Rozdział 51

20 4 0
                                    

Chciałem coś powiedzieć, pocieszyć go ale do pokoju wpadła Emma a za nią dostojnym krokiem szła pani Peregrine. Finlay szybko wstał z krzesła i starał się wygladać poważnie.
- Jak się czujesz?- zapytała ymbryna.
- Raczej normalnie- odparłem, bo nie czułem się źle ani jakoś nieziemsko wspaniale.
- Cieszę się- powiedziała, nie zmieniając tonu głosu ani wyrazu twarzy. -Finlay cię uratował, możesz być mu wdzięczny. - dodała i podała mi szklankę z zimną wodą.
- Zrobiłem to co należało.- odparł obojętnie chłopak.
- A Enoch? Żyje?- zapytałem.
- Chcieliśmy zaczekać na ciebie- powiedziała cicho Emma.
- On żyje cały czas! Jest po prostu otruty - oburzyl się Finlay, ale nikt go nie słuchał.
- To miło z waszej strony.- uznałem- Możemy już iść?
- Powinieneś jeszcze poleżeć przez minimum 20 minut.- poinformował mnie Finlay i udał się do drzwi pokoju.- Przyszykuje wszysto i będę na was czekał w salonie.- dodał
- Dobrze, idź.- zezwoliła ymbryna.
Kiedy Finlay wyszedł zacząłem się zastanawiać dlaczego pani Peregrine i Emma wróciły, przecież w liście wyraźnie uświadomiła mi, że już nigdy ich nie zobaczę.
- Co się stało, że udało wam się wrócić?- skierowałem pytanie do Emmy.
- Nie było nas aż zbytnio za długo.- odpowiedziała mi ymbryba.
- Ale przecież... Ten list, on był ostatnim listem...
- Nie wysyłałam nikomu listów- zdziwiła się Emma.
- Dostałem list od Ciebie z informacją, żeby uciekać z petli.
- Ja nie pisałam żadnego listu - powtórzyła dziewczyna.-Pani Peregrine również- dodała zanim zdążyłem o to zapytać.
- W moim pokoju w szufladzie w biurku leży list, mogłabyś go przynieść?- poprosiłem Emme a ona bez słowa udała się po niego.
- Jacob, mógłbyś mi powiedzieć jak to się stało, że otruła cię tamta dziewczyna o której mówił mi Finlay.- zapytała ymbryna.
- Oczywiście.- zgodziłem się.- Dostałem list od Emmy, przeczytałem go i uznałem, że żeby przeżyć trzeba uciekać. Następnego dnia przed 16:00 poszedłem w kierunku wyjścia gdzie czekali na mnie wszyscy z wyjątkiem Bronwyn.
- Mogłabym się dowiedzieć kim jest Bronwyn?
-Przecież mieszka z nami w pętli, jest siostrą Viktora.- powiedziałem zdziwiony.
- Mój drogi, dobrze się czujesz?
- No tak, już mówiłem.
- Mam nadzieję, że to przejściowe. Finlay mówił, że możesz mieć omamy po przebudzeniu.- poinformowała mnie ymbryna. Chciałem powiedzieć, że wszystko jest ze mną dobrze, ale do pokoju weszła Emma.
- Mam! Znalazłam!- oznajmiła i podała list pani Peregrine. Ymbryna przeczytała i popatrzyła ma mnie z pogardą.
- Od kogo dostałeś ten list?- zapyta
- Od Emmy.- odpowiedziałem bez wahania.
- Nie wysyłałam nikomu listów!- powtórzyła Emma.
- Ale ja sobie tego nie wymyśliłem!- powiedziałem trochę za głośno. Usiadłem i wziąłem łyk wody po czym wstałem z łóżka i podszedłem do drzwi.- Zapomnijmy o tym liście. Narobił za dużo problemów...- uznałem- Chodźmy już lepiej do Enocha.- dodałem i nie czekając ani na ymbryne ani na Emme otworzyłem drzwi i wyszedłem z pokoju. Udałem się do salonu gdzie czekał już Finlay.
- Idziemy?- zapytałem.
- Jasne, chodźmy.- odparł i wziął swoją torbę gdzie najpewniej miał rzeczy potrzebne aby odtruć Enocha.
- A Medy?
- Ona... uciekła.- odpowiedział niepewnie.
- Dałeś jej odtrutkę?
- Tak, jakiś tydzień temu.
- Dlaczego?
- Idziesz czy zostajesz?- zmienił temat i udał się w stronę pokoju gdzie leżał Enoch.

**********************

Czekali już tam na nas Millard, Olive, Clarie, Emma i pani Petegrnie. Brakowało tylko Viktora, no ale czego można było się po nim spodziewać. Stanąłem obok Emmy, a Finlay  z drugiej strony łóżka tuż przy głowie Enocha.  Postawił swoją torbę na podłodze  i wyciągnągnał na szafkę kilka szklanych pojemników o różnych kształtach i wielkościach. W niektórych były wszelkiego rodzaju płyny. Chłopak zaczął mieszać je ze sobą.
- Odtrutka jest już gotowa, tylko pamiętajcie, że robię to dla was. Ten chłopiec strasznie mnie denerwował i sam z siebie nigdy bym go nie uratował.
- Jest nam bardzo miło- powiedziała ymbryna.- Możesz już zaczynać.- dodała.
Finlay wziął odtrutke i wlał ją Enochowi do buzi. Wszyscy podeszlismy o krok bliżej. Serce waliło mi tak szybko jak jeszcze nigdy. Bałem się, że coś nie wyszło i chłopak się nie obudzi.
Minęło 10 minut i nic się nie wydarzyło. Byłem już prawie pewien, że to koniec. Podszedłem jeszcze kawałek i myślałem, że zaraz się rozpłacze. Uznałam, że dalsze czekanie nie ma sensu. Chciałem już wyjść z pokoju, kiedy zobaczyłem, że Enoch otworzył oczy. Żył. Naprawdę żył.


Hej!
Mam nadzieję, że fakt, że Enoch żyje się spodobał. W sumie miałam już go przywrócić do życia jakieś 20 rozdziałów temu no ale 20 rozdziałów w te czy we w te nie robi różnicy...

Osobliwe ZAGMATWANIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz