Minęły trzy tygodnie od ataku atomowego na Schron 13. Nowi Alianci byli w trakcie treningu i egzystencji, atmosfera była naraz radosna i napięta przed pierwszą walką - atakiem na bazę Piłsudski-1b, miejsce gdzie co tydzień, według raportu wywiadu armii, bywa jedna z grubych ryb IV Rzeszy, sekretarz wydziału Polski Środkowej, by zalać robaka.
- Jebany alkoholik - mówił o nim kapitan - Ale czego się spodziewać, to naziści.
Tego typu kwestiami wywoływał salwy śmiechu. Plan polegał na szturmie na niewielki schron, który ochrzczono bazą, wyważenie drzwi głównych, zabicie wszystkich bądź zabranie w niewolę i wyciągnięcie informacji o celach Rzeszy w sprawie Malborka.
- Nie jestem pewien, czy to się uda - stwierdził ktoś z armii
- A masz lepszy pomysł? - krzyczał wtedy kapitan albo dowódca
I faktycznie nikt nie miał.* * *
- Wiśnia. Wiśnia! Andrzej! - wołany usłyszał głos Alicji
- Chrap... Co? - spytał
- Wstawaj, zaraz śniadanie - mówiła jego uśmiechnięta dziewczyna.
Siedziała po turecku na jego materacu, miała na sobie zieloną koszulkę i cienkie spodnie z łat, miała bose stopy i pięknie błyszczące czarne włosy, choć brudne to piękne. Jak ona cała. Siedziała tak sobie i głaskała Wiśnię po plecach, szczerząc zęby w radosnym uśmiechu.
- Fajnie, ale co cię tak dzisiaj cieszy?
- No bo dzisiaj jest... A chodź, pokażę ci!
Wzięła go za rękę i, nie zakładając butów ani nic, pobiegli korytarzem. Minęli kilkanaście pokojów, parę korytarzy prowadzących do pokoju głównego, pokój z generatorami, kaplicę (okazało się, że mają, prowadzi ją ten dryblas Piotr, dlatego ma tatuaże z krzyżami) i doszli do biblioteki. Tak nazywano skromny pokoik z jedną półką, na której stało około pięćdziesięciu książek, wśród nich takie tomy jak "Czas Zmierzchu" Dmitrija Głuchowskiego, "Muminki" Tove Jannson, "Krzyżacy" Henryka Sienkiewicza, a było też parę książek polskich pisarzy jak Andrzej Sapkowski, Rafał Kosik, Robert J. Szmidt czy Agnieszka Gil, do tego jeszcze była para szkolnych podręczników.
- Nie pokazywałam ci tego na zapleczu, serio? - zapytała zdziwiona Alicja
- No... nie.
- To chodź!
Poszli do mniejszego pokoiku, gdzie była stara skrzynia, trochę szmat a na ścianie wisiał karton w specyficzną kratkę.
- Czy to... Kalendarz?
- Tak! Alex jest geniuszem matematyki i dokładnie oblicza, kiedy jaki będzie dzień jakiego roku.
- Wooow...
Wiśnia patrzył z niedowierzaniem na to, ile już czasu minęło. Był 20 października 2033.
- To już tyle czasu... Tak szybko...
- Co nie? Ale ty wciąż jesteś przystojny.
- Dzięki. Kurde... Nie żebym się nie spodziewał, że to dużo od Ataku minęło, ale dwadzieścia lat...
- Najgorsze dwadzieścia lat życia, nie?
- Taa... Pod ziemią jak szczury...
- Będzie dobrze - jej ciepła ręka poklepała jego plecy
- Za mojego życia nie, ale na pewno będzie...* * *
Podczas śniadania Wiśnia siedział naprzeciwko Alicji, obok niej była Wstęga a obok Wiśni był Płomień. W tle z automatu grała piosenka "It's a sin, my darling, how I love you", a rudy i blondynka spoglądali na siebie co jakiś czas, trochę smutno, trochę zawstydzenie.
- Co się stało? - spytał Wiśnia szeptem Płomienia
- Z czym? - odparł szeptem Płomień
- No z tobą i Wstęgą.
