Rozdział 37

20 4 0
                                    


Byl już ranek. Wstałem i jak zwykle popatrzyłem przez okno. Widok byl piękny. Słońce wchodziło nadając wszystkiemu piękny pomarańczowo- żółty odcień. Jednak nie to przykuło moją uwagę. Patrzyłem na ptaka, który wirował w powietrzu. Wyglądało to dosyć śmiesznie. Nagle ptak z ogromną prędkością zaczął lecieć w moim kierunku. Po chwili uderzył o szybę a ja momentalnie odskoczyłem. Zwierzę lekko przyczepilo się do okna,  lecz po chwili spadło na trawę zostawiając na szybie ślad.

Tego śladu wcale nie powinno tam być. To chyba niemożliwe żeby ptak zostawił to na szybie... chyba, że to nie byl zwykły ptak...
Podszedłem do okna i je otworzylem. Wychyliłem się ale nic nie zobaczyłem. Ewidentnie było w tym coś osobowego... Nie miałem jednak ochoty się nad tym zastanawiać, bo dzisiaj pani Peregrine i Emma wyjeżdżamy zostawiając mnie samego na pastwe Viktora.
Chciałem tylko nacieszyć się spokojem w moim domu, więc zostawiłem sprawę z dziwnym ptakiem i poszedłem do kuchni zrobić sobie kawę. Kiedy była już gotowa wziąłem kubek do ręki i wsiadlam na fotelu. Chciałem sięgnąć po pilota ale nie zdążyłem bo usłyszałem, że ktoś zapukał do drzwi. Przestraszyłem się. Pomyślałem, że to znowu jakaś dodatkowa  zła osoba do naszego towarzystwa. Znowu usłyszałem pukanie, wiec odłożyłem kubek i poszedłem otworzyć. Zobaczyłem Medy. Dziewczynka nic nie powiedziała, tylko weszła do domu i poszła w stronę kuchni. Weszła w szparę  pomiędzy lodówką, a ścianą i zniknęła. Dopiero po dłuższej chwili dotarło do mnie, że wyszła z pętli, i, że coś tu nie gra. Z tego co dziewczyna powiedziała mi tamtego wieczoru powinna teraz spać. Coś mi tu nie pasowało... Nie mogłem pojąć jak Medy dokładnie o tej samej godzinie co zwykle, stawila się przed drzwiami mojego domu, kiedy przecież widziałem ją wieczorem w pokoju gdzie przebywał Enoch. Nie chciałem o tym nikomu mówić, bo gdyby doszło do głębszej rozmowy musialbym  powiedzieć o tym, że byłem wczoraj u Enocha. Nie miałem ochoty na kolejne awantury i ich konsekwencje, więc już z kolejną rzeczą dałem sobie spokój.

************************************

Nadszedł czas, w którym pani Peregrine i Emma wyjeżdżały do osobliwego lekarza. Nie zdecydowałem się, żeby pojechać z nimi, wiec tylko pomachalem im na pożegnanie.
- Dobrze dzieci, pamiętajcie  że teraz rządzi Viktor. Macie być dla niego mili i słuchać wszystkich jego poleceń. To dom Jacobs i jego rodziców więc miejcie też do niego trochę szacunku. Wracam za 2 tygodnie - powiedziała ymbrynka- Nie kłóć się z Viktorem i pilnuj zeby bylo czysto- zwróciła się do mnie. To nie były najniższe słowa pożegnania w moim życiu, ale lepsze to niż nic...

-Dobrze.- odparłem i westchnąłem. Patrzyłem na wszystkich którzy zaczęli żegnać się z Emmą i ymbryną.
- Wracajcie szybko!- zawołała Claire
-Bęidziemy tęsknić- dodała Olive
Sam nic nie powiedziałem, ale podszedłem do drzwi.
- Już wystarczy- zarządziła pani Peregrine i razem z Emma udała się w moją stronę. Otworzyłem im drzwi. Kiedy Emma przechodziła obok mnie powiedziała:
- Trzymaj sie i uważaj na Viktora- wtedy miałam pewność, że choć jedną osoba mnie rozumie
- Szerokiej drogi- odparłem i zetknąłem za nimi drzwi.
-No to zaczyna się zabawa- powiedzial Viktor i uśmiechnął się do mnie szyderczo. Zabawa... raczej 2 tygodnie ciężkiej pracy nad znalezieniem leksykon ymbrynek i dowiedzenia się co knuje Medy. Ponadto musiałem uważać na Viktora i pilnować domu przed totalną demolką. Zapowiadała się wspaniała zabawa...

Hej! Wiem, że jakiś czas nie było rozdziału, a ten jest troche krótki ale są jeszcze wakacje trzeba się nimi nacieszyć... 

 
PS
Sroki za błędy ale mam okropną autokorekte...

Osobliwe ZAGMATWANIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz