Była 15:50. Wyszedłem z pokoju i z moją dość małą walizką udałem się w stronę korytarza. Stali tam już prawie wszyscy z wyjątkiem Browyn, Viktora i Sophie. Miałem to olać ale nie chciałem aby zginęła trójka ludzi.
- Gdzie jest Browyn?- zapytałem Millarda, który wyjątkowo postanowił się ubrać.
- Przecież już ci mówiłem, że nie idzie.
- Nie możemy jej zostawić- uznałam ale Millard już mnie nie słuchał bo podszedł do Clarie, która nie mogła znaleść drugiego buta.- Sam przecież nie uniesiesz swoich książek.- powiedziałem głośniej żeby na pewno mnie usłyszał.
- Damy radę. Chodźmy już bo zaraz będzie ciemno.- uznał i podszedł do mnie dając mi do rąk 5 książek.
Dałem sobie spokój. Trudno chcą zostać więc zostaną.
- Wszyscy są?- zapytałem i szybko policzylem ile osób stało przede mną. W tym momencie przypomniałem sobie o Enochu i Medy.- Nie możemy jeszcze iść- oznajmiłem.- Musimy jakoś zabrać ze sobą Enocha i Medy-dodałem.
- Przecież oni i tak nie żyją... po co się męczyć - usłyszałem za sobą głos Viktora. Momentalnie się odwróciłem.- Zostawcie ich przecież i tak już w niczym wam nie pomogą...
- Przestań się wtrącać do wszystkiego co robię!!!- krzyknąłem może trochę za głośno. - Chcesz być lepszy, rozumiem. Też chciałem. Chciałem być najlepszy. Ale nie byłem nigdy. Zawsze jest ktoś lepszy. Ale raczej nie robi tego dla siebie i ze względu na swój egoizm ale na innych. Już lepszą osobą od ciebie jest Finlay. - Sam nie wierzyłem że to powiedziałem.- Pomaga swojej ymbrynie jak tylko potrafi. Nie ważne że zatruwa w ten sposób innych ludzi. A ty jedyne w czym pomagadmsz Praszysku to uswiadamianie, że ja jestem tym gorszym! Finlay ma swoją przyjaciółkę za którą tęsknił a teraz jes gotowy nawet oddać życie chociaż chowa to w sobie żeby nikt się nad nim nie litował. A ty nie masz nikogo.- w tym miejscu pomyślałem że powinieniem trochę zastopować, ale tego nie zrobiłem.-Rodzina Finlay'a jest najpewniej gdzieś bardzo daleko, a ty kierujesz swoją siostrę na złą drogę. Finlay potrafi działać, a ty smiejesz się tylko z moich planów. Próbuje mnie zabić. W tym też jest lepszy. Byłem przez niego bliski śmierci z 5 razy a przez ciebie jestem najwyżej zdenerwowany. W sumie wydaje mi się że pokonuje swoich przeciwników o wiele szybciej niż tobie udaje się mnie zdenerwować. Finlay'a o wiele trudniej zdemaskować. Ty czasem potrafisz powiedzieć mi swój plan w twarz. Finllay jest od Ciebie wyższy i z tego co widzę to madrzejszy. Tak szczerze to uważam że byłbyś kiepskim chemikiem. On tymczasem potrafi zabić cię podając ci rękę... I co, czujesz się gorszy?- powiedziałem i usmiechnąłem się do niego tak jak on to zwykle robił. Nastała chwila idealnej ciszy. Przerwałem ją ja. Nikt inny by się przecież nie odważył.
- Idziemy?- zapytałem wesoło i podszedłem do drzwi. Otworzyłem je i moja radość szybko zamieniła się w niepokój. Za drzwiami stał Finlay i z niekrytą radością podszedł do mnie i przytulił mnie.
- Dziękuję...- powiedział. - Nikt jeszcze nigdy nie uznał mnie za tak wspaniałą osobę. Takich rzeczy mówi mi nawet Sophie. Odsunał się o krok a w jego oczach zobaczyłem łzy.
- Dziękuję - powtórzył.Hej!
Jak myślicie kto zginie?
CZYTASZ
Osobliwe ZAGMATWANIE
FantasyKolejna część z serii osobliwy dom pani Peregrine. Jak widać po samym tytule książka jest zagmatwana, więc nie wiem ile jeszcze rzeczy się w niej wydarzy... UWAGA!!! W książce mogą się pojawiać spojlery do serii o osobliwym domu pani Peregrine.