- Aha... Yyy... No... Zerwaliśmy... - szepnął niepewnie
- Co? Jak to? Dlaczego?
- Ciiiii! Spokojnie, Andrzej. Ja sam nie wiem.
- Jak to "nie wiesz"? Nie mówiła ci?
- Mówiła, ale tyle z tego zrozumiałem, co całych szyb zostało na Powierzchni.
- ...Niewiele.
- Bardzo niewiele. No i tyle, nic z tym nie zrobię. Ktoś po prostu spierdolił, pewnie ja...
- Współczuję... Serio, wiem co to za uczucie.
- Dzięki...
Alicja nagle się poruszyła gwałtownie.
- Wiem! - krzyknęła
- Co wiesz? - pytanie padło od Wiśni
- Już wiem... Andrzej, opowiadałeś, że jakiś helikopter was zestrzelił, tak?
- Tak...
- I mówiłeś, że we Wrocławiu IV Rzesza was porwała bo mieliście kontakt z Malborkiem?
- No tak.
- A Wstęga?
- Słucham? - odparła zagadniona
- Ty coś tam wspomniałaś, że widziałaś coś na kształt helikoptera w tej chmarze nad Miliczem?
- No było coś takiego.
- Już rozumiem...
- To wyjaśnij, proszę - zainteresowała się cała ekipa wysłanników z Wrocławia
- Słuchajcie: kiedy Andrzej puścił transmisję radiową w barze, ktoś ze szpiegów dawnego Elledatromu...
- O co wszystkim chodzi z tym całym Elledatromem? - zapytała Wstęga
- To była firma zbrojeniowa sprzed Wojny, zaopatrzała w broń całą tą frakcję zrzeszającą kraje w celach militarnych... To było...
- NATO?
- Tak, NATO. I okazało się, że jej prezes ma poglądy neonazistyczne, a w placówkach na całym świecie są bunkry przeciwatomowe. Potem była Wojna i z Elledatromu powstała IV Rzesza. Ktoś zmutował i tak zaczęła rozpleniać się tam jednomyślność, dzięki której można kontrolować całą armię. Zaczęło się w Krakowie, gdzie jednomyślność była powszechna w zniszczonym centrum. Tam też, w bunkrze IV Rzeszy, rozpoczęła się jednomyślność. Potem jakiś stwór się tym "zaraził" i sam zaczął "zarażać". Tak powstał tak zwany Król, zaatakował Nową Hutę i tam jakaś wojna z nim była. Nie pamiętam. Nieważne, kontynuując: kiedy Andrzej puścił transmisję radiową w barze, jakiś szpieg z IV Rzeszy to usłyszał i rozpoczął śledztwo. Gdy doszedł, kim jesteś i gdzie mieszkasz, poinformował swoich i was dwóch porwali - wskazała na Krzysztofa i Andrzeja - Potem uratowała was Wstęga i reszta Aliantów. Rzesza ruszyła za wami, wiedząc, że doprowadzicie ich do Malborka. Kiedy już dolecieliście do Bydgoszczy, oni ogarnęli jak dojść do Malborka i was zbili, bo im nie byliście potrzebni. Ale nie przewidzieli, że przeżyjecie.
- ...To, jeśli jest prawdziwe, byłby dobry materiał na książkę - stwierdził Wiśnia - A co najstraszniejsze, to to że to chyba prawdziwe, bo aż zbyt dobrze się klei.
- Masz rację - powiedzieli jednocześnie Wstęga i Płomień, po czym się zawstydzili
- Musimy o tym powiedzieć kapitanowi - rzekła Alicja i poszła na korytarz.
Reszta grupy nie miała co robić, to też poszli.
CZYTASZ
Metro 2033 - Polska
Science FictionRok 2033. Od III wojny światowej minęło 20 lat. Chociaż trwała ona kilka godzin, pociągnęła za sobą skutki rozciągnięte na pół stulecia, jeśli nie dłużej. Ogromny poziom promieniowania, mutanty i sroga zima nuklearna nie dają żyć. Na Polskę i na res...