*Haloł majne aufrojmen bojme frojnde! Dzisiaj przybędzie do nas Bloody... Jeśli w ogóle przybędzie... Ale to nic, to nic. Zaczekamy.*
Piętnaście zmarnowanych minut później
Pukanie do drzwi.
-No kurna nareszcie!- krzyknął w niebogłosy Laughing Jack.
Otworzył drzwi, a w nich stanęła czarnowłosa szesnastolatka. Ze wszystkimi się przywitała i usiadła w kręgu.
*No, a że jesteś naszym gościem, ty losujesz pierwsza.*
Bloody wyciągnęła rękę w stronę kapelutka. Wyciągnęła z niego karteczkę, rozwinęła ją, a tam...
Offenderman
-Super...- powiedziała z ironią w głosie.
*Kogo wylosowałaś?*
Pokazała mi karteczkę.
*No nie źle... Dobra, gdzie jest...?*
Nie dokończyłam, ponieważ dziewczyna wzięła mnie za rękę i zaciągnęła do kuchni.
*Co jest!?*
-Czy na pewno chcesz mnie mieć na sumieniu?
*Zastanawiałabym się...* powiedziałam bardziej do siebie.
Dziwnie się na mnie spojrzała.
*No dobra... Ale wylosowałaś GO, musisz iść... Tak jak ja.*
-No dobra... Ale jakby co jest odszkodowanie, czy coś w tym stylu?- spojrzała na mnie z nadzieją w czerwonych oczach.
*Ym... Jak zapłacisz to będzie.* powiedziałam z chytrością.
-Yh...
Odwróciła się z dezaprobatą i wyszła z kuchni. Wszyscy się na nią patrzyli.
-No tak, tak, dobra... Offender.
Z przerażeniem wszyscy jak jeden mąż spojrzeli na siedzącego i pijącego (najprawdopodobniej bimber Jeffa z piwnicy) Offa, który był wypatrzony w kominek, tak że nawet nie zareagował. Co było podejrzane. No... To nie jest najlepsze szczęście- iść do szafy na pierdolone siedem minut ze zboczeńcem, gwałcicielem i mordercą w jednym, nie dość złego...! On jest pijany!
-Powodzenia.- powiedziała cichaczem Jane.
Powoli podeszłam do Offendera i szturchnęłam go w ramię. On wolną ręką, bo drugą trzymał szklankę, złapał za kołnierzyk mojej bluzy. Gdy zobaczył, że to (tylko) ja, puścił mnie.
-Co jest?
Spojrzałam z przerażeniem to na Bloody, to na Offa.
*Wylosowany zostałeś...*
Natychmiast ucichłam gdy wstał. Spojrzałam na czerwonooką z miną 'uciekaj jeśli czy życie miłe...'
-Przez kogo?- zapytał zwracając się do mnie.
Przełknęłam ślinę... Kurna, co ja się przejmuje? Nie ja z nim idę do szafy... Sorry Bloody. Nabrałam odwagi.
*Z naszym gościem... Poznaj, proszę, Bloody.*
Wskazałam na czarnowłosą.
Nie chciałam wiedzieć jaką on ma teraz minę. Offender lekko się chwiejąc wszedł do szafy, a za nim Bloody. Westchnęłam z ulgą.
•A tu co się wyprawia!?•
Zrobiłam face palma. Jej tu jeszcze brakowało.
-Kinga!- krzyknęła z entuzjazmem Sally.
•Odejdź terrorystko...•
*Kinga, to dziecko...*
•No i...? Dobra nie ważne, co wy tu robicie beze mnie?•
-Gramy w "Siedem Kurna Minut W Niebie"- wyrecytował Eyeless Jack.
•Aha...•
W szafie coś spadło.
•Kto jest w szafie?•
*No nie umierzysz... Siedzi tam mój gość -Bloody- i Offenderman.*
•Przekichane•
-Num...- wtrącił się Kagekao zbierający butelki.
*To co...? Czekasz z nami?*
•Jak nie, jak tak.•
Ja, Kinga, Masky, Toby i Jeff podeszliśmy do szafy. Ja usiadłam na środku, po mej lewicy była Kindziulka, po mej prawicy Jeff, a Masky i Toby po obu stronach opierali się o szafę. Jaka obstawa... No nie ważne. Trza podsłuchiwać.
Aż dziwota, że w całym PIS WC było cicho, nawet nikt nie pisnął. W szafie też żaden dźwięk się nie wydobywał... Zaraz, zaraz...
*Jezus Maria!* krzyknęłam nagle.
•No ma ryja, ale o co ci chodzi?• powiedziała z wyrzutem trzymając się w okolicach serca.
*On mógł przecież ją i siebie teleportować! Gdziekolwiek!* powiedziałam nadmiernie gestykulując.
-Fakt.- przyznał mi racje Tim.
Szybko razem z Kingą i Jeffem wstaliśmy, i otworzyliśmy szafę. Nic. Pustka... No może urwana ta, taka rura, na której wiesza się wieszaki.
-Przynajmniej próbowała się bronić... Cześć jej pamięci.- spojrzałam z politiwaniem na Jeffa.
*NIE! Ona musi tu gdzieś być! Ona musi żyć!*
•A co cię tak nagle obchodzi jej życie?•
*Zawsze mnie obchodziło kogoś życie...*
•To inaczej... CO CIĘ TAK NAGLE OBCHODZI CZYJAŚ PI... DUPA!?•
*O czym ty do jasnej cholery, do mnie gadasz?*
•Ta... Bo moja dupa to już cie nie obchodziła!•
Uniosłam brew (przepraszam) brwię do góry.
*Nevermind*
-To może jej poszukamy, co?- zapytał Toby.
-Powinniśmy... Tylko gdzie najpierw?- zapytała Clockwork.
Z górnego korytarza prawie na samym jego końcu usłyszeliśmy krzyk dziewczyny...
*Tam.* wskazałam palcem na górę, w stronę schodów.
Wbiegliśmy tam, pobiegliśmy na sam koniec korytarza.
•Kur... Po jaką cholerę tyle drzwi!•
*Rozdzielmy się i sprawdźmy wszystkie.*
Jęk...
*Pędem!*
Rozdzieliliśmy się i z jednym hukiem otworzyliśmy sąsiadujące ze sobą drzwi.
-O KUR... CZAKI ZIEMNIAKI!- krzyknął Ben, który otworzył ostatnie drzwi, na przeciwko mnie.
Ja razem z Kingą, która była najbliżej, spojrzałyśmy do środka. A tam, jedno dwuosobowe, wielgachne łóżko, na nim Bloody przywiązana rękami i nogami do brzegów, a obok niej pół nagi Off.
*O ja pier... Odsuń się!* weszłam tam i wskazałam na niego palcem.
•Wiesz, że ty też jesteś na jego liście?• powiedziała cichaczem Kinga.
*Na jakiej kurwa znowu liście?*
-Dobrze wiesz...- usłyszałam za sobą lekko zachryonięty, męski głos...
*Nosz jasna chol...* nie dokończyłam, ponieważ zemdlałam.
Gościnnie 00kindziulka00
CZYTASZ
Siɛdɛm kʊrռa Miռʊt W Niɛbiɛ || Crɛɛpʏpasta
ФанфикRozdziały z plusem mają moje własne arty, proszę ich nie kopiować, no chyba że za moją zgodą. Plusy znikną kiedy wszystkie rozdziały będą miały moje arty. Najprawdopodobniej jedyne Siedem Minut W Niebie z Creepypastami na Wattpadzie! (Znaczy chyba...