Rozdział 9 - Wezwanie na ratunek

944 66 7
                                    

- Kszsz... Kszsz... Halo, tu Handlarz. Wiśnia, słyszysz mnie? Proszę... Mam mało jedzenia... Skończy mi się za miesiąc - przez radio nadał wiadomość Filip.
- Jestem, jestem. Wiesz, że nie dam rady. Przejść pieszo z jednego na drugi koniec Polski w obecnej sytuacji jest niemożliwe - odparł zagadniony.
- Ej... poczekaj, mam plan. Przed Wojną byłem w wojsku. Gdy się rozpadło, znalazłem informacje o bunkrze z helikopterem u was, we Wrocławiu.
- C... Co? Gdzie?!
- Na Popowicach.
- Boże... To po drugiej stronie miasta, za Odrą.
- A ty gdzie mieszkasz?
- Na Śródmieściu, to na północnym wschodzie, a Popowice są na północnym zachodzie. Niczego bliżej nie ma?
- Nie.
- Czekaj... A dlaczego niby mam ci ufać, że jak do ciebie przylecę, to mnie nie zabijesz? Taka misja to prawie pewna śmierć, wiesz, promieniowanie, mutanty, inni ludzie.
- Dobra, to sobie siedź na dupie i niech Malbork wyginie. A wy tam sobie bądźcie i żryjcie robaki, aż pozdychacie. Ku*wa, dlaczego niby miałbym kłamać?
- Może jesteś rządowym naukowcem, który przeżył Wojnę i nie chce się ruszyć z bunkra, a potrzebuje kogoś do eksperymentów, jak człowiek ewoluował.
- Najgłupszy scenariusz, jaki słyszałem.
- No dobra, to może nie. Ale przekonaj mnie, to ci pomogę.
- Kaszlu, kaszlu... Uwierz mi, kaszlu, jak mi dasz sygnał, że jesteś w pobliżu, wyjdę na dach szpitala. Czekam - rozłączył się.
Wiśnia pomyślał chwilę.
W tym świecie śmierć nie wydaje się być najgorszą rzeczą... A ch*j, lecę, może mi na dobre wyjdzie.
Ubrał się i wyszedł ze schronu, Powierzchnią poszedł ostrożnie na tereny Nowego Watykanu.
Wszedł po drabinie do magazynu, schował "powierzchniowy" ekwipunek i cicho wyszedł z magazynu, jakby cały czas legalnie przebywał w Watykanie.
Pobiegł następnie na hodowlę grzybów, gdzie w pocie czoła pracował Płomień.
- Nie teraz, daj mi pięć minut - wysapał, ścianając kawałkiem blaszki grzyba - Idź do "Radionieaktywnej".
Wiśnia spokojnie poszedł do knajpy. Usiadł i nie brał już nic do picia, w obawie, jak to się skończy.
Faktycznie, po 5 minutach usiadł obok niego młody, rudy mężczyzna w ubrudzonej podkoszulce w pasy.
- No, to o co chodzi?
- Wyjeżdżam.
- C... Co? Gdzie? Jak? Czekaj... Jak?
- Opowiem ci wszystko od początku. Słuchaj, pamiętasz tego człowieka z radia, Handlarza? No, to słuchaj... - Wiśnia opowiedział całą historię o Filipie, jedynym ocalałym z Malborka.
- ...Więc twierdzisz, że masz kontakt z człowiekiem z jakiegoś Malkorka czy coś, który jest tam sam i chcesz lecieć do niego halikoptrem i co dalej?
- No... Pewnie go po prostu zabiorę do Wrocławia.
- To czemu sam tu przyjdzie?
- Bo jest chory i po prostu umrze.
- No dobra, uznajmy... A co jeśli on cię okłamał?
- To go zabiję na miejscu i zabiorę wszystko, co ma, a to przecież całe miasto do przeszukania.
- To kusi. A jeszcze jedna rzecz: sam tam lecisz? Bo ja cię samego nie puszczę, za bardzo się z tobą zaprzyjaźniłem.
- Jeśli się nie boisz, to możemy lecieć razem.
- Phi, kiedy ja się czegoś bałem?
- W nazistowskim bunkrze.
- To nie był strach, martwiłem się o ludzi na górze.
- Ta...
- No nieważne... Choć to prawie pewna śmierć. Nie mam już nic do stracenia, nie mam rodziny, pracy nie lubię...
- Może umrzesz i trafisz do Valhalli, hehehe - zaśmiał się Wiśnia.
- Dokąd?
- Takie miejsce, z nordyckich wierzeń...
- Z jakich... Czego? Co?
- Kiedyś ci wyjaśnię.
- A więc wybieracie się do Malborka? - usłyszeli zza siebie głos. Odwrócili się, a tam stała w swojej chustce na włosy... Wstęga - Kto jeszcze wie o waszej wycieczce?
- No... Yyy... Tylko my... I jak widać, ty.
- No, to lekki kłopot, bo wasze wyjście nie do końca legalne z punktu widzenia mniej więcej... Wszystkich enklaw po jednej i drugiej stronie Odry? Tak, dokładnie - mówiła "słodkim" głosem - A jako że dzięki moim wtykom będziecie mogli w miarę legalnie przejść, to chyba musicie mnie wziąć ze sobą.
- Wybacz, ale chyba damy sobie radę sami - odparł stanowczo Andrzej.
- No to przykro mi, ale dowództwo Wolnych Enklaw się dowie... I Ligi... I Wszechwrocławia... I Nowego Watykanu... I Miasta... I długo jeszcze byłoby wymieniać. Więc macie dwie opcje. Pierwsza jest taka, że mnie bierzecie i lecimy do Malborka po Handlarza, albo nigdzie nie lecimy, Handlarz umiera, a wy macie w ch*j duże problemy.
- Ehhh... No dobra, lecisz z nami - powiedział zrezygnowany Wiśnia, wiedząc, że lepszego pomysłu nie miał.
Poza tym mieli u niej dług.
No i czuł na sobie proszący wzrok Płomienia.

Metro 2033 - PolskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz