Rozdział 11 - Enklawa Pasów

840 53 3
                                    

Szli spokojnie, choć Wiśnia ciągle oglądał się za siebie, bo czuł na sobie czyjś wzrok.
I to bynajmniej nie był wzrok Wstęgi czy Płomienia.
Nagle ujrzeli na zakręcie światło latarki. "Kryć się!" - szepnął głośno, gasząc latarkę i wskakując za pudła, Płomień wszedł pod stos kocy a Wstęga wcisnęła się w otwór wentylacyjny w ścianie.
- Kto tam jest!? WYPIE*DALAĆ, BO OTWORZYMY OGIEŃ!!! - usłyszeli krzyk Pasa.
- Roni, uspokój się, tu nikogo nie ma, przecież widzisz.
- Dziwne. Zdawało mi się, że słyszałem kroki i widziałem światło.
- Bo za dużo prochów bierzesz, pewnie znowu masz po kieszeniach.
- Nie no, co ty...
- Taa? Udowodnij. Czekaj, przeszukam cię.
- Ku*wa, zostaw mnie, pedale!
- Ja chcę ci pomóc, wiesz że łatwo ci jest popadać w uzależnienia. Poza tym widzę tę buteleczkę z tym proszkiem w twojej kieszeni.
- Odczep się, to nie twój interes...
Wtedy jeden Pas rzucił się na ćpuna, chcąc mu odebrać narkotyki, a drugi odpowiedział ogniem i wdali się w prawdziwą, polską bójkę.
To była okazja. Wiśnia dał znak reszcie, a oni cichaczem pobiegli zakrętem, minęli bijących się Pasów i chcieli iść dalej, ale....
Liga nie jest tak głupia, by wysyłać tylko dwuosobowe patrole, więc właśnie na ich drodze stał facet w zielonej bluzie z trzema paskami na ramionach, maczetą przy pasie, łuku na ramieniu i dymiącym papierosem w ustach. Tak je otworzył ze zdziwienia, że mu ten kiep wypadł. Odgłosy walki też ucichły, para bijących się wcześniej Pasów również na nich patrzyła.
- Mówiłem, że coś słyszałem. Skur*ysyny się ukryły... - powiedział narkoman, wyciągając nóż z pochwy
- Umiesz się bić? - szepnął Andrzej do Krzysztofa.
- Lepszego w Nowym Watykanie nie znajdziesz - odparł z dumą.
Pasi wokół mieli już w rękach broń białą, Wiśnia sięgnął po maczetę, Płomień wyciągnął z plecaka łom, a Wstęga już trzymała dwa duże noże.
- Czyli nie chcą po dobroci. Chłopaki, zabawmy się! - krzyknął ten, co miał papierosa i rozpoczęła się walka.
Młoda Aliantka rzuciła się na palacza, rudy zamachnął się łomem na tego, co bił się z ćpunem, a pamiętający czasy sprzed Wojny zajął się samym ćpunem.
Ten machnął maczetą od boku, rozcinając kawałek skórzanej kurtki, lecz zanim wbił się w ciało, Wiśnia go zablokował swoją maczetą, starszą, lecz widocznie lepszą.
Odepchnął pasa i spróbował go dźgnąć w brzuch, ale ten się odsunął, złapał Andrzeja za rękę i przysunął do siebie, przykładając mu maczetę ostrzem do gardła.
Wiśnia go kopnął w krocze, co go na chwilę oszołomiło, złapał go za prawą rękę, po czym ją odciął.
Pas zwinął się z bólu i upadł, ostatecznie pokonany.
Wiśnia odwrócił się, palacz leżał już z krwawiącą dziurą w sercu, a ten trzeci siedział pod ścianą, z jego głowy ciekła krew i coś, co chyba było mózgiem, bo w tym miejscu czaszka była przebita na wylot.
- ... No nieźle... - stwierdził z podziwem 33-latek.
- Wy... kaszlu... Wy skur*ysyny... kaszlu, kaszlu... - wymamrotał ostatni żywy Pas.
- Ukrócę twe cierpienia, jednoręki bandyto - Wiśnia mu wbił maczetę w czoło
- Och... dość barbarzyńsko... - mruknęła upaskudzona krwią Wstęga
- Barbarzyńskie byłoby zostawienie go, by sam umarł z wykrwawienia. Nieważne, teraz weźmy ich ubrania i załóżmy. Spróbujemy przejść przez ich tereny. Krzysiek, załóż to z truchła tego twojego, ja wezmę ubrania ćpuna, a ty Wstęga, by myśleli że jesteś facetem, załóż te najluźniejsze, tylko zasłoń czymś plamę krwi.
- Może mi cycki nie będą sterczeć...
- Aaa, ku*wa... trafił mnie jednak, sukinsyn... dopiero teraz poczułem... - rzekł Wiśnia.
Ojej, czyli jednak ćpun przy ciosie dotarł do ciała. Czyli jako narrator jednak faktycznie nie jestem absolutnie wszechwiedzący. Przepraszam, poprawię się. Dobra, kontynuując:
- Pewnie ci szok przeszedł. Masz tu bandaż... chyba... owiń się.
Wiśnia przystosował się do rady i założył zielony dres na siebie.
Kiedy reszta się ubrała, ruszyli za znakiem trzech pasów.
- Weź, Wstęga, załóż kaptur, bo ci długie włosy widać.
- Ok.
- No, już lepiej. Dobra, dochodzimy do ich terytorium, życzmy sobie powodzenia.
Na końcu wijącego tunelu zobaczyli lampkę, trzy białe pasy na zielonym kole (symbol Ligi Pasów) i masywną bramę.
Podeszli w końcu do człowieka tam siedzącego.
- Ekhem, wróciliśmy - powiedział modulowanym głosem Wiśnia.
- Taaa, wbijajcie i raporcik proszę - mruknął znudzony Pas, wyglądający jak dorosła wersja Typowego Seby.
- No więc, eee, spokój. Spotkaliśmy trójkę ludzi na końcu, ale ich szybko pokonaliśmy, bo stawiali opór. Mieli ze sobą to - Wiśnia pokazał butelkę z prochem - Zapewne przemytnicy narkotyków.
- Taa, spoko, macie wolne, rzeczy tych ludzi możecie se wziąść. Seba! Rysiek! Pazdan! Idziecie na patrol!
Kiedy trójka odeszła, Płomień szepnął:
- Tamta trójka znajdzie ich zwłoki, lepiej chodźmy czym prędzej do wyjścia. Wiśnia, gdzie ty w ogóle dałeś nasze ubrania?
- No do tego dużego plecaka, a gdzie?
-Ok...
Po przejściu barierek byli na terenie Pasów. Już oficjalnie.

Metro 2033 - PolskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz