Rozdział 27 - Podróży ciąg dalszy

582 39 9
                                    

Wiśnia zasiadł przy aparaturze radiowej stojącej w pomieszczeniu głównym. Pomajstrował przy nim chwilę i założył stare słuchawki. Kojący szłum zakłóceń popieścił jego uszy. Do przysunął usta do mikrofonu i ustawił pokrętło na odpowiednią częstotliwość. Już po chwili zakłócenia ucichły, a zastąpił je kaszel z oddali.
- Handlarz?
- Hę? - dźwięk kroków brzmiał jak werbel przed pokazem - Wiśnia? Ty żyjesz?! Co się z tobą działo? Czemu nie nadawałeś w ogóle przez ostatni miesiąc? Myślałem, że nie żyjesz...
- Nie pomyliłeś się zbytnio. Helikopter miał wypadek, a ja zapadłem w śpiączkę. Obudziłem się dopiero w schronach Garnizonu Bydgoskiego, gdzie nas przetransportowali prawdopodobnie ostatni żołnierze Wojska Polskiego. I teraz słuchaj. Pójdziemy do ciebie na piechotę. Ile ci zostało jeszcze jedzenia?
- Na 1,5 tygodnia, ale mam pułapkę na szczury obok siebie, a noga się prawie zrosła. Mogę się wykarmić, ale szczury wymrą szybko... Więc pośpiesz się.
- Dobrze. Dojdziemy do ciebie i zabierzemy.
- Ale jak?
- Nie wiem... Coś wykombinujemy. Teraz muszę kończyć. Skontaktuję się z tobą przy najbliższej okazji.

