Rozdział 13 - McDonald's for dummies

799 50 2
                                    

Po założeniu ekwipunku, wyszli studzienką na Powierzchnię.
Byli na dużym, niegdyś zielonym, a teraz szarym i pokrytym śniegiem terenie, pewnie w jakimś parku. Przy studzience, którą wyszli stał zardzewiały szlaban, za nim niegdyś rosły martwe, spalone drzewa, na ich gałęziach był śnieg.
Wiśnia zerknął na mapę.
- Jesteśmy tu, wyszliśmy tu, do Portu będzie tą ulicą... Dobra. To teraz trzeba przejść przez tę rzekę za nami i taką większą ulicą do Portu Lotniczego.
Odwrócili się. Za nimi było puste koryto, tylko z resztką lodu na dnie, nad nim wisiała dumnie zardzewiała połowa mostu.
Krzysztof rzucił kamień. Most nawet nie drgnął.
- Pójdę po deski - mruknął.
Pobiegł w stronę parku, tam dalej była stara, przewrócona tojka. Obok niej związane metalową tasiemką deski. Podniósł je i zabrał na mostek, położył między nim a lądem i spokojnie przeszedł. Andrzej i Wstęga patrzyli że zdumieniem. Ale również zaraz przeszli.
Podziękowali przyjacielowi i zawalonymi gruzem i zastawionymi samochodami uliczkami doszli do większej ulicy.
Zżarta przez rdzę tabliczka mówiła "Ul. Strzegom...".
Stosując jakiś niewiarygodny parkour, doszli do kiedyś czerwonego, niewielkiego budynku z wybitymi wszystkimi szybami i spalonymi stolikami.
Tego wszystkiego pilnował mocno wygięty słup z ośnieżoną, jasną literą "M".
- Chodźcie do tego budynku. Zrobimy sobie przerwę - powiedział 33-latek.
Przez dziurę w ścianie weszli do "maka".
Widok był opłakany.
Kawał sufitu na podłodze, ekrany menu popękane, przy jedynym niezniszczonym stoliku siedział samotny szkielet, przy ladzie też leżał jeden, tym razem w czerwonej czapce. Za nim stała lodówka, w sumie to leżała.
Zamknięta.
Od 20 lat zamknięta.
Wstęga i Płomień odsunęli szkielet od stołu i tam usiedli.
Wiśnia zostawił plecak i poszedł z łomem do tej lodówki. W niej stały trzy puszki z napojem, w swoim chłodnym schronie.
I chyba były świeże.
Wiśnia zabrał się do roboty.
Pociągnął za klamkę. Drzwi się nie otworzyły, czego w sumie się spodziewał. Wcisnął płaską końcówkę łomu między metal a gumę, silikon lub coś w tym guście i podważył tak mocno, jak Lenin podważał władzę cara w Rosji w 1917.
Usłyszał zasysanie powietrza i otworzył drzwi.
- Hej! Mam coś dla was! - zawołał z dumą, biorąc w ręce puszki - Prawdziwe, przedwojenne.
- A co to jest?
- Pepsi. Pijcie, na zdrowie! Więcej wam się taka okazja nie przydarzy.
Wstęga zsunęła maskę z twarzy, przy pomocy Płomienia otworzyła niebieską puszkę i pociągnęła z niej sowity łyk.
- Tfuuu, ku*wa, to jest ohydne! - wypluła.
- Jak to? Ludzie przed Wojną to kochali - odparł zdziwiony 33-latek.
- Jest tak słodkie, że zaraz się zrzygam!
- Mnie tam smakuje - mruknął 20-latek.
No tak, nie jest przyzwyczajona... Płomień niby też, ale jemu smakuje. No cóż, kwestia gustu - myślał Wiśnia.
I tak po dłuższym czasie założyli maski i wyszli z ruin baru na chłodny wiatr.
Skręcili w prawo, Wstęga wdała się w rozmowę z Płomieniem, a Wiśnia szedł sam, co jakiś czas spoglądając na mapę.
Tak, szli w dobrą stronę.
Już z daleka było widać wieżę kontrolną i pokryte śniegiem zardzewiałe resztki samolotów.
-...i jak mnie przebadali, to dołączyłam do tych Aliantów i tam mnie wyszkolili... - słyszał z tyłu.
Młodzież beztrosko rozmawiała.
I dobrze.
Stanęli przy kracie oddzielającej ich od ruin lotniska.
Była w jednym miejscu rozerwana, więc łatwo przeszli. Minęli potężny gmach terminalu, zardzewiały samolot bez skrzydeł, nad tym wszystkim górowała majestatyczna wieżq kontrolna.
Wiśnia zdjął plecak, wyciągnął szarą skrzyneczkę z guzikami i kablami i antenką.
Konkretnie mówiąc, radiostację.
Nałożył słuchawki, ustawił pokrętło na 85.7, przyłożył mikrofon do ust.
- Halo, halo? Handlarz? Jesteś tam?
- Kaszlu, kaszlu, jestem... A co?
- No, jestem już na lotnisku na Popowicach, gdzie ten ponoć działający helikopter?
- Musisz wejść do hangaru, tam będzie zejście do bunkra. W bunkrze będzie skrzynia na ścianie z napisem "urządzenie elektryczne - nie dotykać".
Otwórz ją i tam wejdź. Po schodkach zejdziesz i będzie tam helikopter. Umiesz nim sterować?
- Chyba dam radę, to nie może być trudne...
- Doskonale, doskonale! To leć, proszę, jak najszybciej.
- Jasne. Dobra, do zobaczenia.
- Do zobaczenia, hehe.
Andrzej schował cały ekwipunek do plecaka, zmienił filtr w masce przeciwgazowej i weszli do lekko zawalonego budynku pełnego wraków, który przed Atakiem nazywano hangarem.

Metro 2033 - PolskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz