- A więc... Tak wygląda Powierzchnia? - mruknął zniekształconym przez maskę głosem Krzysztof.
- Tak... Tu był nasz świat... Piękny i zielony...
- To miejsce? Było zielone? Nie umiem sobie tego wyobrazić.
- Eh, i tak pewnie tego nie zobaczysz, więc... A chociaż... Dobra, mam pomysł. Dojdziemy stąd do mojego schronu, chodź.
Wstali i bezszelestnie zaczęli iść zaśnieżoną ścieżką z osmalonego bruku.
W końcu mutanty mogą być wszędzie. Niezauważeni przez szare stwory doszli do skrzyżowania Wyszyńskiego z Prusa.
Leżał tam, wśród ruin.
Zaśnieżony, zardzewiały, szyby wybite, ogólnie był w koszmarnym stanie, jak rozkładające się zwłoki. Tramwaj linii 0L.
- Ciiiiii... Za żadne skarby nic, ale to nic nie może nas usłyszeć - szepnął grobowym głosem Andrzej.
- A tu coś w ogóle jest?
- Nie wiem, ale musimy uważać by nie...
Trzask.
- ... Złamać żadnych gałęzi... Złamałeś, nie?
- Nawet nie wiem co.
Z tramwaju dobiegł zgrzyt i wyleciało z niego niewielkie stworzenie, wyglądające jak skrzydlaty gremlin po zetknięciu z wodą, czyli, krótko mówiąc, ochydnie. Za nim wyleciało z 25 innych.
- O ku*wa, ZA MNĄ!!! - wrzasnął Wiśnia.
Pobiegli wzdłuż Wyszyńskiego, przygotowując broń do wystrzału. Nagle Wiśnia skręcił do niezawalonych ruin banku, weszli, a on zatrzasnął drzwi. Usiedli, na czym mogli, strasznie dysząc.
- *Wzdech*... *wzdech*... Ściągnij... *wzdech*... maskę... - wydyszał Wiśnia.
Ściągnęli oboje, bo tu nie było aż tyle radioaktywnego pyłu, by nie móc oddychać. Mutki przeleciały za drzwiami.
- Zaraz tu będą. Ukryjmy się na zapleczu.
Krótkim korytarzem przeszli do pomieszczenia bez okien, tylko na wewnętrzne podwórko. Usiedli, zmęczeni. Wiśnia wyciągnął worek ze smażonymi robaczkami.
- Chcesz?
- Nie, najadłem się strachu.
Andrzej schrupał kilka, po czym powiedział "Dobra, idziemy". Płomień leniwie wstał, przyodział maskę i, uzbrojeni, wyszli na zewnątrz. Wszystko wyglądało tak, jak teoretycznie powinno.
Latających gremlinów chyba też już nie było.
Cicho jak szczury poszli chodnikiem, minęli górę gruzu w miejscu, gdzie 20 lat temu był tunelik do wewnętrznej ulicy, przebiegli między zardzewiałymi samochodami, minęli przewrócony autobus i chodnikiem bez żadnych problemów doszli do ruin kamienicy, domu 13B.
Przecisnęli się przez lekko przywalone gruzem drzwi, po kamiennych schodach zeszli do piwnicy, a w niej przez właz do bunkra.
- Nareszcie mam coś nad głową. Dziwnie się czułem z tymi chmurami nad sobą. Jednak te 20 lat zrobiło swoje... - wymamrotał spod maski Płomień, po czym ją ściągnął.
- Czuj się jak u siebie w boksie. Tam, przy stole masz stołek, możesz sobie usiąść.
Zrzucili z siebie grube kurtki, Krzysztof usiadł, a Andrzej wziął z półki stary album. Wyjął z niego kilka pożółkłych zdjęć. Zasiadł obok rudego i pokazał pierwsze.
- To miejsce to park Tołpy, tam gdzie wyszliśmy z magazynu.
- Serio? Jejku, ale zielono... A ta dziura pełna wody?
- Jezioro. Widzieliśmy je, tylko prawie nie było w nim wody, resztka była pewnie zamrożona. Na środku była mała wysepka, jak miałem 12 lat, dokładnie rok przed... TYM... W nocy przepłynąłem na tę wyspę. Ale tam nic ciekawego nie było.
Pokazał kolejne zdjęcie. To był budynek, pod którym właśnie byli. Potem ostatnie, trzecie zdjęcie. Stał na nim młody, chudy chłopiec z kwiatami, a obok wysoka kobieta koło 40 lat.
- To z urodzin mojej mamy. Ostatni dzień przed Atakiem... 4 lipca 2013... Wtedy Chiny zaatakowały Tajwan.
- Co? Kto zaatakował kogo?
- Chcesz poznać historię Wojny?
- Tak.
- To lepiej usiądź wygodnie.
CZYTASZ
Metro 2033 - Polska
Ciencia FicciónRok 2033. Od III wojny światowej minęło 20 lat. Chociaż trwała ona kilka godzin, pociągnęła za sobą skutki rozciągnięte na pół stulecia, jeśli nie dłużej. Ogromny poziom promieniowania, mutanty i sroga zima nuklearna nie dają żyć. Na Polskę i na res...