- Proszę aby Jacob i Viktor stawili się u mnie za 10 minut- usłyszałem głos pani Peregrine. Od razu wiedziałem, że szykują się kłopoty... Pewnie znowu mi się oberwie , a Viktor zostanie wynagrodzony za to jaki on to nie jest cudowny... co w ogóle oni w nim widzą?! Przecież nie uratował im życia. Po prostu przyszedł i zaczął się we wszystko wtrącać (w niektóre rzeczy nawet za bardzo...). Nikt nie chciał mi wierzyć, że on i Medy coś knują. Ale z drugiej strony, to ja ostatnio siedziałem w pokoju i nie chciałem nikogo widzieć. Może już o mnie zapomnieli...
No nic trzeba było się stawić u pani Peregrine, wiec poszedłem do jej pokoju. Westchnąłem i powoli otworzyłem drzwi. Ku mojemu zdziwieniu stali tam Emma i Millard, a ymbrynki nie było.- Co wy tu robicie?- zapytałem przecierając oczy (od jakiegoś czasu zacząłem to robić zawsze jak kogoś zobaczyłem. Tak na wszelki wypadek).
- A może byś się najpierw przywitał... nie rozmawialiśmy od kilku dni - powiedziała Emma
- No właśnie, ostatnio bardzo dziwnie się zachowujesz...- przytaknął Millard. Postanowiłem poczekać aż przyjdzie pani Peregrine i do tego czasu już się nie odzywać. Na szczęście mię musiałem czekać długo, bo już po kilku sekundach do pokoju weszła ymbryna. Odetchnąłem z ulgą, ale oczywiście nie mogło być tak cudownie. Za panią Peregrine szedł Viktor. Nic nie powiedział, ale stanął obok mnie i popatrzył na z zażenowaniem. Przetarłem oczy, ale niestety chłopak cały cas tam był.
- Mam nadzieje, ze wiecie po co was tu zwołałam...- powiedziała ymbryna spoglądając na mnie.
- Wie przynajmniej jeden z was- dodała szybko ale i tak nie popatrzyła na Viktora.
- Och, co się stało ymbryno? Przeżyjemy? - zapytał chłopak z ewidentnie udawanym strachem.
- Spokojnie, chodzi o pewną książkę...- powiedziała pani Pregrine i znowu popatrzyła na mnie jakby chciała mnie zabić...
- Jacob... może ty coś o tym wiesz?- zapytała ymbryna...
- Wiem o leksykonie ymbrynek, ale....- przerwałem, bo nagle wszyscy zaczęli się na mnie patrzyć, jakbym był jakimś złodziejem, ale ja przecież nic nie ukradłem. - To znaczy... ja po prostu już widziałem te książkę kiedy tu wcześniej przyszedłem...- próbowałem się wytłumaczyć, ale to chyba tylko pogorszyło moją sytuacje
- Poszło łatwiej niż myślałem- zaśmiał się cicho Viktor, ale tylko ja to słyszałem.- Sam się przyznał...- dodał głośno i podszedł do drzwi.
- Czekaj Viktor- zawołała pani Pregrine- mam jeszcze 2 sprawy, a tak dokładniej 3.- dodała. Chłopak wrócił na miejsce.
- Zacznijmy może od sprawy Emmy. Otóż jadę z nią za tydzień do osobliwego lekarza. Wiec ty Viktor zostaniesz i zaopiekujesz się dziećmi, a Jacob... jak chcesz możesz z jechać z nami, chyba, że wolisz pilnować swojego domu.-oznajmiła Pani Peregrine. Od razu pomyślałem o możliwościach jakie miałem kiedy ymbryny nie było. Jedyne co psuło mi trochę tą radość, to to, że Viktor zostawał i oczywiści to on jak zwykle zajmował się najważniejszą sprawą tym razem akurat podopiecznymi.
- Zostanę- powiedziałem i nikt tego nie skomentował, co bardzo mnie ucieszyło.
- Teraz, jeśli pozwolicie chciałabym porozmawiać tylko z Jacobem i Viktorem. - oznajmiła ymbrynka- możecie na chwile wyjść - poprosiła Emme i Milarda. Wykonali prośbę, a my zostaliśmy sami.
- Jacob... prosiłam cie, żebyś pogodził się z Viktorem, a ty robisz wszystko żeby do tego nie doszło- załamała się ymbrynka
- Ja chciałbym bardzo żeby między nami była zgoda, ale Viktor mnie po prostu denerwuje
- Jacob, proszę, Viktor nie zrobił ci nic złego. On chce żebyście byli przyjaciółmi- odrzekła pani Peregrine
- Jake- jak ja nie lubiłem jak on tak do mnie mówił- co ci się stało? Myślałem, że jesteś lepszym kolegą...
- Jacob...- powiedziała już zmęczona tym ymbryna
- Ja Viktora nie uważałem, nie uważam i nie będę uważał za kolegę, a tym bardziej za przyjaciela. On naprawdę coś knuje...- zwróciłem się do pani Peregrine stojąc tyłem do chłopaka.
- Róbcie co chcecie, tylko nie proście mnie już więcej o pomoc w tej sprawie.
- Ja i tak nie potrzebowałem pomocy- odparłem
- Wspaniale...- uśmiechnął się Viktor- Chyba Emma i Milard mogą już przyjść- dodał i zawołał ich. Kiedy byliśmy już wszyscy ymbrynka usiadła i zaczęła temat najtrudniejszy ze wszystkich.
- Wasza czwórka jest najbardziej rozumna, wiec muszę wam coś powiedzieć. Przez jakiś czas myślałam, że znajdzie się jeszcze jakiś ratunek. Razem z Millardem szukałam w wielu książkach jakiejś podpowiedzi, ale niestety, Enocha nie da się już uratować...- Pani Peregrine zaczęła płakać.
- A ambrozja?- zapytałem z nadzieją
- To pomaga tylko w 30%- powiedział Millard- Będzie dobrze- dodał.
Wiedziałem, że wcale nie będzie dobrze. Enoch umarł na zawsze i nikt z tym nic nie mógł zrobić...
Hejka!
Nie wiem co mam wam napisać...
Enoch nie żyje, trudno...
Taki los...
CZYTASZ
Osobliwe ZAGMATWANIE
FantasyKolejna część z serii osobliwy dom pani Peregrine. Jak widać po samym tytule książka jest zagmatwana, więc nie wiem ile jeszcze rzeczy się w niej wydarzy... UWAGA!!! W książce mogą się pojawiać spojlery do serii o osobliwym domu pani Peregrine.