Rozdział 29

45 5 8
                                    

Otworzyłem oczy i zauważyłem, że znajduje się w zupełnie innym miejscu. Leżałem na łóżku, które było nadzwyczaj miękkie. Czułem się jakoś dziwnie. Nie wiem dlaczego. Nic mnie nie bolało, ale coś było że mną wyraźnie nie tak. Nagle poczułem się tak, jakby po moich plecach przeszła całą zgrają pająków. Wzdrygnąłem się i zobaczyłem wszystko wyraźniej. Uznałem że ten pokój różni się od pozostałych z tego domu. Po kilku minutach zrozumiałem dlaczego. Ściany, sufit, podłoga, łóżko i szafa były śnieżnobiałe. Wszystkie inne pomieszczenia miały barwę czarną, granatową, lub zimną, wiec dlaczego ten pokój był biały?! Postanowiłem już nie rozmyślać o kolorach. Chciałem wstać z łóżka i w jakiś sposób uciec. Usiadłem I Postawiłem nogi na podłodze. Wstałem bez problemu i próbowałem znaleźć drzwi. W tym małym pokoju wielkości połowy mojego nie mogłem odnaleźć wyjścia. Ewidentnie było coś ze mną nie tak. Po kilku albo raczej kilkudziesięciu minutach odnalazłem drzwi. Chwycił em klamkę i nagle cały pokój zrobił się czarny jak smoła. Przetarłem oczy i pomieszczenie znów zrobiło się białe. Nie chciałem już dłużej tam siedzieć, wiec otworzyłem drzwi i wyszedłem. Jednak nie na korytarz... Bylem w lesie.
Było wyjątkowo ciepło, tak jakbym znalazł się w miesiącu wiosennym albo letnim. Dziwnie, bo przecież jeszcze przed chwilą był luty... Postanowiłem, że pójdę tym lasem i może znajdę mój dom. Szedłem sobie tak spokojnie przez las. Nic nadzwyczajnego die nie działo. Zapowiadała się całkiem ciekawa wędrówka. Po kilku godzinach uznałem, że zrobię sobie przerwę. Usiadłem przy drzewie i oparłem się o nie. Popatrzyłem w las, który wydawał mi się całkiem przyjazny. Zamknąłem oczy. Wyobrażałem sobie chwile kiedy stawiam nogę w domu i witam panią Peregrine, a ona klepie mnie po ramieniu. Nagle coś naprawdę chwycił mnie za ramię. To z pewnością nie była ymbryna. Nie musiałem z awet odwracać się i patrzeć. Dobrze wiedziałem, że to Finlay.
- Zostaw mnie!- krzyknąłem i popatrzyłem w jego stronę. Chłopak w przecinku zaledwie 10 sekund zmienił się w głucholca, a w czasie 10 kolejnych w upiora.
...Otworzyłem oczy...
Nie było już lasu, ani upiora, a w pomieszczeniu w którym się znajdowałem nie było wcale ciepło. Po kilku sekundach zrozumiałem, że jestem w pokoju Finlay'a i leżę w tym miejscu gdzie stałem. Popatrzyłem się w górę. Nade mną stał Finlay jak zwykle szyderczo uśmiechnięty.
- Wstawaj!- krzyknął i wyciągnął do mnie swoją rękę.- No wstawaj...- westchnął cały czas trzymając rękę przy mojej twarzy. Nie byłem na tyle głupi i wstałem sam odpychajac jego dłoń. Zaśmiał się.
- Co cie tak cieszy?!- zapytałem już lekko zarzenowany jego zachowaniem
- Chciałbyś mieć zwierzątko domowe?-odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Zależy jakie...- odpowiedziałem, ale i tak wiedziałem, że kryje się w tym jakiś podstęp.
- A takie...?!- zaśmiał się rzucając czymś w móją twarz. Nie zdążyłem zobaczyć co to, bo Finlay zaczął się śmiać jak opentany.
- Z czego ty się śmiejesz?- zapytałem załamany jego postawą do sytuacji. Chłopak momentalnie się uspokoił, podszedł do mnie i położył mi rękę na ramieniu.
- Pająk- powiedział bardzo poważnie. Podskoczyłem ze strachu, bo panicznie boje się pająków. Odsunąłem się do tyłu i otrzepujac sobie ubranie w pośpiechu wybiegłemz pokoju. Mknąłem tak przez korytarze, a w oddali słyszałem tylko śmiech Finlay'a. Nagle zobaczyłem jaśniejszy punkt przed sobą. Od razu wiedziałem, że to salon. Wiedziałem też, że znajdę tam Enocha i Emme. Wbiegłem do pomieszczenia i zobaczyłem tam moich przyjaciół.
- Jocob?- zapytała zdziwiona Emma
- Tak, tak - powiedziałem w popłochu- Musimy z tąd uciekać -dodałem
- Co ci się stało?
- Ja poprostu... no... ach, nie ważne...! Ważne żebyśmy się z tąd wynosili
- No tak, ale co zrobimy z trup... to znaczy z Enochem?
- Yyyyyyy...- próbowałem coś szybko wymyślić. Za oknem zobaczyłem taczke. Uznałem, że się nada. Wziąłem Enocha na ręce i wybiegliśmy prostą drogą do drzwi. Nic nie stało nam na przeszkodzie. Mogliśmy spokojnie opuścić ten okropny dom. Emma cały czas biegła za mną.
- Co masz zamiar zrobić z Enochem?!- zapytała ponownie
- Zaraz zobaczysz- odpowiedziałem i kilka sekund później dobiegliśmy do taczki. W miarę delikatnie Ułożyło go na ,,powozie". Musieliśmy jeszcze wyjść z pętli. Nie pamiętałem dokładnie przy jakim drzewie około 3 miesiące temu siedziałem i urzalałem się nad swoim losem ale pamiętałem w którym musze iść kierunku. Po jakimś czasie błądzenia w lesie znaleźliśmy wyjście z pętli. Po jej przekroczeniu zrobiło się ciepło, bardzo ciepło. Poczułem się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. W końcu puściłem miejsce męki. Ten dzień zapamiętam na pewno na zawsze, jako najwspanialszy w moim życiu...

No cześć! Podobało się?
Chciałam bardzo podziękować karmelcia, ponieważ bez niej nie byłoby tego rozdziału. Pragnę równieżprzeprosić...

A tak w ogóle to życzę wam miłego dnia!
Żebyście byli zawsze baaaardzo szczęśliwi tak jak ja teraz!!!
Pa!

Osobliwe ZAGMATWANIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz