Rozdział 23

57 5 20
                                    

Po tym wszystkim co się stało, nie chciało mi się juz siedzieć w tej pętli... Miałem tylko ochotę znaleźć wyjście z tego domu, no i przy okazji Emme. Nie miałem jednak pomysłu jak się do tego zabrać. Po korytarzach krążyłem już wiele razy, a jeszcze nigdy nie udało mi się dojść tam gdzie chciałem. Nigdy też nie jadłem z nimi posiłków, a Finlay przynosił mi coś do przegryzienia. Bałem się to jeść, ale nie chciałem umrzeć z głodu. Ogólnie ostatnio wszyscy ( a mówiąc wzyscy mam na myśli Finlay, bo tylko go widuje) są dla mnie jakoś dziwnie i strasznie mili. Po tym wydarzeniu z pokojem internetowym, chłopak starał się ze mną nie gadać, co sprawiało mi przyjemność, bo zwykle jak że mną rozmawiał to wywyrzszał siebie, a dla mnie był chamski. Uznałem że muszę mu powiedzieć, że chcę z tąd iść, bo miałem nadzieję, że mi pomoże... Musiałem znowu wybrać się na wyprawę po labiryntawych korytarzach. Tym razem już po 2 minutach znalazłem Franka. Natychmiast przestałem myśleć o wszystkim.
- Hej- przywitał się
- Cześć
- Dlaczego nie jesteś na śniadaniu? - zapytał zdziwiony.
- No bo...- Ciągnąłem jak głupi
- Wiem o co ci chodzi, zaprowadzi cie- zaproponował, a ja byłem bezgranicznie szczęśliwy. Nie szliśmy długo. Wystarczyło kilka sekund i byliśmy w salonie.
- Jacob! Gdzieś ty się podziewał?- zapytała pani Jelly jakby nie widziała mnie z 10 lat.
- Ja...
- Już nic nie mój, tylko siadaj i jedz - zachęciła mnie ymbrynka. Usiadłem i ostrożnie wziąłem do ręki kawałek gęsi. Byłem głodny, ale nie chciałem znowu wylądować w beczce, wiec juz sam nie wiedziałem co mam zrobić. Popatrzyłem na wszystkie dzieci. Jadły, wiec postanowiłem zrobić to samo. Po pierwszym gryzie, uznałem, że ta gęś nie jest zatruta, wiec mogę ją spokojnie spożyć. Po posiłku chciałem poszukać pokoju z internetem, ale pani Jelly oznajmiła, że chcę żebym zobaczył resetacje pętli
- Resetacje?
- Tak. Resetować, to znaczy uruchamiać od nowa, zaczynać od początku prace programu lub sprzętu. W przypadku pętli chodzi o to- zaczął tłumaczyć mi John
- Cicho!- przerwałem mu- przecież wiem o co chodzi!
- Twoja gestykulacja i sposób mówienia sugerowały na to że nie wiesz- tłumaczył się dwulatek.
- Ale wiem...
- No dobrze bez kłutni- zaśmiała się (jak w prawie każdej sytuacji) pani Jelly. Nie miałem pojęcia dlaczego resetuje pętle, ale miałem nadzieję, że to coś ciekawego... Wyszliśmy wszyscy na dwór. Nie widziałem nikogo ani niczego, co mogłoby doprowadzić do śmierci. Czekałem i czekałem i nic. W końcu już nie wytrzymałem.
- Czy coś się w końcu stanie?- zapytalem i w tej samej chwili rój ptaków (każde zwierzę wielkości jajka kury) nadleciało nie wiadomo z której strony. Stworzonka leciały bardzo szybko. Myślę że gdyby pani Jelly nie zresetowała pętli zostałoby z nas tylko nędzne podziurawione flaczki. Chciałem zobaczyć ten efekt resetacji na takim gronie ptaków, wiec nie zamknąłem oczu. Ten widok istotnie był niezwykły. Aż nie umiem tego opisać. Po całym widowisku chciałem wrócić do domku, ale pani Jelly powstrzymał mnie.
- Zaczekaj....- powiedziała znowu z uśmiechem. Zrobiłem to o co poprosiła. Po kilku sekundach zobaczyłem coś, a bardziej kogoś i nie mogłem w to uwierzyć. Zza drzewa wyszedł Hugh.
- Hugh?- zapytałem, ale on najwyraźniej mnie nie usłyszał
- Nie pozwolę sobie na takie traktowanie. Wypuścicie mnie z tej pętli albo będzie z wami źle... - warknął
- Nicki, zaprowadz go- poprosiła pani Jelly nadal uśmiechnięta (co doprowadzało mnie już do szału).
- Co tu się dzieje?- zapytałem kiedy chłopcy odeszli juz na bezpieczną odległość
- Znasz tego pszczelarza?- radośnie zdziwiła się pani Jelly.
- Tak. Mieszkał ze mną z pętli.... ale co tu się dzieje?
- Ten chłopiec przyszedł do nas jakieś 3 albo 4 tygodnie temu i zaczął grozić nam pszczołami. Potem zniknął na kilka dni i pojawił się tuż po resetacji. Sam widziałeś...- radośnie opowiedziała ymbrynka
- To wszystko wyjaśnia...
- Ale co wyjaśnia? - zapytała z całkowitym zdziwieniem pani Jelly.

************************************

Był już wieczór, a dokładniej kolacja. Cieszyłem się, że miałem pokój najbliżej salonu i już nie musiałem błądzić po korytarzach. Tym razem nie jedliśmy gęsi tylko kanapki z serem i różnymi dodatkami. Po kilku dolewkach picia zabrakło nam soku, wiec pani Jelly musiała kogoś wysłać po napój do beczkowni, gdzie byłem zamknięty.
- Jacob! Jesteś tu nowy, wiec pójdź proszę po picie. Jest w beczce postawione najbliżej drzwi. - poprosiła radosna jak z reszta zawsze
- Dobrze pójdę- odparłem. Wstałem i podszedłem do drzwi beczkowni. Lekko nacisnąłem klamkę i wszedłem. Było ciemno, wiec zapalił świece która stała ma szawce. Wziąłem ją do ręki i podszedłem do beczki. Chciałem nalać soku, ale coś mnie powstrzymało. Uświadomiłem sobie, że gdzieś w tym pokoju siedzi biedna zagubiona Emma i czeka aż ją wyciągnę. Coś zapukało z wnętrza beczki, wiec postanowiłem do niej podejść i ja otworzyć.
Bylem 100% pewny, że znajdę w niej dziewczynę, ale to co było w środku zupełnie nie przypominało mi Emmy.

Cześć ! Podobało się?
Jak myślicie co albo kto jest w tej beczce? Kto zgadnie ten jest bardzo fajny!
Pa!

Osobliwe ZAGMATWANIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz