Wszyscy stanęli przy łóżku.
- Co to za zgromadzenie wokół mojej osoby?!- zdenerwował się chłopak po czym usiadł i szykował się żeby z niego zejść na podłogę.
- Enoch! Ty żyjesz!- ucieszyłem się.
- A dlaczego miałbym nie żyć? Nie rozumiem...- odparł i zszedł z łóżka.- Jestem trochę głodny. Jest coś do jedzenia?- zapytał zmieniając temat.
- Chwilę temu leżałeś martwy na łóżku i nie było z tobą żadnego kontaktu...- zauważyłem, ale chlopaka najwyraźniej mało to przejęło.
- Widzę, że chyba coś jest nie jasne. Żyłem cały czas. Słyszałem i czułem wszystko co się działo. Trucizna mnie sparaliżowala i nie mogłem się poruszać, teraz już wszystko jasne?- wytłumaczył i nie czekając na to odpowiedź kogokolwiek wyszedł z pokoju. Popatrzyłem na Finlay'a, który niewzruszony stał oparty o komode i patrzył w bliżej nieokreślone miejsce.
- Masz zamiar coś z tym, zrobić?- zapytałem, a on jakby długo ćwiczonym ruchem odwrócił głowę w moją stronę i podszedł kilka kroków.
- Nie. Odtrułem go, żyje i wszystko jest ok. Wykonałem swoją robotę i... I wydaje mi się że nic tu po mnie.- rzucił obojętnie, odwrócił się na pięcie i wyszedł z pomieszczenia.
- Świetnie- zauważyła Emma.
- Ale z Enochem wszystko będzie dobrze? Tak?- zapytała lekko przestraszona Olive.
- Miejmy nadzieję że tak- odparła dziewczyna.
- Mi się jednak wydaje, że zaraz coś się złego stanie.- powiedziałem.
- Spokój dzieci.- uciszyła nas ymbryna.- Jestem pewna, że Enoch nie popełni żadnego głupstwa. Możecie spokojnie zająć się sobą i się nim nie przejmować. A narazie, opuśćcie to pomoeszczenie proszę i nie przychodzcie tutaj.- poprosiła.
Wszyscy po kolei wyszliśmy z pokoju a pani Peregrine zamknięła drzwi i schowała klucz do kieszeni.
- Jacob, miej Enocha na oku.- powiedziała bez żadnego uczucia w głosie i oddalaliła się w stronę swojego gabinetu. Olive i Claire pobiegły na dwór, a ja zastałem z Emmą.
- Chodź.- rzuciła i zaciągnęła mnie do mojego pokoju.
- O co chodzi? - zapytałem siadając na łóżku.
- Musimy pogadać. - uznała i usiadła obok mnie.- Nie uważasz, że dzieje się coś dziwnego? Coś co w ogóle nie powinno mieć miejsca?- zapytała i położyła swoją rękę na mojej. Przez całe ciało przebiegło mnie cudowne ciepło.- Znikają kolejnie osoby z pętli i nikt ich nie pamięta, Finlay, no wiesz, stał się jakoś dziwnie miły a Medy i Viktor uciekli i nie ma ich już 4 dni.
- Doskonale cię rozumiem. Mnie też to niepokoi.- odparłem i przysunąłem się bliżej.
- Wydaje mi się, że powinnyśmy coś z tym zrobić, bo wszyscy inni zachowują się jakby nic się nie stało.- powiedziała tak cicho, że ledwo ją usłyszałem. - Jak myslisz co stało się z Horacem, Hugh i Brownyn?- dodała już trochę głośniej
- Viktor... no i Medy...jestem pewien.
- Jacob...ja się boję. Pierwszy raz jestem w takiej sytuacji. Nic nie mogę zrobić a kolejni moi przyjaciele są porywani przez osoby które mieszkają ze mną pod jednym dachem. Miałam styczność z głucholcami, upiorami i skrajnie niebezpiecznymi ludzmi. Ale teraz dla mnie tamto, to nic. Dlaczego obawiam się ataku trójki dzieci? Jaką oni mają przewagę nade mną?- była już bliska płaczu. Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Patrzyłem jej prosto w oczy które szkliły się od łez.
- Poradzimy sobie, wierzę w to.- pocieszyłem ją, chociaż bałem się od nie dużo bardziej.
- Mam taką nadzieję- wyszeptała. Położyła swoją rękę na moim karku i przybliżyła się do mnie. Czułem jej ciepło na całym ciele. Nasze usta były coraz bliżej, a kiedy miały już się zetknąć usłyszeliśmy dźwięk otwierających się drzwi. Odskoczyliśmy od siebie. Do pokoju wpadł Enoch.
- Nie chcę wam przeszkadzać w waszych miłosnych pogaduszkach, ale skończyło się mleko...- powiedział z rozbawieniem które wyraźnie ciężko było mu ukryć.Witajcie!
Ile nie było rozdziału? Dwa miesiące?
Chyba tak... Ale nie ma tego złego, kolejnego możecie się spodziewać w... maju? Xd
CZYTASZ
Osobliwe ZAGMATWANIE
FantasíaKolejna część z serii osobliwy dom pani Peregrine. Jak widać po samym tytule książka jest zagmatwana, więc nie wiem ile jeszcze rzeczy się w niej wydarzy... UWAGA!!! W książce mogą się pojawiać spojlery do serii o osobliwym domu pani Peregrine.