* * *

Wpuszczono ich do pomieszczenia, gdzie mieli się wyposażyć.
- Tu jest jak w raju... - westchnął Wiśnia.
Jego oczy błyszczały od blasku, który bił od karabinów i strzelb wiszących na specjalnych miejscach na ścianie, od jasności, którą emanowały klingi maczet na chwytakach i od połysku szyb masek przeciwgazowych najnowszej przedwojennej generacji. Na specjalnie przygotowanych manekinach stały porządne, czarne kombinezony ochronne.
- Jak tu pięknie... - stwierdziła cicho Wstęga
- I możemy wybierać co chcemy?! - spytał zdziwiony Płomień
- Jeden kombinezon, jedna maska z zapasem filtrów, jedna sztuka broni białej i jedna sztuka broni palnej z trzema paczkami amunicji. Bierzcie, bo jesteście jedynymi Wrocławianami z takim wyposażeniem - odparł Wyszkowiak.
Wzięli po jednym kombinezonie, po jednej masce przeciwgazowej MP5 i kolejno Wiśnia karabin, Wstęga karabin i Płomień strzelbę. Wszyscy wzięli też maczety, nie licząc Wstęgi, która wzięła dwa noże.
- Wszystko? To teraz idźcie do magazynu, tam wam wydadzą zapasy żywności na miesiąc i pół plus dla Handlarza. Nie chcecie przecież zabierać umrzyka, nie?
- Właśnie, muszę pana o coś zapytać.
- Tylko szybko.
- Jak dojdziemy do Malborka i przejmiemy Handlarza, to jak wrócimy?
- Ehh... Chodź. Wszystko ci wyjaśnię.
Poszli, zostawiając Płomienia i Wstęgę samych przed zamkniętymi już drzwiami zbrojowni. Poszli w milczeniu do jadalni, gdzie odebrali cztery worki z jedzeniem wodą. Zanieśli to do pokoju, gdzie tymczasowo mieszkali. Wstęga usiadła na materacu, Płomień zaś usiadł naprzeciwko i zaczął przeglądać plecak.
- Krzysiek... - zaczęła niepewnie Wstęga
- Nom?
- Mam takie dziwne wrażenie... Że nic nie robimy z naszym... No związkiem.
- Jak to?
- No bo tam wtedy pod drzewem się pocałowaliśmy, potem się częściej obejmowaliśmy podczas rozmów. I? To tyle... Nawet mi nie powiedziałeś, kiedy i dlaczego się we mnie ten... Zakochałeś.
- Ja... - usiadł obok niej, objął jedną ręką i zaczął głaskać po okrytym swetrem ramieniu. Było ciepłe i miękkie, mimo że nie grzeszyło czystością. Sam on się zarumienił lekko - ...jak nas uratowałaś z rąk nazistów. Jak zdjęłaś maskę i spojrzałaś na mnie i Wiśnię tymi pięknymi oczami. Po prostu mnie wtedy zatkało. W całym moim świecie tak pięknej osoby nie widziałem. Nawet ładne panie na okładkach starych magazynów, które wisiały w moim boksie. Szczególnie piękne masz właśnie oczy. Mógłbym się w nie wpatrywać dniami i nocami. I raz do ciebie zagadałem, gdy wyruszyliśmy w podróż, okazało się że mamy dość podobne zainteresowania i w ogóle... Ale dalej miałem pewność, że mnie nie kochasz, no bo pomyśl, żołnierka i grzybiarz. Przecież to... No weź. Aż wtedy mnie pocałowałaś, po tej akcji z dziewczyną z Wrześni... Ten pocałunek... Był jak spełnienie marzeń. Czułem się tak onieśmielony, że nie mówiłem już o tym. Tylko gdy zemdlałaś po wypadku. I teraz. Po prostu cię kocham, Wstęga. I chciałbym spędzić z tobą całe życie.
- Ojej... Płomień... - teraz to ona się zarumieniła, podczas gdy Płomień był taki, jak jego włosy - To jest... Takie romantyczne... Dla mnie... Ja... Jak cię poznałam, nie wydawałeś mi się specjalny. Aż do momentu, gdy zagadałeś. Wtedy, jak cię bardziej poznałam, coś tam poczułam... Nie wiem, jak to nazwać...
- Zo... Ze... Zaiskrzyło?
- Co?
- Nieważne, to przedwojenne słowo. Zapomnij...
- Nie. Podoba mi się ono. Więc fakt, zaiskrzyło. I chciałam cię. Nieważne, czy masz takie oczy, czy takie, czy jesteś rudy czy blondyn, po prostu wydawałeś mi się takim mną-facetem. Jakbyś tylko był żołnierzem... A jak zobaczyłam tę dziewczynę, jak na ciebie patrzy, to wypełniła mnie zazdrość. A jak cię całowała, to już po prostu zazdrość wbiła mi się w serce, jak maczeta. Potem... Usłyszałam co mówisz przy drzewie... I poczułam, że to ten moment. I zrobiłam to, nie zważając na konsekwencje.
- To... Skąd znasz tyle wyrażeń pięknych?
- Gdy byłam jeszcze na obieraku, przydzielali mi zawsze takiego paetę, poetę, coś w tym stylu. On mi recytował swoje wiersze i uczył mnie polskiego.
- To piękne...
- Nie tak piękne jak twoja historia.
- Która nie była tak piękna, jak twoje oczy...
I pocałował ją, długo i mocno. On ją, nie ona jego. Żar ich miłości rozpalił się mocniej. Dopóki nie przyszedł Wiśnia.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale zaraz wychodzimy.
- Jasne.
Przyodziali ekwipunek, Wiśnia uczynił to samo, spakowali plecaki i poszli do pomieszczenia głównego. Stanęli przed drzwiami windy. Podszedł do nich Wyszkowiak z oddziałem sześciu żołnierzy. Nacisnął guzik na ścianie i drzwi, nie bez zgrzytu, rozsunęły się. Weszli do małego pomieszczenia z lampką wiszącą u góry. Drzwi się zasunęły.
- Maski załóż! - wydał komendę Kapitan.
Wszyscy jej posłuchali. Nasunęli na twarze maski, dokręcili filtry i założyli czapki i kaptury. Winda, skrzypiąc, ruszyła w górę. Jechali kilka minut, aż przed nimi ukazały się kolejne drzwi. Te już były grubsze, stalowe hartowane. Rozsunęły się. Ich oczom ukazały się smutne, pokryte śniegiem i lodem ruiny Garnizonu Bydgoskiego.

Metro 2033 - PolskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz