Rozdział 38

16 3 0
                                    

Wszyscy zdarzyli już się rozejść. Stałem sam przy drzwiach i patrzyłem w głąb kuchni. Coś mi tam nie pasowało, ale nie wiedziałem co. Poszedłem tam, ale nadal nie mogłem wykryć co jest nie tak. Popatrzyłem przez okno na puste podwórko i dopiero po dłuższej chwili zorientowałem się  ze przy drzewie stoi nie ko inny jak  Finlay.  O mało co się nie wywróciłem. Czego on u nas szuka! Nie wiedziałem co mam zrobić. Gdybym wyszedł naraziłbym się na chłopaka, ale z drugiej strony gdybym został, prędzej czy później Finlay wszedłby do mojego domu i mogłoby się to skończyć dużo gorzej. Postanowiłem, że wyjdę i załatwię sprawę po męsku. Poszedłem do drzwi, założyłem buty i juz miałem nacisnąć klamkę kiedy usłyszałem za sobą głos, który ewidentnie należał do Viktora.

- Gdzie ty się wybierasz?

- Nie mogę wyjść z własnego domu?!

- Oczywiście, że możesz,ale teraz ja odpowiadam za twoje bezpieczeństwo- powiedział to tak sarkastycznie, ze już chyba bardziej się nie da. - Chcesz żeby to się skończyło tak jak w moim przypadku?- zapytał po krótkiej  chwili ciszy.

- Po pierwsze, nie wychodzę z pętli. A po drugie, widzę głucholce i potrafię je kontrolować- odparłem.

- Lepiej na zimne dmuchać

- Przestań udawać takiego opiekuńczego Viktor. Słabo ci to wychodzi...- odpowiedziałem i odwróciłem się w stronę wyjścia. Nie zdążyłem nawet chwycić klamkę, bo drzwi się otworzyły i do mojego domu wpadł Finlay.

- Hej, Jake! Co tam u ciebie?!- przywitał się- dawno się nie widzieliśmy- dodał. Nic nie odpowiedziałem, bo Finlay i Viktor bez wytłumaczenia udali się w gląb korytarza. Poszedłem za nimi i bez zastanowienia wszedłem do pokoju Viktora.

-Co wy robicie!?- krzyknąłem

- Jacob, nie denerwuj się. Nie cieszysz się, że wpadłem?- zapytał z tym swoim uśmieszkiem Finlay

- Jak pani Peregrine się o tym mowie...- zacząłem

- Myślisz, że uwierzy, że ja, zabójca waszego przyjaciela Enocha, przyszedłem tu do was i zadawałem się z jej najbardziej zaufanym podopiecznym?- dokończy  za mnie chłopak. Nic nie odpowiedziałem bo faktycznie, chłopak miał rację. Pani Peregrine zaśmiała by się gdybym jej o tym powiedział...

- I lepiej nie wtrącaj się w nasze sprawy, bo...- urwał  podszedł od mnie i wystawił swoją rękę przed moją twarz. Szybko wyszedłem i udałem sie do swojego pokoju. Otworzyłem okno, żeby słyszeć rozmowę chłopaków. Musiałem sie dobrze wsłuchać, żeby coś usłyszec ale w końcu sie udało.

- No i co. Zamierzasz zostawić go martwego na zawsze?- usłyszałem głos Viktora

- A dlaczego nie? On nie jest martwy tylko porządnie zatruty. Daj znać jak przestanie oddychac, wtedy pomyślimy

- Finlay...

- Nie chce mi się marnować cennych godzin mojego życia na szukaniu antidotum. To naprawde nie trwa chwile. A tak poza tym to ten chłopak strasznie mnie denerwował

- Trzymaj się planu... już dosyć narobiłeś kłopotu zatruwając nie tego  człowieka - westchnął Viktor.

- Bardzo przepraszam że byłem zdenerwowany, a jak jestem zdenerwowany to zatruwam pierwszą lepszą osobę. Chcesz być następny?

- Nie przeszedłeś tu po to żeby mnie zabić, tylko po to, żeby porozmawiać.

- No właśnie gdzie jest Medy?- zapytał zupełnie zmieniając ton głosu

- Ma ostatnio jakiegoś focha. Uznała, że dopóki Enoch jest martwy nie miesza się w nasze sprawy.

- Nie dam się wrobić

- Ale ja mówię serio!- w tym momencie szum pralki zakłócił mi ich podsłuchiwanie.

Wyszedłem na korytarz i i przyłożyłem ucho do  pokoju w którym byli. Nic nie słyszałem.Nagle otworzyły się drzwi, a ja upadłem na podłogę.

- Podsłuchiwałeś - zapytał oburzony Viktor.

Wiedziałem już, że będę miał niemały problem...


Hej! Cieszycie się z powrotu Finały'a?

Osobliwe ZAGMATWANIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz