Rozdział 40

14 3 0
                                    

Staliśmy tak jeszcze przez chwile. Viktor opierał się o ścianę mówiąc co chwile o tym jaki on to jest wspaniały. Finlay stał obok mnie trzymając mocno moją rękę, a ja nawet nie próbowałem się wyrwać, bo wiedziałem, że nie ma to większego sensu. Medy siedziała przy ścianie i patrzyła na nas jakbyśmy byli jakimiś kosmitami.

- No to co Jacob? Jakieś ostatnie życzenie?- zaśmiał sie Finlay i złapał moją rękę jeszcze mocniej. Chciałem już coś powiedzieć, ale nagle do pokoju wbiegła zdyszana Clarie. Finlay momentalnie odskoczył ode mnie, a Viktor ewidentnie był zakłopotany. Dziewczynka popatrzyła na nas i uśmiech zniknął z jej twarzy. Wydawała się lekko wystraszona.

-Co wy tu robicie?- zapytała

-yyyyyyyyyyyyyy... Mamy bardzo ważne dorosłe zebranie...- oświadczył z powagą Viktor.

- Aha...- odparła

- Tak, tak my tu rozmawiamy o bardzo poważnych sprawach które powierzyła nam pani Peregrine.-dołączył sie Finlay.

- Mogę porozmawiać z wami.-powiedziała radośnie dziewczynka. Zdziwiłem się, bo odpowiedziała mu jakby go dobrze znała. Czyżby coś mnie ominęło?

- Niestety nie. To zdecydowanie nie jest miejsce dla takich małych dziewczynek jak ty- odparł.

- Ale przecież Jacob jest ode mnie młodszy...- zauważyła Clarie.

- Masz racje. Trzeba go stąd wyrzucić.- przytaknął Viktor.

- Nie możemy. bo to jest jego dom, więc może sobie siedzieć gdzie chce- powiedziała Medy.

- Ale to jest nasza pętla, wiec nie może nam wchodzić pod nogi- wykłócał sie Viktor.

- No niby tak, ale...- nie skończyła bo urwała jej Clarie.

- Chwilkę... skoro macie tam jakieś swoje bardzo ważne i poważne zebranie to dlaczego siedzicie w ciasnej garderobie, a nie na przykład w pokoju Jacoba albo jakimś innym normalnym miejscu?- zapytała dziewczynka, jakby to ją najbardziej interesowało.  Zatkało nas wiec nikt nie odpowiedział. - No nic, skoro wasze spotkanie już sie chyba skończyło, to pomóżcie mi przynajmniej schować się bo razem z Olive, Bronwyn, Horacym i Milardem bawimy się w chowanego. Rzadko się zdarza, że bawimy się całą piątką wiec nie chciałabym sobie zepsuć zabawy.- dodała po dłuższej chwili milczenia.

- Niech zgadnę. Milard szuka...- zaśmiała się Medy próbując chyba zapomnieć co się stało kilka minut temu.

- Oczywiście, zawsze jest zabawnie kiedy się tak bawimy. Milard chodzi za nami a my nawet o tym nie wiemy.

- Obawiam się, że będziesz sobie musiała znaleźć inną kryjówkę.- powiedział Viktor.

- Prosze... mogę zostać?- zapytała z nadzieją dziewczynka

- No dobra...- westchnął chłopak. Wiedziałem, że gdyby pani Peregrine nie powierzyłaby mu opieki nad dziećmi odpowiedziałby zupełnie inaczej.- Ale postaraj się być cicho i nam nie przeszkadzaj- dodał chłopak.- Na czym my skończyliśmy?- powiedział zwracając sie do nas. Na tym, że razem z Finlay'em chcieliście mnie zabić- pomyślałem, ale nie powiedziałem tego na głos.

- Rozmawialiśmy o tym, kto będzie robił posiłki w czasie tych 2 tygodni- wymyślił Finlay.

- Ach tak... więc jak już wcześniej ustalaliśmy Jacob będzie zajmował się ogólnym porządkiem w domu więc jak dorzucimy mu jeszcze posiłki będzie ok.

- Ale wtedy nie będzie sprawiedliwie- poskarżyła się Clarie.

- Czy my cię pytamy o zdanie?- oburzył się Viktor.

-No nie, ale...- nie dokończyła bo do pokoju wpadła Bronwyn.

- Mogę się tu schować?- zapytała nie zwracając uwagi na nasze ,, zebranie''.

- Jeśli musisz... - westchnął Viktor

- Nie, nie możesz. Ja się tu chowam!-krzyknęła Clarie.

- Nie krzycz tak bo nas Milard  znajdzie- uciszyła ją Bronwyn.

- Jakbyś tu nie przyszła to by było mniejsze prawdopodobieństwo że nas znajdzie!

- Wcale nie!!!

- Wystarczy dziewczyny- powiedziałem

- Teraz jeszcze ty się wtrącasz?!- zdenerwowała się Brownyn.

- Spokojnie...- odparłem, chciałem dodać coś jeszcze, ale do garderoby weszli Milard, Horace i Olive.

- Wy zawsze musicie psuć każda zabawę? Jeśli się chowacie razem to bądźcie cicho!- oburzyła się dziewczynka.

- A pomyśleć, że zamiast tego mogłem sobie poczytać- westchnął Milard

- Mam już tego dosyć!- oświadczył Viktor

- Ja też- przytaknął Finlay i obaj wyszli z ciasnej i zatłoczonej już garderoby.

To niesamowite! Niby taka niewinna zabawa w chowanego, a uratowała mnie chociaż chwilowo przed śmiercią.

- Dzięki!-powiedziałem i poszedłem  do swojego pokoju.

Hej!

Jak tam w szkole?

Osobliwe ZAGMATWANIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz