Rozdział 27

45 5 18
                                    

Za rogiem stali Finlay i pani Jelly. Byliśmy zgubieni. Nie było szansy żeby wyjść z tego domu. Nasza praca i wysiłki na marne... to wszystko przez Finlay'a. Nie cierpię go. To najgorszy człowiek jakiego spotkałem. Chociaż w sumie to ja wyszedłem z pętli, ale sprowokował mnie do tego Viktor. To wszystko jego wina... jednak gdyby się jeszcze bardziej cofnąć to ja wpóscilem do domu Viktora... wiec winowajcą całej tej sytuacji jestem ja... Finlay patrzył na nas z pogardą
- I co teraz wam głupio...- zaśmiał się. Enoch zrobił krok do przodu i próbując powstrzymać nerwy westchnął
- Dlaczego nas obrażasz?- zapytał. Finlay'a zaniemowiło. Próbował coś sensownego powiedzieć, ale po kilku próbach się poddał.
- Dlaczego ucichłeś? Riposty ci się skończyły?!- zaśmiał się Enoch. Finlay nadal milczał, ale widać było, że jest bardzo zdenerwowany... z przerażenia odsunąłem chłopca od Finlay'a.
- Was ist mit Ihnen? Warum keiner von euch drei können in der Regel nicht so verhalten? Sie denken, dass ich falsch liege, aber ich habe ein gutes Herz. Schneiden Sie nur diejenigen, die nerven mich!- powiedział trochę głośniej
- Spokojnie, mów po ludzku...- prosiła do pani Jelly.
- Nein! Ich brauche ihn etwas zu tun! Dieser unsozial Typ. Es gibt keine solche Lasten, die von hier am Leben gekommen.
- Nie rozumiem Cię- powiedziała pani Jelly, ale Finlay nic sobie z tego nie robił. Podszedł powoli do Enocha i wystawił rękę przed jego twarzą. Chłopiec stał i dziwnie patrzył na Finlay'a. Ręka była coraz bliżej twarzy. Zacząłem się niepokoić.
- Finlay!- wrzasnęła pani Jelly. Chłopak w tym samym czasie zabrał dłoń.
- Czy ty chciałeś go zabić?!- dodała z krzykiem
-Przepraszam- odparł ze wstydem.- kiedy jestem zły to nad sobą nie panuje...
- Wiem... ale twoja osobliwość jest bardzo niebezpieczna...
- A mogę mu chociaż podać rękę na zgodę?- zapytał
- Czyś ty oszalał! Mówiłam ci, że nikogo nie zatruwasz bez mojej zgody...
- Dobrze...- odparł i  poszedł w stronę salonu. My staliśmy w lekkim zakłopotanie patrząc na panią Jelly.
- Chodźcie. Przepraszam was za złe zachowanie Finlay'a... co prawda prawie cie zabił chłopczyku, ale to nie czyni z niego wariata... prawda?
Poszliśmy do salonu i usiedlismy w wygodnej kanapie. A Finlay stał oparty o ścianę. Przez pewien czas wszyscy milczeli, ale na szczęście pani Jelly uratowała jakoś tą cichą sytuacje.
- Chcecie się czegoś napić?- zapytała.
- Nie. - odparlismy zgodnym chórkiem
- Co, boicie się?!- zaśmiał się Finlay- Ja poproszę.- dodał. Pani Jelly wyszła do kuchni.  Finlay podszedł do nas, a dokładniej do Enocha. Ewidentnie coś do niego miał...
- A ty?
- Ale co jest ze mną nie tak?- zapytał wystraszony bo Finlay machnął mu ręka przed nosem.
- Chodzi mi bardziej o to jak się nazywasz, bo ciężko mi tak cały czas do ciebie mówić aspołeczny typek...
- Nazywam się...- przerwał- no nie mogę ci powiedzieć
- Nie możesz?- zapytał podwijajac rękawy. Enoch wstał i i odszedł kilka kroków od Finlay'a. Pewnie zrozumiał, że jeśli chłopak go dotknie to jego życie się skończy.
- Boisz się?!- zaśmiał się, a Enoch zaczął się cofać, tak ,że był coraz bliżej ściany.
- Nic ci nie zrobię...- powiedział Finlay wystawiając swoją rękę do przodu. W tej samej chwili Enoch odskoczył w tył, a do ściany dostały mu maksymalnie  dwa metry.
- Dlaczego się  boisz? Powiedz mi tylko swoje imię, a dam ci spokój...- proponował Finlay i zaczął przesuwać się do przodu, wiec Enoch musiał się powoli cofać...
- Proszę powiedz, a zostaniesz przy życiu... obiecuje- namawiał Chłopak. Enoch cały czas się cofać doszedł do ściany. Teraz był już uwięziony. Finlay położył ręce z dwóch stron ściany, tak że Enoch nie miał najmniejszej szansy się wydostać.
- Teraz już koniec.... albo powiesz, albo po tobie...
- Nic tobie nie powiem...
- Jesteś pewien? Dam ci 2 minuty.
- Nie potrzebuje czasu... I tak będę milczał
- Jesteś pewien?
- Tak, ale nie dam się zabić
-  I tu się mylisz...- powiedział Finlay i chwycił Enocha za rękę. Chłopiec wyrwał się u szarpał, ale to nic nie dało. Po kilku sekundach żyły Finlay'a zrobiły się zielone, a po kilku kolejnych Enoch padł na ziemię. Podbiegłem do niego,a Emma do Finlay'a. Zapaliła płomień, ale on zdołał się wymknąć. Enoch zaś nie ruszał się i nie reagował. Po kilku minutach przestał oddychać. Enoch umarł...

Cześć! Podobało się?
Pomysł na rozdział mam od wydarzenia które miało dzisiaj miejsce i było bardzo podobne do tego z rozdziału... Jednak najbardziej dziękuję karmelcia. Dzięki niej wpadłam na pomysł aby zabić Enocha. Dzięki!
Pa!

Osobliwe ZAGMATWANIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz