nadzieję że nie chodzi znowu o kakao
- Pani Peregrine...- powiedział cicho i wskazał palcem na okno.
Spojrzałem przez nie i widok który zobaczyłem zapamiętam na zawsze.

Hej! Jak zapowiadałam kolejny rozdział będzie w maju. Mamy maj, jest nowy rozdział. Udanej majówki wam życzę!

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 02, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Osobliwe ZAGMATWANIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz