Rozdział 5 - Nowy Watykan

1.3K 79 4
                                    

Wiśnia doszedł tunelami do bramy głównej Nowego Watykanu.
Był to łącznik kilku rur ze starymi odcinkami tuneli pod sobą, co sprawiało wrażenie dwóch dużych pięter z pięcioma odnogami.
Prawie jak w Bytomiu.
- Czego chcesz, ku*wa raz, dwa, trzy?! - krzyknął strażnik.
- Wejść! - odparł bez zmrużenia oka Andrzej.
- Imigrantów nie przyjmujemy! - wrzasnął drugi strażnik.
- Nie jestem imigrantem, chcę odwiedzić przyjaciela!
- Taa? Jakich ty tu masz "przyjaciół"?
- Płomień, kojarzysz? Taki rudy hodowca grzybów.
- A, Płomień... Czekaj.
Jeden strażnik wszedł za masywne drzwi, zostawiając Wiśnię i drugiego sam na sam.
Minęło kilka minut, a pierwszy strażnik wrócił razem z brudnym, rudym facetem.
- Ten, o tu mówi, że jest twoim przyjacielem i chce się spotkać.
- O, Wiśnia, Chodź. Zaraz kończę zmianę.
Wiśnia, odprowadzony znudzonym wzrokiem strażników wszedł do Nowego Watykanu.
Drzwi się zamknęły.
- Zejdź piętro niżej, po drabinie, tam będzie knajpa "Radionieaktywna". Ja zaraz do ciebie zejdę - powiedział Krzysztof.
Andrzej kiwnął głową i skierował się do drabinki, jednocześnie zdejmując skórzaną kurtkę.
Zszedł i faktycznie, były tam drzwi i napis "Radionieaktywna", obok którego był przekreślony symbol promieniowania.
Wszedł tam i usiadł na starym stołku, pewnie przyniesionym z Powierzchni. Przytulnie tam było, nie patrząc nawet na prawie gołą kobietę tańczącą na rurze. Po kilku minutach (na trzeźwo) lekko brudnawy do środka wszedł Płomień.
Śmierdział grzybami.
W sumie nie było to dziwne.
- Jesteś! To co, pijemy?
- A chętnie, chętnie - uśmiechnął się Wiśnia.
- Whiskey, bimber, wódka, samogon, co wolisz?
- A mogę wymieszać wódkę z whiskey?
- Umrzesz po tym, ale dobra. Whiskey i Bom-Bom!
- Bom-Bom? - spytał zdziwiony Andrzej
- Taka nazwa, nieważne. Zdrowia!
Wypili. Andrzejowi zakręciło się w głowie. MOCNO.
- Jezu, z czego oni to robią?
- Wódę? Z groszku. Jak nie chcesz, to daj, wypiję.
- Wypiję, wypiję, można się przyzwyczaić. No, chluśniem bo uśniem!
Kolejna kolejka. Płomień ledwo się utrzymuje na krześle.
- To ten... Pij, ku*wa!
Trzecia.
Wiśnia opadł twarzą na blat.
Usłyszał tylko "Al ty ssłaaby jesteśśś..." i kolejne uderzenie twarzą o blat. Potem zasnął.

* * *

O ku*wa, ale boli... - pomyślał Andrzej. Bolała go głowa, strasznie.
Delikatnie rozsunął jedną powiekę. Było ciemno.
Otworzył oczy i przetarł je, podnosząc się.
Płomień leżał obok niego i wciąż spał. Andrzej dotknął kieszeni swoich spodni.
Nie wyczuł kawałka kartonika, na którym był jego nowy, powojenny dowód osobisty, zwany w kanałach "przepustką".
Jego serce zatrzymało akcję, ale po chwili zaczęło bić z prędkością pocisków z karabinu maszynowego. Zaczął się przeszukiwać po całym ciele, co wyglądało trochę jak taniec. Nie ma.
- Płomień. Płomień! Płomień! - zaczął go potrząsać Wiśnia.
- Chrap... Coooo? Co ty chcesz?
- Moje dokumenty. Nie wyjdę stąd bez nich!
- Czekaj... Gdzie jesteśmy?
- Ch*j wie, nie obchodzi mnie to! Chcę znaleźć papiery!
Wstali i zaczęli trochę się rozglądać po miejscu, gdzie byli, a był to prosty tunel roboczy, pełen skrzyń, za to bez ludzi. Nic, żadnego dowodu osobistego tu nie było. Skrzynie również były puste.
- Przenajmniej żyjemy po tamtych drinkach - uśmiechnął się krzywo Płomień. Wiśnia tylko zerknął na niego bykiem - Na mnie się nie patrz! To ty chciałeś whiskey z wódką.
- A musisz akurat TERAZ żartować sobie?
- No niby nie...
Wyszli przez drzwi na zwykły korytarz, taki jak te, w których egzystowali Ocaleni.
Natychmiast się ukryli za beczką, gdyż okazało się, że jest już po gaszeniu świateł i każdy, kto się teraz tam pojawi, pójdzie do aresztu.
Zza rogu zobaczyli światło lampy łojowej, a zaraz po nim strażnika w ciemnym mundurze.
- Halo! Ktoś tu jest?! - krzyknął
Nie drgnęli.
- Eee, pewnie mi się zdawało.
Nie wydając żadnego dźwięku, Krzysztof i Andrzej wrócili do magazynu.
Nagle ciarki przeszły ich plecy, gdyż usłyszeli jeszcze jedno zdanie:
- O, chyba ktoś nie zamknął drzwi do magazynu ze sprzętem.
Ku*wa, NIE! - pomyśleli jednocześnie.
Wiśnia otworzył skrzynkę z rysunkiem maski przeciwgazowej, a rudy tak wyrzucił kulę, że trafił nią w głowę strażnika.
Andrzej tylko wyciągnął maskę "Buldog", dwa filtry, torbę i gruby płaszcz przeciwdeszczowy, podszyty grubszą warstwą gumy i starych koszul, z kapturem.
Założył swoje MC-1, resztę ekwipunku wcisnął Krzysztofowi i pobiegł w stronę drabinki. Rudy założył wszystko na siebie z niezwykłą szybkością, bo domyślił się już planu Wiśni.
Zanim reszta strażników tam dobiegła, 33-latek już zasunął klapę. Spoceni i zmęczeni usiedli na starych ławkach w popielatym, pokrytym radioaktywnym śniegiem parku.

Metro 2033 - PolskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz