Rozdział 26

36 4 7
                                    

Podszedł do nas i zaśmiał się szyderczo
- Internetverbindung potrzebny?!- nie wiedziałem o co mu chodzi,ale dla bezpieczeństwa schowałem laptop i ruter do krzesła.
- A to co za chłopczyk?!- zapytał ciągle w śmiechu
- To jest En...- zacząłem ale Emma zasłona mi buzię  ręką
- Cicho!- krzyknęła- on nie może nas poznać
- Nie mów Jacob... I tak już na pierwszy rzut oka widzę że to jakiś aspołeczny typek, który da się nabrać na wszystko...
- Mówisz do mnie?!- zapytał lekko zdenerwowany Enoch
- Nie denerwuj się...- poprosiła Enocha Emma
- A czy jest tu jeszcze jakiś inny pozbawiony sesu życia i ogólnie wszystkiego czego mu potrzeba do tego aby był choć w 1/10 taki mądry jak ja?
- Masz rację, jest tu tylko jedna taka osoba. Jesteś nią ty...
- Mutter war nicht zu Hause und weint des Waldes?
- Co?- zapytał lekko zdziwiony Enoch, bo mówiąc to Finlay patrzył na niego
- Sie sind für mich elend, so sagen nichts!!!- krzyknął już cały w złości
- Ja cie proszę. Mów po ludzku!- nadal spokojnie prosił Enoch
-Ich spreche, wie er will und wann er will!!! - wrzasnął już cały czerwony Finlay
- Zauważyłem że łatwo popadasz w złość- powiedział poważnie chłopiec
-Auf Wiedersehen. Ich werde nach Mrs. Jelly ob es Jeyjel Sie bereits mit Ihnen würde beschäftigen! - powiedział głośno, ale juz nie z krzykiem i podszedł do drzwi
- Nasza rozmowa skończona?
- Ja, und was Sie nicht haben Ohren? Habe ich einfach nicht verstehen?!- rzucił Finlay
- Nie rozumiem Cię, wiec zacznij mówić normalnie...
- Er will nicht in erster Linie mit Ihnen sprechen, weil Sie einen London Akzente!- krzyknął
- Z tego co zrozumiałem, masz rację ze mieszkam w Londynie...
-Nein, nein, nein !!! Sie sind alle dumm. Auch verstehe ich nicht. Und Sie asoziale Art von mir zurück. Sie nicht mehr wissen wollen !!!!!- krzyknął i wyszedł
- Co on che nam zrobić?- zapytałem wystraszony
- Nie wiem...- odpowiedziała Emma
- Ja też- przytaknął Enoch- Ale moim zdaniem dobrze będzie jeśli z tąd pójdziemy- zaproponował
- Masz świetne pomysły- powiedziałem z sarkazmem, ale nie chciałem go urazić.
- Musimy wrócić do pętli!- powiedziała Emma, która już o dziwo niczego nie podpalała. Nie opowiedziała mi też swojej historii bycia poza domem. Wiedziałem że w tym kryje się coś podejrzanego, ale nie chciałem poruszać tego tematu.
- Wyjdzie na korytarz i wtedy spróbujmy coś zdziałać- zaproponowałem. Wyszliśmy z pokoju i w miarę szybkim krokiem podążaliśmy w poszukiwaniu drzwi wyjściowych. Nie miałem pojęcia gdzie są, ajnj nawet gdzie my jesteśmy, ale mimo to podjęliśmy wyzwanie dotarcia do drzwi. O dziwo korytarz doprowadził nas do kuchni. Teraz wystarczyło tylko przejść przez salon i juz za zakrętem były drzwi wyjściowe. W końcu! Pierwszy raz pamiętałem drogę. Bylem z siebie taki dumny, że aż odszedłem od rzeczywistości.
- Jacob!- krzyknęła Emma, a ja ocknąłem się i zacząłem znowu biec. Ominelismy już salon. Został tylko zakręt i byliśmy wolni. Jednak to co spotkało nas za nim nie gwarantowana nam wolnej drogi....

Hej! Podobało się?
Od razu poinformuje was, że to co mówił Finlay nie zostanie przetłumaczone. Możecie jednak użyć tłumacza google, albo znaleźć się w sytuacji Enocha!
(A to żeby nazwać Enocha aspołecznym typem wzięłam od taty karmelcia. DZIĘKUJĘ!!!)

MIŁEGO DNIA !

Osobliwe ZAGMATWANIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz