Szli spokojnie, choć Wiśnia ciągle oglądał się za siebie, bo czuł na sobie czyjś wzrok.
I to bynajmniej nie był wzrok Wstęgi czy Płomienia.
Nagle ujrzeli na zakręcie światło latarki. "Kryć się!" - szepnął głośno, gasząc latarkę i wskakując za pudła, Płomień wszedł pod stos kocy a Wstęga wcisnęła się w otwór wentylacyjny w ścianie.
- Kto tam jest!? WYPIE*DALAĆ, BO OTWORZYMY OGIEŃ!!! - usłyszeli krzyk Pasa.
- Roni, uspokój się, tu nikogo nie ma, przecież widzisz.
- Dziwne. Zdawało mi się, że słyszałem kroki i widziałem światło.
- Bo za dużo prochów bierzesz, pewnie znowu masz po kieszeniach.
- Nie no, co ty...
- Taa? Udowodnij. Czekaj, przeszukam cię.
- Ku*wa, zostaw mnie, pedale!
- Ja chcę ci pomóc, wiesz że łatwo ci jest popadać w uzależnienia. Poza tym widzę tę buteleczkę z tym proszkiem w twojej kieszeni.
- Odczep się, to nie twój interes...
Wtedy jeden Pas rzucił się na ćpuna, chcąc mu odebrać narkotyki, a drugi odpowiedział ogniem i wdali się w prawdziwą, polską bójkę.
To była okazja. Wiśnia dał znak reszcie, a oni cichaczem pobiegli zakrętem, minęli bijących się Pasów i chcieli iść dalej, ale....
Liga nie jest tak głupia, by wysyłać tylko dwuosobowe patrole, więc właśnie na ich drodze stał facet w zielonej bluzie z trzema paskami na ramionach, maczetą przy pasie, łuku na ramieniu i dymiącym papierosem w ustach. Tak je otworzył ze zdziwienia, że mu ten kiep wypadł. Odgłosy walki też ucichły, para bijących się wcześniej Pasów również na nich patrzyła.
- Mówiłem, że coś słyszałem. Skur*ysyny się ukryły... - powiedział narkoman, wyciągając nóż z pochwy
- Umiesz się bić? - szepnął Andrzej do Krzysztofa.
- Lepszego w Nowym Watykanie nie znajdziesz - odparł z dumą.
Pasi wokół mieli już w rękach broń białą, Wiśnia sięgnął po maczetę, Płomień wyciągnął z plecaka łom, a Wstęga już trzymała dwa duże noże.
- Czyli nie chcą po dobroci. Chłopaki, zabawmy się! - krzyknął ten, co miał papierosa i rozpoczęła się walka.
Młoda Aliantka rzuciła się na palacza, rudy zamachnął się łomem na tego, co bił się z ćpunem, a pamiętający czasy sprzed Wojny zajął się samym ćpunem.
Ten machnął maczetą od boku, rozcinając kawałek skórzanej kurtki, lecz zanim wbił się w ciało, Wiśnia go zablokował swoją maczetą, starszą, lecz widocznie lepszą.
Odepchnął pasa i spróbował go dźgnąć w brzuch, ale ten się odsunął, złapał Andrzeja za rękę i przysunął do siebie, przykładając mu maczetę ostrzem do gardła.
Wiśnia go kopnął w krocze, co go na chwilę oszołomiło, złapał go za prawą rękę, po czym ją odciął.
Pas zwinął się z bólu i upadł, ostatecznie pokonany.
Wiśnia odwrócił się, palacz leżał już z krwawiącą dziurą w sercu, a ten trzeci siedział pod ścianą, z jego głowy ciekła krew i coś, co chyba było mózgiem, bo w tym miejscu czaszka była przebita na wylot.
- ... No nieźle... - stwierdził z podziwem 33-latek.
- Wy... kaszlu... Wy skur*ysyny... kaszlu, kaszlu... - wymamrotał ostatni żywy Pas.
- Ukrócę twe cierpienia, jednoręki bandyto - Wiśnia mu wbił maczetę w czoło
- Och... dość barbarzyńsko... - mruknęła upaskudzona krwią Wstęga
- Barbarzyńskie byłoby zostawienie go, by sam umarł z wykrwawienia. Nieważne, teraz weźmy ich ubrania i załóżmy. Spróbujemy przejść przez ich tereny. Krzysiek, załóż to z truchła tego twojego, ja wezmę ubrania ćpuna, a ty Wstęga, by myśleli że jesteś facetem, załóż te najluźniejsze, tylko zasłoń czymś plamę krwi.
- Może mi cycki nie będą sterczeć...
- Aaa, ku*wa... trafił mnie jednak, sukinsyn... dopiero teraz poczułem... - rzekł Wiśnia.
Ojej, czyli jednak ćpun przy ciosie dotarł do ciała. Czyli jako narrator jednak faktycznie nie jestem absolutnie wszechwiedzący. Przepraszam, poprawię się. Dobra, kontynuując:
- Pewnie ci szok przeszedł. Masz tu bandaż... chyba... owiń się.
Wiśnia przystosował się do rady i założył zielony dres na siebie.
Kiedy reszta się ubrała, ruszyli za znakiem trzech pasów.
- Weź, Wstęga, załóż kaptur, bo ci długie włosy widać.
- Ok.
- No, już lepiej. Dobra, dochodzimy do ich terytorium, życzmy sobie powodzenia.
Na końcu wijącego tunelu zobaczyli lampkę, trzy białe pasy na zielonym kole (symbol Ligi Pasów) i masywną bramę.
Podeszli w końcu do człowieka tam siedzącego.
- Ekhem, wróciliśmy - powiedział modulowanym głosem Wiśnia.
- Taaa, wbijajcie i raporcik proszę - mruknął znudzony Pas, wyglądający jak dorosła wersja Typowego Seby.
- No więc, eee, spokój. Spotkaliśmy trójkę ludzi na końcu, ale ich szybko pokonaliśmy, bo stawiali opór. Mieli ze sobą to - Wiśnia pokazał butelkę z prochem - Zapewne przemytnicy narkotyków.
- Taa, spoko, macie wolne, rzeczy tych ludzi możecie se wziąść. Seba! Rysiek! Pazdan! Idziecie na patrol!
Kiedy trójka odeszła, Płomień szepnął:
- Tamta trójka znajdzie ich zwłoki, lepiej chodźmy czym prędzej do wyjścia. Wiśnia, gdzie ty w ogóle dałeś nasze ubrania?
- No do tego dużego plecaka, a gdzie?
-Ok...
Po przejściu barierek byli na terenie Pasów. Już oficjalnie.
CZYTASZ
Metro 2033 - Polska
Science FictionRok 2033. Od III wojny światowej minęło 20 lat. Chociaż trwała ona kilka godzin, pociągnęła za sobą skutki rozciągnięte na pół stulecia, jeśli nie dłużej. Ogromny poziom promieniowania, mutanty i sroga zima nuklearna nie dają żyć. Na Polskę i na res...