Rozdział 3 - Płomień

1.8K 104 4
                                    

Za drzwiami była niewielka knajpka dla żołnierzy. Kilku siedziało przy stole i piło, a jeden leżał na ziemi.
- Aaaale Jasek... *hik* zezgonował... - wymamrotał inny, też prawie leżący.
Wiśnia chciał odpić całą sytuację, więc poprosił o słoik whiskey.
Położył pudełko dobrych zapałek na ladzie, wziął słoik do ręki i zaczął pić. Ohydne, gorsze niż podróba z czasów przedwojennych, ale działało. Po paru słoikach już zakręciło mu się w głowie. Pan mu zaproponował jeszcze. Wziął i już nie mógł. Zwymiotował.
- Co ty robisz, niedojebku? Oszalałeś? - krzyknął barman.
- *Hik*, przepraszam... Myślałem, że jeszcze wciągnę...
- Myślałeś? I co mi teraz, ku*wa, z twojego myślenia? Bierzesz mokrą szmatę z kąta i myjesz, bo się lakier odbarwi i ta podłoga będzie do niczego!
- Ta, ta... Już... - Wiśnia posłusznie, zataczając się poszedł do rogu po mokry kawał brudnego materiału i wrócił myć.
Po paru godzinach drzemki na ławce przyszła do baru jeszcze jedna osoba. Usiadła obok Wiśni i spojrzała na "kartę". Jej wzrok zatrzymał się na whiskey.
- Nie bierz, bo się zrzygasz...
- A, dzięki. To chyba nic nie biorę. Jestem Płomień, a ty?
- Wiśnia, miło mi poznać... Auuuu - podali sobie ręce.
Płomień był młodym, chuderlawym człowiekiem, a jego przydomek wziął się od jego ogniście rudych włosów, bo tak ogólnie to nazywał się Krzysztof Łokieć, nazwisko po matce bo tylko ona przeżyła Atak. Płomień miał podczas niego 3 miesiące. A Wiśnia? 13 lat. Była różnica, ale się zaprzyjaźnili.
- Co ty tak stękasz co chwilę? - spytał Płomień.
- Aaaa... Jestem tu od kilku godzin, napiłem się trochę, przespałem się i teraz mam kaca-potwora... Ja pier*olę...
- Phi, to ty nie wiesz co to picie. Barman! Dawaj trzy słoiki whiskey!
- Na twój rachunek?
- Cóż... Jeżeli wypiję je w mniej niż pół minuty i nie umrę, to na rachunek tego tu Pana - wskazał na Andrzeja.
- Stoi - odparł Wiśnia, gdy barman przysunął trzy słoiki.
Płomień uśmiechnął się pod nosem i zaczął pić. Wypił pierwszy słoik w 10 sekund
- 10... 11... - liczył Andrzej
Kolejny słoiczek poszedł w 8 sekund.
- 18... 19...
Ostatni poszedł w ruch.
- 20... 21... 22.. 23... 24... 25... 26... 27
- Jest! Jest! *Hik*, jest! - zawołał radośnie Płomień.
- Ku*wa... Drań... Masz tu zapałki sztormowe, barman, i się wypchaj... - mruknął Wiśnia.
- Hehe... Polubiłem cię. Musimy częściej razem pić. Mieszkasz gdzieś?
- Wolne Enklawy, bunkier pod Damrota 13A.
- Gdzie?
- Schron pod szarym domem obok starych koszy na śmieci, przy ulicy Damrota, powiedzą ci.
- Tylko... Ja nie za bardzo... Nie mogę iść prosto do ciebie.
- Czemu?
- Widzisz... Urodziłem się 3 miesiące przed Atakiem... I nie wiem, jak wygląda Powierzchnia.
- Taki stary chłop i nigdy gołego nieba nie widział?! Czekaj... A ty gdzie mieszkasz? Mogę Ci pomóc spełnić marzenie.
- Tuż przy granicy Wolnych z Nowym Watykanem. Popytaj o rudego hodowcę grzybów, to Ci powiedzą.
- Grzyby hodujesz? Niby gdzie?
- Na stopach, ku*wa, no przecież że na hodowli.
- W Watykanie są takie?
- Pewnie, przyrządzamy je na każdy sposób.
- A na maśle macie?
- Na maśle, w przyprawach, same, z robakami, duszone...
- Jezu, ale żeś mi smaka narobił.
Do baru wszedł ostatni przesłuchiwany razem z przesłuchującym ich wszystkich żołnierzem.
- Dobra, wszyscy się zamknąć! Ci co mają swoje domostwa, niech do nich idą! Ci co stracili je podczas walk, niech tu zostaną, zostaną im przydzielone tymczasowe.
Wiśnia wstał, pożegnał się z Płomieniem i poszedł.

Metro 2033 - PolskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz