- Kszsz... Kszsz... Halo, tu Handlarz. Wiśnia, słyszysz mnie? Proszę... Mam mało jedzenia... Skończy mi się za miesiąc - przez radio nadał wiadomość Filip.
- Jestem, jestem. Wiesz, że nie dam rady. Przejść pieszo z jednego na drugi koniec Polski w obecnej sytuacji jest niemożliwe - odparł zagadniony.
- Ej... poczekaj, mam plan. Przed Wojną byłem w wojsku. Gdy się rozpadło, znalazłem informacje o bunkrze z helikopterem u was, we Wrocławiu.
- C... Co? Gdzie?!
- Na Popowicach.
- Boże... To po drugiej stronie miasta, za Odrą.
- A ty gdzie mieszkasz?
- Na Śródmieściu, to na północnym wschodzie, a Popowice są na północnym zachodzie. Niczego bliżej nie ma?
- Nie.
- Czekaj... A dlaczego niby mam ci ufać, że jak do ciebie przylecę, to mnie nie zabijesz? Taka misja to prawie pewna śmierć, wiesz, promieniowanie, mutanty, inni ludzie.
- Dobra, to sobie siedź na dupie i niech Malbork wyginie. A wy tam sobie bądźcie i żryjcie robaki, aż pozdychacie. Ku*wa, dlaczego niby miałbym kłamać?
- Może jesteś rządowym naukowcem, który przeżył Wojnę i nie chce się ruszyć z bunkra, a potrzebuje kogoś do eksperymentów, jak człowiek ewoluował.
- Najgłupszy scenariusz, jaki słyszałem.
- No dobra, to może nie. Ale przekonaj mnie, to ci pomogę.
- Kaszlu, kaszlu... Uwierz mi, kaszlu, jak mi dasz sygnał, że jesteś w pobliżu, wyjdę na dach szpitala. Czekam - rozłączył się.
Wiśnia pomyślał chwilę.
W tym świecie śmierć nie wydaje się być najgorszą rzeczą... A ch*j, lecę, może mi na dobre wyjdzie.
Ubrał się i wyszedł ze schronu, Powierzchnią poszedł ostrożnie na tereny Nowego Watykanu.
Wszedł po drabinie do magazynu, schował "powierzchniowy" ekwipunek i cicho wyszedł z magazynu, jakby cały czas legalnie przebywał w Watykanie.
Pobiegł następnie na hodowlę grzybów, gdzie w pocie czoła pracował Płomień.
- Nie teraz, daj mi pięć minut - wysapał, ścianając kawałkiem blaszki grzyba - Idź do "Radionieaktywnej".
Wiśnia spokojnie poszedł do knajpy. Usiadł i nie brał już nic do picia, w obawie, jak to się skończy.
Faktycznie, po 5 minutach usiadł obok niego młody, rudy mężczyzna w ubrudzonej podkoszulce w pasy.
- No, to o co chodzi?
- Wyjeżdżam.
- C... Co? Gdzie? Jak? Czekaj... Jak?
- Opowiem ci wszystko od początku. Słuchaj, pamiętasz tego człowieka z radia, Handlarza? No, to słuchaj... - Wiśnia opowiedział całą historię o Filipie, jedynym ocalałym z Malborka.
- ...Więc twierdzisz, że masz kontakt z człowiekiem z jakiegoś Malkorka czy coś, który jest tam sam i chcesz lecieć do niego halikoptrem i co dalej?
- No... Pewnie go po prostu zabiorę do Wrocławia.
- To czemu sam tu przyjdzie?
- Bo jest chory i po prostu umrze.
- No dobra, uznajmy... A co jeśli on cię okłamał?
- To go zabiję na miejscu i zabiorę wszystko, co ma, a to przecież całe miasto do przeszukania.
- To kusi. A jeszcze jedna rzecz: sam tam lecisz? Bo ja cię samego nie puszczę, za bardzo się z tobą zaprzyjaźniłem.
- Jeśli się nie boisz, to możemy lecieć razem.
- Phi, kiedy ja się czegoś bałem?
- W nazistowskim bunkrze.
- To nie był strach, martwiłem się o ludzi na górze.
- Ta...
- No nieważne... Choć to prawie pewna śmierć. Nie mam już nic do stracenia, nie mam rodziny, pracy nie lubię...
- Może umrzesz i trafisz do Valhalli, hehehe - zaśmiał się Wiśnia.
- Dokąd?
- Takie miejsce, z nordyckich wierzeń...
- Z jakich... Czego? Co?
- Kiedyś ci wyjaśnię.
- A więc wybieracie się do Malborka? - usłyszeli zza siebie głos. Odwrócili się, a tam stała w swojej chustce na włosy... Wstęga - Kto jeszcze wie o waszej wycieczce?
- No... Yyy... Tylko my... I jak widać, ty.
- No, to lekki kłopot, bo wasze wyjście nie do końca legalne z punktu widzenia mniej więcej... Wszystkich enklaw po jednej i drugiej stronie Odry? Tak, dokładnie - mówiła "słodkim" głosem - A jako że dzięki moim wtykom będziecie mogli w miarę legalnie przejść, to chyba musicie mnie wziąć ze sobą.
- Wybacz, ale chyba damy sobie radę sami - odparł stanowczo Andrzej.
- No to przykro mi, ale dowództwo Wolnych Enklaw się dowie... I Ligi... I Wszechwrocławia... I Nowego Watykanu... I Miasta... I długo jeszcze byłoby wymieniać. Więc macie dwie opcje. Pierwsza jest taka, że mnie bierzecie i lecimy do Malborka po Handlarza, albo nigdzie nie lecimy, Handlarz umiera, a wy macie w ch*j duże problemy.
- Ehhh... No dobra, lecisz z nami - powiedział zrezygnowany Wiśnia, wiedząc, że lepszego pomysłu nie miał.
Poza tym mieli u niej dług.
No i czuł na sobie proszący wzrok Płomienia.
CZYTASZ
Metro 2033 - Polska
Science FictionRok 2033. Od III wojny światowej minęło 20 lat. Chociaż trwała ona kilka godzin, pociągnęła za sobą skutki rozciągnięte na pół stulecia, jeśli nie dłużej. Ogromny poziom promieniowania, mutanty i sroga zima nuklearna nie dają żyć. Na Polskę i na res...