Rozdział 11

47 5 7
                                    

- Gratulacje...- zaśmiała się szyderczo Medy a ja popatrzyłem na zegarek. Była 7:34 czyli już przyszła a ja zapomniałem jej powitać...
- No cześć - co za miłe spotkanie Jacobie...- powiedziała z tym swoim uśmieszkiem
- Cześć skąd znasz...- wyjąkałem ale nie chciałem bawić się w te gierki. Bylem zdenerwowany nie tylko nią ale też tym co powiedziała mi Emma
- Mogłabyś wyjść - grzecznie poprosiła dziewczyna a Medy nie miała zamiaru mnie posłuchać.
- Medy, mogłabyś wyjść- poprosiłem ponownie ale ona tylko stała i patrzyła ze strachem w moją stronę.
- Medy! - powiedziała stanowczo Emma ale dziewczynka ani drgnęła.
- Drodzy koledzy poco te nerwy- zaśmiała się- nie mogę sobie stać? - zapytała
- Możesz ale nie w moim pokoju- zażądałem- Sio! Mu tu rozmawiamy o bardzo ważnych sprawach...- dodałem
- A jak już mówimy o ważnych sprawach...- powiedziała i trzęsącym się palcem wskazała na okno. Zobaczyłem tornado i zacząłem się bać. Medy i Emma też zaczęły panikować. Widać było że Medy boi się bardziej. Krzyczała jak oszalała.
- Zginiemy, już po nas!!!- wrzeszczała a ja próbowałem ją uspokoić
- Ja pójde do pani Peregrine i powiem jej o tym. Dobrze? - starała się mówić spokojnie Emma ale widać było że jest bardzo roztrzęsiona. Wstała z krzesła i wolnym krokiem poszła do drzwi. Medy zaczęła się śmiać wiec Emma się odwróciła.
- Daliście się nabrać... Ha ha ha ha ha... to było moje tornado... prawdziwe ale... Ha ha ha ha ha... Szkoda że nie widzieliście swoich min...
- Wynoś się -wrzasnąłem a Medy zmieniła swój wyraz twarzy i posłusznie wyszła...
Po chwili ktoś wyglądnął zza drzwi.To był Viktor...
- Dopilnuje żeby się tu nie zbliżała- zapewnił a ja zauważyłem że Emma się lekko uśmiechnęła.
- Do kończymy rozmowę?- zapytałem udając zniecierpliwionego.
-Tak- odpowiedziała pewnie ale poważnie alw niestety...
- Śniadanie! - usłyszeliśmy głos pani Peregrine wiec musieliśmy pójść. Usiadłem jak zwykle obok Emmy. Popatrzyła się na mnie, uśmiechnęła i powiedziała
- Dziękuję- a ja nie wiedziałem o co jej chodzi... patrzyłem na nią w nadziei ze mi powie. Niestety nie zrobiła tego.
Po śniadaniu poszliśmy z powrotem do mnie. Mieliśmy okrągłe 4 godziny...
Usiedliśmy tak jak poprzednio.
- Chciałeś coś wiedzieć...- zaczęła Emma
- Tak. Nie wiem czy wypada ale i tak zapytam jak się o tym dowiedziałaś?
- Tak naprawdę to przez dziwną pomyłkę. Moja osobliwość zaczęła szaleć. W ogóle nie mogłam nad nią zapanować. Jeszcze wczoraj wieczorem chciałam ci powiedzieć że idę gdzieś indziej żeby nie narobić wam kłopotu. Na szczęście kiedy Viktor porozmawiali o tym z panią Peregrine, powiedziała że to oznaką ze jestem w ciąży! Co cudowne prawda...
- Tak! To cudowne Emmo - ucieszyłem się choć wcześniej byłem zły
- A właśnie nie powiedziałam ci najważniejszego! Trochę smutnego, szczególnie dla ciebie... najprawdopodobniej Viktor jest ojcem.
- Że co?!- nie mogłem jakoś tego zrozumieć - Jesteś przekonana...- upewnialem się
- Jak najbardziej! W 99% on ale ty masz pozostały 1%.- odpowiedziała wesoło i wyszła. Bylem na nią zły, bardzo zły. Jak mogła! Jak on mógł?!. Z jej strony ta sytuacja wydawała mi się jak najbardziej pozytywna ale z drugiej czułem złość. Bylem bardzo źle na Viktora! Po co on się w ogóle się wrącł. Wiedziałem że chce dla mnie źle. Poprostu to czułem... tak jak głucholca. Viktor poprostu ma taką naturę: ,,Będę miły dla wszystkich ale znajdę kogoś komu zepsuje życie..." Tym kimś jestem ja.. ci wcale mi się nie podoba. Mógłby mnie w końcu zostawić i zdjąć się SWOIM NOWYM ŻYCIEM... to takie przykre że aż chciało mi się płakać. Ale nasz częściej się powstrzymałem bo do mojego pokoju weszła Medy
- Przepraszam- wyjąkała nieśmiało. Wiem że zechowalam się nieodpowiednio...- próbowała,ale...
- Rozumiem u nie jestem na ciebie zły...- powiedziałem z uśmiechem a wtedy ona tez się uśmiechnęła i wyszła. Było mi bardzo miło. Zapomniałem już o Emmie i Viktorze, myślałem juz tylko o wesołej twarzy Medy.

************************************

Na obiedzie czułem się dziwnie. Nie dość że wszyscy zachowywali się normalnie to jeszcze gapili się na mnie jak na nie wiem co. Zacząłem też się na nich patrzeć i wtedy spostrzegłem że wcale nie patrzą na mnie tylko na Emme która siedziała obok mnie....

Cześć podobało się? Piszcie w komentarzach.
PA!!!

Osobliwe ZAGMATWANIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz