Rozdział 30

39 6 7
                                    

Las nie sprawiał większych problemów. Nie było w nim strasznie, mroczne i okropnie. Jedynym utrudnieniem był Enoch i taczka. Gdyby nie był trupem poszło by to 2 razy szybciej. Kiedy jechaliśmy przez błoto Enoch o mało niewypadł nam z taczki. Parę razy podskoczył kiedy niechcący wiechałem na kamyk. Ta podróż z pewnością nie należała do jego jajprzyjemniejszych. Za to mi I Emmie szło się wspaniale. Mimo, że byłem w dalszym ciągu zły na nią I Viktora rozmawialiśmy o mało istotnych sprawach.
- Tak się ciesze, ze udało nam się o opuścić tamtą pętle
- Nie wytrzymała bym tam dłużej chociażby jednego dnia - roześmiała się
- Tak. Nie wiem jak wytrzymałem tam 3 miesiące. . . - odparłem
- A tak w ogóle to dlaczego wyszedłś ze swojego domu? - zapytała zdziwiona Emma. Nie pamiętałem dokładnie tego dnia, ale w końcu udało mi się przypomnieć jak to było
- Poszedłem do kuchni i niechcący wyszedłem z pętli, zobaczyłem ruiny mojego domu, a potem ciebie. Sama wiesz. . . - wytłumaczyłem
- Tak, ale nie wracamy do tego. To było już dawno
- Tak, teraz musimy wrócić do domu
- Jeśli nam się uda...
- Ale dlaczego miałby nam się nie udać
- Nie rozumiesz
- Ja nawet nie wiem czego bym mógł w tym nie rozumieć
- Nie uda nam się wrócić...
- A ty nie byłaś optymistką? - zapytałem zdziwiony
- Byłam, ale juz nie jestem. Tamto to już przeszłość. Trzeba być realistą, bo jak się nastawisz, że będzie dobrze, to się zdziwisz jak życie zdoła cię zaskoczyć...- powiedziała to tak poważnie ze mnie zatkało. Nie odezwałem się. Szliśmy tak w niezręcznie ciszy. Nie patrzyłem się na nic tylko myślałem nie wiadomo o czym. Nagle ocknąłem się I popatrzyłem do taczki. Nikogo tam już nie było . Stanąłem, a Emma Popatrzyła na mnie dziwnym wzrokiem
- Co ? - zapytała zdziwiona
- Jak to co?
- Nie rozumiem o co ci chodzi...
- Ale co tu jest nie do rozumienia?!
- Mówisz od rzeczy
- Ja?
- Tak ty Jacob
- Nie! Czy ty jesteś ślepa? Przecież nie ma Enocha w beczce
- Jak to nie ma jak jest- załamała się dziewczyna. Popatrzyłem do taczki. Tym razem Enoch już tam był...
- Ale... ale.... przecież
- Czy z tobą jest na pewno wszystko w porządku?
- Ale mi nic nie odbija... naprawdę
-Tak, tak... wiesz co? Ja może lepiej teraz popcham taczke- i nie czekając na odpowiedz wzięła ją I zrobiła kilka kroków.
- Co? Nie idziesz dalej? - zapytała odwracając się do mnie. Podeszłym do niej. Nie odzywaliśmy się przez dłuższy czas. Ja myślałem  nad tym dlaczego nie wiedziałem Enocha w taczce. Rozmazałem 3 opcje :
1 ) Naprawdę ześwirowałem
2 ) Enocha naprawdę nie było wtedy w taczce
3 ) To były moje halucynacje spowodowane arachnofobią
Uważam że to ostatnie jest najbardziej prawdopodobne. Jednak nie miałem teraz czasu na te rozmyślania, bo Emma mi przerwała.
-Jest! - krzyknęła uradowana
- Ale co? - zapytałem z zarzenowany, bo myślałem, że jej też coś odbija
- Kamień!- powiedziała radośnie
- Ale co Mo kamień do tego wszystkiego? Dobrze się czujesz?
- Jacob przestań!- krzyknęła lekko
- No ale o co ci chodzi? - zapytałem ponownie. Emma Popatrzyła na mnie z politowaniem I wszystko mi się przypomniało
- Aaaaa. . . kamień. . .to oznacza, że dom już coraz bliżej!
- Tak...
Szliśmy już coraz szybciej i z czasem kamieni robiło się coraz większe, a same stawały się większe. Po kilkunastu minutach byliśmy przy ruinach. Poczułem jak wypełnia mnie radość, bo wróciłem do domu...

Cześć! Podobało się?
Nie mam pomysłu co wam powiedzieć ale pamiętajcie: CIESZCIE SIĘ Z ŻYCIA I KORZYSTACIE Z NIEGO PUKI JESZCZE MOŻECIE...
Miłego dnia!
Pa!

Osobliwe ZAGMATWANIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz