Wiśnia otworzył oczy.
Nie mógł się ruszyć.
Mógłby, gdyby nie to, że plastikowymi zaciskami był przyczepiony do krzesła. Przed nim był czarny baner, na którym było pomarańczowd koło, a w nim czarna swastyka.
Podszedł do niego człowiek w takim samym mundurze, jak mieli ludzie atakujący Wolne Enklawy. Czyli... to byli naziści? - w bolącej głowie Andrzeja pojawiła się taka myśl.
- Witaj, przyjacielu... - powiedział nazista.
- Nie jestem waszym przyjacielem - Wiśnia spluną. Od dziecka nienawidził nazistów, mocno na to naciskał w projektach na historię.
- To chyba musisz nim zostać. A teraz gadaj: z kim nawiązałeś kontakt radiowy?
- Pie*dol się.
- Och, zachowujesz się jak dziecko. A niegrzeczne dziecko należy ukarać - nazista wyciągnął paralizator i przyłożył go do szyi Andrzeja. Każdy mięsień, każde ścięgno w tym rejonie boleśnie się spięło.
- Mów, kto to był?
- Agh... Ch*ja ci powiem.
Ponownie dostał prądem.
- OK, już mówię, mówię... To był Artur, z Oleśnicy. Kiedy bomby spadły na Wrocław, oni dostali rykoszetem. Ale mieszkają tam teraz w kompleksie bunkrów - skłamał Wiśnia.
- Mam ci wierzyć?
- Nie chcę więcej z tym ustrojstwem mieć do czynienia.
- Teraz idziesz za kraty, my zweryfikujemy to, co opowiadasz.
- A kim "wy" w ogóle jesteście?
- My? Czwartą Rzeszą.* * *
Faktycznie, wsadzli go za kraty i zamknęli drzwi na dwie kłódki.
To było najkrótsze przesłuchanie, w którym brał udział w życiu.
W ścianie miał okno do drugiej celi. Siedział tam chudy, rudy człowiek.
- Płomień! Żyjesz?!
- Żyję, ale przez ten ich paralizator mogę pożegnać się z posiadaniem dzieci...
- Auaaaa...
- Co?
- Wyobraziłem to sobie. Dobra, musimy stąd spie*dalać. Masz jakiś pomysł?
- Kiedy mnie tu ciągneli, widziałem drabinkę do sufitu. Może tam jest Powierzchnia?
- Może. Tylko że stąd raczej nie wyjdziemy. Jestem pewien, że mają wszędzie strażników.
Coś rozbłysnęło w korytarzu obok. Niczym ludzka pochodnia przybiegł strażnik w płonącym mundurze, umarł po minucie.
Wiśnia i Płomień tylko patrzyli, zdziwieni. Po chwili wszedł tam człowiek w masce przeciwgazowej i mundurze, otworzył drzwi do obu celi, zabrał więźniów i przez pola trupów doszli do drzwi głównych. Okazało się, że było więcej ludzi takich jak ich prawdopodobny wybawca. "Ukryjcie się pod tą klapą i nie wychodźcie, póki nie usłyszycie dwóch uderzeń" - powiedziała postać w masce, wskazując na płytę na podłodze. Andrzej natychmiast ją podniósł i wskoczyli do ciasnego pomieszczenia. Krzysztof zasunął pokrywę.
- Boję się - wyznał szczerze 33-latek.
- Wiesz co... Ja też - odparł 20-latek.
Dalej czekali już w milczeniu na dwa stuknięcia w zasuniętą pokrywę, słuchając odgłosów walki, krzyki nazistów i ich katów.
Po jakimś czasie odgłosy bólu i strachu ucichły, tak samo jak strzały z łuków i kusz nastały zaś wołania radości po zwycięstwie.
- Kogo obstawiasz, kto wygrał? - zagaił Krzysztof
- Serio? Teraz? - odpowiedział znerwicowany Andrzej
Usłyszeli dwa stuknięcia w płytę oddzielającą ich od reszty bunkrów(?).
Wiśnia delikatnie podniósł ją i zerknął prosto w oczy patrzące zza wizjerów maski przeciwgazowej. Wyszli. Była to ta sama osoba, która uratowała ich z cel. Osoba zsunęła maskę z twarzy a pod nią zobaczyli... kobiecą twarz.
- No, to co? Może "dziękujemy za uratowanie nas z rąk nazistów"? - zaśmiała się.
- Yyy... No tak, dziękujemy - bąknęli jednocześnie.
- Co? Dziwicie się, że jestem kobietą, a was uratowałam?
- Szczerze mówiąc... nie - odparł zgodnie z prawdą Wiśnia - W takim świecie, to ja się nie dziwię.
- A co, w innym żyłeś?
- W tym martwym. No nieważne, ja jestem Andrzej, zwany Wiśnią, a to Krzysztof, zwany Płomieniem.
- Miło poznać, jestem Wstęga.
Kiedy wracali do kanałów przez stare tunele, Andrzej zdążył przyjrzeć Wstędze. Była całkiem wysoką, ładną blondynką z zielonymi oczami. Miała dość mocno ubrudzoną twarz, gogle spawalnicze na szyi i równie zieloną jak jej oczy chustę-opaskę, podtrzymującą włosy. Mocno szczupła i proporcjonalnie szersza w talii, jak w sumie większość kobiet. Krótko mówiąc: dziewczyna jak malina, chodź na Wiśni nie zrobiła większego wrażenia.
Za to Płomień tylko patrzył na nią i otwierał szerzej usta.
- Kim wy w ogóle jesteście? Bijecie rzeszowców jak Alianci z II wojny światowej.
- Nie wiem, kim oni byli, ale my też nazywamy się "Aliantami", więc chyba coś w tym jest. Ok, doszliśmy do Wolnych Enklaw. Możecie iść.
Przyjaciele podziękowali jeszcze raz, pożegnali się i Aliantka poszła. Po chwili milczenia Płomień powiedział:
- Ty... Widziałeś ją?!
- Widziałem. Widziałem też, jak na nią patrzyłeś.
- No bo... Eee...
- Zakochałeś się po uszy, co nie?
- A mogę być z tobą szczery?
- Nie, proszę, okłam mnie.
- Hehehehehe... No tak, zakochałem się, jak to powiedziałeś, po uszy.
- No dobra, Romeo, chodź do bunkra, chyba zostały tam twoje rzeczy.
- Kto?
- Nieważne...
CZYTASZ
Metro 2033 - Polska
Science FictionRok 2033. Od III wojny światowej minęło 20 lat. Chociaż trwała ona kilka godzin, pociągnęła za sobą skutki rozciągnięte na pół stulecia, jeśli nie dłużej. Ogromny poziom promieniowania, mutanty i sroga zima nuklearna nie dają żyć. Na Polskę i na res...